niedziela, 18 czerwca 2017

Od Anonima "Kim ja jestem?" cz. 12 (cd. Skayres)

Opatulony cienkim kocem podarowanym przez Noodle, brodziłem w cienkiej warstwie śniegu. Musiało być zimno, bo mój oddech zamarzał jeszcze w locie, lecz nawet tego nie czułem. Była już późna wiosna, ale jak widać była wyjątkowo kapryśna i przyniosła nam mrozy. Jednak z prognoz wilków wynikało, że już lada dzień powinno się zrobić cieplej. Dla mnie było to właściwie wszystko jedno. Przyjąłem prezent w postaci koca jako zamiennika kurtki tylko dla zasady, by nie wydało im się dziwne to, że zamierzałem się wybrać na prawdopodobnie długie poszukiwania zaginionej przed kilkoma tygodniami Skayres w cienkiej koszuli. Szedłem spokojnie, nigdzie się nie spiesząc. Nie czułem żadnego zdenerwowania, jedynie spokój i opanowanie. Nawet jeśli, jak przekonywali mnie członkowie Czarnego Królestwa, Skayres podobno była moją przyjaciółką i muszę się strasznie o nią martwić. Było mi trochę głupio, że jest kompletnie inaczej, ale nie przeczyłem.
Chciałem najpierw przeszukać nasze terytoria, z nikłą nadzieją, że może jednak ukrywa się gdzieś niedaleko. Bywała naprawdę nieprzewidywalna, lecz znając jej szczęście, nawet jeśli ukryła się gdzieś w pobliżu, zapewne jej nie dostrzegę. Westchnąłem cicho, wodząc wzrokiem po zamarłej pod warstwą lodu rzece. Przeszedłem po niej bez większego problemu. Była to jedna z wielu walorów tejże pory roku. Drzewa również były pokryte białym puchem, niektóre liście wręcz zamarzły. Prychnąłem pod nosem, idąc nieprzerwanie naprzód. Zostało mi jedynie zerknięcie nad Wodospad Adrtemetdri i poinformowanie reszty Królestwa, iż jej nie odnalazłem. Zapewne wyprawią mnie wtedy z kimś w podróż po najbliższej okolicy. Prawdę mówiąc wątpiłem w odnalezienie wadery, czy, jak kto woli, dziewczyny.
Nad samym zbiornikiem nie znalazłem niczego interesującego. Postałem chwilę, popatrzyłem na zamarznięty wodospad, po którym gdzieniegdzie wciąż się snuły małe strumyczki wody, po czym już mając zawracać, usłyszałem dość nietypowe okrzyki:
- Tak? Ja ci jeszcze pokażę. Nie wierzysz we mnie? Ja się zmienię!
Nieznacznie unosząc brew, zauważyłem, iż niektóre z ptaków poderwały się do lotu. Głos ten był dość zachrypnięty, ale zdecydowanie dziewczęcy. Nie dochodził ze zbyt daleka, dosłownie zza krzaków. Postanowiłem zmienić się w wilka. Teraz koc zwisał bezwiednie z mojego grzbietu, ale nie miałem zamiaru go zostawiać. Nabrałem wprawy w zmianie postaci dopiero jakiś tydzień temu. Jak zdołałem zauważyć, była to niezwykle przydatna umiejętność. Znacznie lepiej czułem się w ludzkiej postaci, ale żeby zbytnio nie wzbudzać podejrzeń reszty Czarnego Królestwa, starałem się spędzać większość czasu jako wilk.
W końcu zajrzałem za gałęzie, by dostrzec znajomą dziewczynę. Jej zachowanie sprawiło, że byłem w stanie tylko stać i wbijać w nią beznamiętne spojrzenie. Wolałem nawet nie zastanawiać się, co robi. Podskakiwała i wrzeszczała "kra, kra!". Dopiero po dłuższej chwili mnie dostrzegła. Właściwie, to nawet nie próbowałem ukrywać swojej obecności. Mina jej zrzedła. W tym samym momencie cała jej postać utonęła w jasnym świetle, czy może mieniącym się pyłku, który uniósł ją w górę. Teraz już jednak nie jako wilk czy człowiek. Była ptakiem. W dodatku całkiem niebieskim, przypominającym mi z niewiadomej przyczyny koguta.
Chciałem zapytać, gdzie była i dlaczego, ale wiedziałem, że to nie ma sensu, póki nie wróci do swojej innej postaci. Teraz fruwała jak opętana w tę i we w tę, najwyraźniej nawet nie myśląc o możliwości zatrzymania się. Sam nie umiałem nazwać uczucia, które towarzyszyło mi, a co dopiero jej. Cieszyła się? Dziwiła? Była przerażona? Tego nie wiedziałem. O dziwo to wydarzenie nawet mnie w żaden sposób nie poruszyło. W mojej głowie pojawiła się teoria, że być może cały ten czas spędziła w formie ptaka. Z drugiej strony jednak chwilę temu była człowiekiem, więc i równie dobrze może się zmieniać na zmianę. Czyżby nie panowała nad swoją mocą?
Wtedy zauważyłem, że się oddala. Popędziłem za nią w las. Nie spuszczałem sylwetki błękitnego ptaka z oka. Wywijała wymyślne korkociągi, szybowała to niżej, to wyżej... Wyprzedzała mnie. Przekląłem w myślach. Jeśli ją teraz zgubię, może się to nie skończyć dobrze. "Severusie, Skayres jest teraz przerośniętym, niebieskim kogutem"? To nawet nie brzmi ani odrobinę poważnie. Już wystarczało mi, że już teraz niektórzy traktowali mnie jak dziwaka. Niewykluczone, że nawet król miał podobne zdanie o mnie.
Niespodziewanie teren spadał w dół. Na szczęście zdołałem szybko zareagować poprzez oderwanie w biegu pierwszego lepszego kawałku kory i rzucenie go na śnieg przede mną. Wskoczyłem na niego i użyłem jako sanki. Jechałem z zawrotną prędkością, sprawnie przechylając się na boki, tak, by nie wpaść na żadne z drzew. Na końcu mojej drogi znajdował się wielki głaz, którego nie miałem zamiaru wykorzystywać jako skoczni, więc odbiłem się i rzuciłem w bok. Przeturlałem się kilka razy i bez problemu stanąłem na równe łapy. Kawałek kory wcale się nie odbił, tylko popękał w starciu z przeszkodą. Otrząsnąłem się i pobiegłem w kierunku, w którym zmierzała Skayres. Łapy ślizgały mi się na śniegu i kamieniach znajdujących się pod spodem, jednak koniec końców dobiegłem do końca. Nagle usłyszałem huk i charakterystyczny dźwięk łamanych gałęzi. Zatrzymałem się i uniosłem głowę w górę, by zauważyć, że teraz z drzew zwisał ów goniony przeze mnie ptak.
- Skayres! - krzyknąłem. Nie ruszała się. Musiała stracić równowagę i zniżyć lot na tyle, że zahaczyła o coś skrzydłem i finalnie wpadła w drzewa. - Skayres!
Poruszyła się. Nagle ponownie zajaśniała i zmieniła swoją postać. Tym razem w wilczą. Jako, że w tej wersji była znacznie mniejsza, nie mając już pod sobą gałęzi, które by ją utrzymały, z wrzaskiem spadła na dół. Zacisnąłem powiekę, lecz kiedy ją rozchyliłem, zauważyłem, że Skay zamiast roztrzaskać się na twardej ściółce, zawisła kilkanaście centymetrów nad ziemią.
- C-co się stało? - wydukała z przerażeniem. Pokręciłem głową. Nie miałem pojęcia. Dopiero po chwili się zaczęła głośno śmiać i swobodnie się uniosła. - No tak, przecież mam żywioł powietrza!
Nawet nie wiedziałem, jak na to zareagować, więc po prostu stałem. Dopiero wtedy jakby mnie zauważyła. Na jej pysku zagościł jeszcze szerszy (o ile to w ogóle możliwe) uśmiech i wciąż lewitując, zbliżyła się do mnie.
- Cześć!
- Nie było cię kilka tygodni - powiedziałem chłodno. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że musiałem po drodze zgubić koc Noodle. Chyba będę musiał go później znaleźć. Nie lubiłem pożyczać czegoś i tego psuć lub zwyczajnie nie oddawać.
- Serio? - Wybałuszyła oczy. Uniosłem brew. Straciła poczucie czasu?
- Ja się tylko kimnęłam na tamtej łące... - urwała, jakby coś sobie przypominając - A, tak. I zjadłam tego kwiatka.
- Jakiego...
- Widziałeś jak się zmieniłam? Widziałeś?! - Niezwykle podekscytowana się do mnie zbliżyła. Niemalże stykaliśmy się nosami. Oddaliłem się o kilka kroków, jednocześnie cofając pysk. Już prawie zapomniałem o naturalnym dziwactwie Skay.
- Tak, widziałem...
- Super, prawda?! Chyba odkryłam moją nową przemianę! Latanie w tej postaci jest jeszcze lepsze! - Podniecała się dalej, chodząc w tą i z powrotem. Wciąż nawet nie dotykała łapami śniegu.
- Powinnaś wracać do reszty, żeby pokazać, że nic ci się nie stało - Mówiąc to, zerknąłem na jej pozdzieraną gdzie nie gdzie skórę i przybrudzone futro. - Wczoraj zostały rozpoczęte poszukiwania. Lepiej, jakbyś wszystko wyjaśniła królowi, inaczej możesz mieć problemy.
- Jakie? - zdziwiła się.
- Nie wiem. Jakieś na pewno - mruknąłem. Zawróciłem w kierunku centrum watahy. Skayres niespodziewanie zaczęła się śmiać. Spojrzałem na nią znużony.
- Słyszałeś sam siebie? Najpierw mi pogroziłeś, po czym uznałeś, że jednak nie wiesz czym grozisz.
- Czasem tak w życiu bywa, że się nie wie - odpowiedziałem równie mrukliwym tonem. W sumie kiedy wypowiedziałem to na głos, zabrzmiało to tym bardziej beznadziejnie, co wywołało w Skay jeszcze większe rozbawienie. - Po prostu chodź i nie komentuj... - dodałem.

<Skay? Nie miałam zbytnio pomysłu na to op., dlatego jest w zasadzie o niczym... Swoją drogą najlepszym tekstem tego op. jest "zmieniać na zmianę". Anonim, jesteś genialny. No i po drodze zamiast "dziwak" napisałam "dziwka". Brawo ja.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony