środa, 20 maja 2015

Od Saphiry "Zakurzone stronnice mojego życia" cz. 1

- Mm... Mamo...?! - zawołałam przerażona tym, że jestem sama - Gdzie jesteś?!
Nic jednak mi nie odpowiedziało, oprócz cichych szelestów roślin. Wystraszona położyłam się na ziemi i zaczęłam cichutko płakać. "Czemu to zawsze zdarza się mnie?" pomyślałam. To nie był pierwszy raz gdy zgubiłam kogoś z rodziny, częściej jednak to była moja starsza siostra - Lotti, a nie mama i tata. No, ale z Lotti to najczęściej było kiedy bawiłyśmy się w chowanego lub biegałyśmy. Moja siostra była ode mnie starsza o jakiś rok, a ja mam dopiero 3 miesiące. Nie było więc to jakieś dziwne, że była ode mnie o wiele szybsza. "Kiedyś będę od niej o wiele szybsza." mówiłam zawsze lekko urażona po wyścigu z siostrą. Kochałam ją jednak, tak samo jak mamę i tatę. No, ale nie ważne. Teraz ich nie ma i mnie nie słyszą... Wstałam powoli i ruszyłam w poszukiwania. Nie doszłam jednak daleko. Zrobiłam dzisiaj kawał drogi na spacerze z Lotti, a potem kolejny spacer z rodzicami, na koniec bieg. Zmęczona położyłam się pod duuużym drzewem. Szybko zasnęłam. Jakiś czas później obudziło mnie lekkie szturchanie w bok nosem. Powoli otworzyłam oczy.
- Kim jesteś? - ziewnęłam na widok basiora.
- Mam na imię Dan, a ty jak masz na imię?
- Nie pamiętam. - mruknęłam. Byłam lekko zdziwiona swoją odpowiedzią, jednak to była prawda. Jedna wielka, czarna dziura przysłaniała mi takie informacje jak imię, zapach, a nawet wygląd własnych rodziców. Wiedziałam, że byli, jednak nie wiedziałam kim...
- Chodź tutaj... - powiedział na to Dan i złapał mnie za kark. Moje łapy oderwały się od ziemi.
- Co robisz? - spytałam już trzeźwiej.
- Niosę do domu... - wymruczał basior - Twojego nowego domu...
Dan zaniósł mnie do obszernej rodziny, gdzie obskoczyła mnie gromada szczeniaków w różnym wieku. Niezainteresowane wydawały się być tylko te wilki, które miały ponad roku. Basior postawił mnie wreszcie na ziemi. Przyjrzałam mu się uważnie. Był bardzo duży. Miał błekitno-czarno-białą sierść. Zza uszu wychodziły mu małe żółte piórka. Spojrzałam na resztę. Każdy miał piórka za uszami. Jedyna bez piórek byłam ja...
- Dan, jak myślisz czy fakt o "nowej" spodoba się Alfie? - spytała jakaś ruda wadera. Na oko miała dwa lata.
- April, ile mam ci jeszcze przypominać, że teraz JA jestem Alfą? - zapytał ze śmiechem Dan. Wadera nazwana April zmieszała się. Następnie ostrożnie podeszła do mnie.
- Nie bój się, nie jestem straszna. - uśmiechnęłam się do niej. Jak tylko to powiedziałam wszyscy zachichotali.
- Ja się nie boję. - zaprzeczyła szybko ruda.
- Jak masz na imię? - spytałam oglądając ją uważnie.
- April, a ty...? - przedstawiła się
- Nie wiem, nie pamiętam. - przyznałam ze wstydem. Wtedy do jaskini wkroczyła siwa wadera także z piórkami, jej miały białą barwę. Spojrzała na mnie, po czym na Dana.
- Znowu...? - westchnęła. Basior odpowiedział jej uśmiechem. Po czym dziwnie zwróciła się do mnie. - Wiek i imię?
- 3 miesiące. Imienia nie znam. - mruknęłam w odpowiedzi.
- To trzeba ci je wymyślić! - zawołała szara. April zapytała się czy ona może to zrobić. Wadera z białymi piórami zgodziła się.
- Niech ma na imię... - zaczęła April. Przerwało jej jednak moje głośne kichnięcie. Machnęłam podczas tego czynu ogonem tak, że dotknął drewna ustawionego w prowizorycznym ognisku. A z nich buchnął ogień. Ogon nadal nie wyciągnięty spoczywał w ogniu. Mi się jednak nic nie stało. Wszyscy gapili się na mnie osłupieni. Potem znowu kichnęłam. Tym razem jednak z tułowia wyrosły mi skrzydła. Nadal ten wzrok zatrzymany na mnie.
- Niech ma na imię... Saphira. - dokończyła April, kiedy odzyskała głos - Jak ten smok z powieści napisanej przez Rebeckę.
- Ej, dzieci patrzcie! - zawołał Dan - Mamy w watasze pierwszego wilka-mieszańca! Jest to Saphira będąca mieszanką ognia i powietrza!
- A ja tak właściwie jestem Daria. - przedstawiła się parę godzin szara wilczyca. Nie wiem co było dalej, bo oddałam się w Objęcia Morfeusza.

<C.D.N. W następnej części będzie czas gdy Saphi ma rok 10 miesięcy...>

Od Noodle "Ta rozmowa była jakaś sucha" cz. 3 (cd. Jemito)

Czułam, że jeśli czegoś nie zrobię, to ta rozmowa zanudzi mnie na śmierć. Popatrzyłam na Jemita i na drzewo które obok niego stało. Nie było ani za wysokie, ani za niskie aby na nie wejść. Jedna gałąź była osadzona bardzo nisko, a kolejna była tak w dwóch trzecich wierzchołka. Wskoczyłam na pierwszą gałąź i obejrzałam się do tyłu
- Co ty robisz? - wiedziałam, że prędzej, czy później on zada to pytanie. Co ja robię? Improwizuję. Ja zawsze improwizuję.
- Zobaczysz. - Myślami stworzyłam schody z gałęzi. Oplatały one pień drzewa. Zwinnie i szybko weszłam prawie na sam koniec schodów i się zatrzymałam. Odwróciłam głowę i spojrzałam w dół. To co zobaczyłam było przekomiczne. Dobrze umięśniony, młody basior ze skrzydłami bił się z... z roślinami?! Tak, Jemito walczył z gałęzią i inną roślinnością. Czasem moje moce mogą dotyczyć tylko mnie i inne wilki z tym samym żywiołem, a ponieważ mój towarzysz nie posiada żywiołu natury. Rośliny się broniły, a więc nie mogły mu nic groźnego zrobić. Taki widok był dla mnie przyjemny, dlatego jakiś czas się nim delektowałam. Było to do tego czasu jak Jemito powiedział:

<Jemito? Może teraz jakieś natchnienie xp?>

Od Lucy "Spotkanie" cz. 2 (cd. Jemito)

Przyjrzałam się basiorowi, który wcześniej przybrał postawę bojową.
- Nie musisz jeżyć przede mną sierści. Jakbym chciała cię zabić, już wpatrywałabym się w twoje zwłoki. - zażartowałam mrugając do samca.
- Polemizowałbym. - odpowiedział, odrobinę łagodniej niż wcześniej.
- Cóż, udam, że nie słyszałam. No więc? Co taki samotny basior robi w naszych skromnych progach? - mówiłam, w międzyczasie okrążając go, żeby się dobrze przyjrzeć. Mit lekko zaniepokojony podążał za mną wzrokiem, ale chyba bezbronna wadera z masą wszelkich ozdób na ciele nie powinna stanowić dla silnego wilczura zagrożenia? Jednak zostając przy silnym, rzeczywiście był dość umięśniony, sprawiał wrażenie inteligentnego i nie owijając w bawełnę, całkiem przystojnego. Dużych rozmiarów skrzydła, gęste dwukolorowe futro i zjawiskowe oczy koloru bezchmurnego nieba w połączeniu wywierały mocne wrażenie, szkoda tylko, iż ja potraktowałam ten fakt nazbyt obojętnie.
- Chyba nie mam ochoty zwierzać się nowopoznanej osobie. - stwierdził sucho, choć ja i tak wyczułam skryty w tym zdaniu żal, dlatego postanowiłam nie drążyć tematu.
- To może po prostu dołączysz do naszego królestwa? - zaoferowałam uprzejmie.
- Królestwa? Chyba nie mam do czynienia z królową? - zaciekawił się. W odpowiedzi kiwnęłam przecząco głową. "Na razie" dopowiedziała w myślach moja upierdliwa podświadomość.
- Nie żartuj. Chodź, zaprowadzę cię do króla, on zdecyduje. - poprowadziłam go w stronę drewnianej chatki Severusa, ignorując nieznośne myśli na jego kuszący temat.

< Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam Jemito. Kryzys twórczy. Możecie mnie utopić w kiślu w ramach rekompensaty >

Od Lucy "Ta ruina?" cz. 4 (cd. Severus)

Gorączkowo myślałam jak wybrnąć z tej niefortunnej wypowiedzi. Nagle dostrzegłam światełko w tunelu i tym samym przerwałam krępującą ciszę.
- Hej, przecież udało mi się cię rozśmieszyć! - przypomniałam sobie, zaskakując go.
- Jak to? - w tonie jego głosu wyczułam minimalne skrępowanie, że moja kolejna próba rozbawienia chłopaka robiąc z siebie idiotkę zakończyła się powodzeniem.
- Porównując kawę do afrodyzjaku. - zachichotałam, jednak uśmiech zszedł mi chwilowo z twarzy, kiedy uświadomiłam sobie znaczenie tego słowa.
- Masz rację, zwracam honor. - powiedział miejmy nadzieję nie dostrzegając mojego zawahania.
- Tylko tyle? Ja to muszę zapisać w pamiętniczku, żeby pamiętać jaki temat rozpocząć na przyszłość. - zaśmiałam się znów, tym razem doprowadzając go tylko do lekkiego uśmiechu. "Może delikatny, ale i tak zniewalający" zasyczała ta uciążliwsza część mojej głowy odpowiadająca za zauroczenia, co zaskoczyło mnie odrobinę, gdyż najczęściej odzywała się kiedy przygotowywałam kawę. Stwierdziłam, że lepiej nie wdawać się teraz w kłótnię z własnym umysłem, choć w trakcie późniejszej rozmowy odezwał się jeszcze kilka razy. Czas mijał szybko, niczym z chęcią nieuzasadnionej zemsty na mnie i w końcu musiałam pożegnać się z Severusem.
- Kawa była pyszna, dziękuję, że przypomniałaś mi jej smak. - powiedział, przekraczając próg prowizorycznego domku.
- Przychodź do mnie częściej, to już się od niej nie uwolnisz. - skwitowałam uśmiechnięta.
- Na pewno skorzystam z tej propozycji. Dobranoc. - i kiedy miał się zamiar odwrócić, moja podświadomość nakłoniła mnie do szybkiego pocałunku w policzek. Sekundę później już zniknęłam za zamkniętymi drzwiami, by nie spojrzał na moją twarz, która bardziej przypominała teraz dojrzałego pomidora.
- Ale z ciebie idiotka. - westchnęłam, co później zwieńczyłam śmiechem tak histerycznym, że słyszące to stworzenia postanowiły ukryć się przed atakiem hieny.

<Sevciu?>

Saphira

Szósta wadera!

http://fc02.deviantart.net/fs70/f/2010/091/8/1/Keshi___Commission_by_Patonki.jpg
Godność: Saphira

sobota, 9 maja 2015

Od Jemita "Ta rozmowa była jakaś sucha" cz. 2 (cd Noodle)


- Jaką pełnisz funkcję, poza budowniczym? - spytała Noodle
- Zielarza, a ty? - zapytałem
- Szpiega - powiedziała
- Masz moc przemiany w jakieś stworzenie? - spytałem po chwili milczenia
- Tak, w człowieka, a ty?
- W smoka - powiedziałem
Zapadło milczenie, które po chwili zaczęło robić się uciążliwe.
- Jeśli będę potrzebować pomocy zielarza, wpadnę do ciebie - wadera zaśmiała się - A właściwie to gdzie mieszkasz?
- W jednej z dwóch drewnianych chat.

<Noodle? Ja też nie :\>

Od Noodle "Zagadka" cz. 2 (cd. Rae)


-Wiesz... Tak naprawdę mamy podobne zainteresowania - kontynuowałam swój monolog - i tą samą pracę.
- I co z tego?! - Warknęła.
- A może chcesz walczyć? - Milczała. Musiałam znaleźć jej słaby punkt. Już mam. - No chyba cię rozumiem. Jeśli jest się sierotą i kaleką, która boi się stawić czoła swoim słabościom, to się nie walczy. - Moje słowa zadziałały jak płachta na byka. Rae gwałtownie się odwróciła do mnie warcząc. Zaczęła biec w moją stronę, a kiedy była o dwa kroki ode mnie, ja odsunęłam się w bok i za pomocą moich mocy korzeń, który był na drodze wadery powiększył się, przez co potknęła się i upadła. Ja w tym czasie znów stosując moich mocy, związałam ją roślinnością tak, że nie mogła wykonać żadnego ruchu.
- Proponuję sojusz. Ty będziesz ze mną rozmawiać, a ja nie będę cię atakować. - poluźniłam sznur z rośliny, który okalał jej pysk
- Po co mam mieć z tobą sojusz?! - warknęła, lecz już mniej agresywnie
- A może wolisz skończyć w się roku tego kwiatka, który rośnie obok ciebie?
- Niech ci będzie. Sojusz. - Nie sądziłam, że mi się uda, a tu niespodzianka
- Muszę jeszcze jedną sprawę wyjaśnić. Jestem Noodle i te obelgi nie były na serio, więc się za nie nie fochaj. Jasne?
- Jasne. Czy możesz mnie oswobodzić? - pstryknęłam, a wszystkie rośliny wróciły do swojej początkowej pozycji.
- Chcę abyś na to popatrzyła. - zdjęłam sakiewkę zrobioną z liści, którą cały dzień nosiłam. Podałam ją jej. - Co to jest? - Rea wyciągnęła z niej błękitny amulet
- Nie wierzę! - krzyknęła

<Rae?>

Przywileje

Wprowadzam coś takiego jak przywileje!

"Przywilej chłopa" - 3 op. w tyg. (za każde kolejne 2 BM):
  • 13 pkt. za krótkie op.
  • 23 pkt. za średnie op.
  • 33 pkt. za długie op.
"Przywilej gołoty" - 5 op. w tyg. (za każde kolejne 3 BM):
  • 15 pkt. za krótkie op.
  • 25 pkt. za średnie op.
  • 35 pkt. za długie op.

"Przywilej szlachcica" - 10 op. w tyg. (za każde kolejne 5 BM):
  • 20 pkt. za krótkie op.
  • 30 pkt. za średnie op.
  • 40 pkt. za długie op.
"Przywilej magnata" - 30 op. w mies. (za każde kolejne 8 BM):
  • 40 pkt. za krótkie op.
  • 50 pkt. za średnie op.
  • 60 pkt. za długie op.

Od Tempusa "Wreszcie jakaś wataha" cz. 1 (cd. chętny)

Wiał Auster1. Biegłem niczym dzianet2. Po chwili ujrzałem wilczą fozę3. Przystanąłem. Zza cienia wyszedł mój arcywróg.
- Witaj Tempusie. Podobno za twoją głowę można dostać sporo złota.
- Ponoć namiastek4 bardzo mnie ceni.
- Jakie to denerwujące, gdy mówisz tymi starodawnymi słowami.
- To archaizmy. – Warknąłem.
- Przecież mówiłem. A poza tym nie tylko namiestnik ceni twą głowę. Wataha Ancestora również.
Doskoczyłem mu do gardła, lecz on zniknął, a ja uderzyłem łbicą5 o głaz. Usłyszałem jego głos.
- Żegnaj odmiocie6!
Straciłem przytomność.
***
Obudziłem się pod sośnią7. Moje futro było sposoczone8, a łbica strasznie mnie bolała. Po chwili usłyszałem głosy wilków. Miałem nadzieję, że to nie była wataha Ancestora. Żałowałem, że zanim wyrwałem go z czasu, nie poszedłem do wyrocznicy9. Stanąłem na łapach i podszedłem do wilków. Zauważyłem jednego basiora i jedną waderę. Nagle zauważyli mnie.
- Kim jesteś?
- Jam jest10 Tempus. A wy?

<ktoś chętny?>

Słowniczek archaizmów użytych w op.:
1 Auster - wiatr południowy
2 dzianet - piękny koń
3 foza - kształt
4 namiastek - namiestnik
5 łbica - głowa
6 odmiot - wyrzutek
7 sośnia - sosna
8 sposoczone - okrwawione
9 wyrocznica - wyrocznia
10 Jam jest… - Ja jestem…

Tempus


Basior wielbiący archaizmy!

http://th07.deviantart.net/fs71/PRE/i/2013/093/1/b/glacial_freeze_in_the_lunar_realm_by_lunatiis-d60bkuh.png

Godność: Tempus
Nomida zaczarowane-szablony