Biegałam bez celu po lesie rozmyślając. Nie znałam całego terenu watahy.
Miałam przeczucie, że te tereny mają w sobie coś niezwykłego.
Zatrzymałam się aby popatrzeć na nietypowe drzewo. Pień miało dosyć
masywny, a kora miała odcień jasnego brązu. Liście mieniły na kolor
złoty. Na drzewie oprócz liści były owoce. Były duże i ognisto czerwone.
Wszystko dawało piękny efekt. Zaczęłam się rozglądać za podobnym i
wypatrzyłam je. Podeszłam do niego. Niczym nie różniło się od
poprzedniego. Dalej też było kolejne, i kolejne, i kolejne. To była
jakaś trasa. Podchodziłam od drzewa, do drzewa przez pół godziny, ale
wtedy szlak się zatarł. Nie było już żadnego niezwykłego drzewa.
Pochodziłam sobie od miejsca do miejsca, ale nic nie znalazłam. Ruszyłam
w stronę domu, lecz w którymś momencie zorientowałam się, że nie wiem
gdzie go dokładnie jest. Pomimo to nie zbaczałam z drogi. Zaczęło mi
dość mocno burczeć w brzuchu. Zatrzymałam się i zaczęłam nasłuchiwać
potencjalnej ofiary. Na pobliskiej polanie znalazłam młodą sarnę. Szybko
ją schwytałam i zjadłam. Przez przypadek usłyszałam coś innego niż
jedzenie, a był to wilk. Wskoczyłam na drzewo i ruszyłam w kierunku
wilka. Przeskakując z drzewa na drzewo zostałam niezauważona. Kiedy
znajdowałam się dokładnie nad nim, przyjrzałam się mu. Był to basior.
Postanowiłam wyjść z mojej kryjówki.
- Cześć. - chciałam poznać jakiś przyjaciół, a nie tylko wrogów, więc
starałam się być miła. - Jak się nazywasz? - Widać było, że basior był
zaskoczony moim nagłym pojawieniem się.
- Jestem Warror, a ty?
- Noodle. Należysz do Czarnego Królestwa?
<Warror? Chcesz ratować watahę?>