niedziela, 12 listopada 2017

Od Skayres "Piżamowa impreza" cz. 3 (cd. Lucy)

Czyli piżamowa impreza...
Lucy zaczepiła mnie kilka dni wcześniej, aby omówić ze mną ewentualne pomysły i poprosić o pomoc. Niestety, od tamtego czasu nie podeszła do mnie więcej, chociaż mijałyśmy się codziennie w drodze do pracy. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy pojawiła się – po położeniu słońca sądząc o dwunastej – przed moim szałasem, razem z Severusem trzymającym ją pod ramię. Byłam niewyspana, panowałam nad swoim językiem jeszcze mniej niż zazwyczaj, więc zanim pomyślałam wypaliłam:
- Wyglądacie razem słodko, wiecie?
Nie zważając na ich zakłopotanie ziewnęłam, przeczesałam palcami jeszcze nierozczesane włosy, po czym gestem zaprosiłam ich do środka.
- Przepraszam za bałagan, dopiero wstałam. Domyślam się, że przyszliście omówić to wasze piżamowe przyjęcie, prawda? Mam już parę pomysłów – mówiąc szukałam swoich notatek w szufladach ręcznie zrobionego biurka – o. tu są. Wszystko macie porozpisywane, gdybyście czegoś nie zrozumieli, lub nie umieli odczytać, śmiało wpadajcie do mnie. Ostatnio mało kto mnie odwiedza.
Oparłam się o blat biurka i westchnęłam, myśląc o Anonimie. Nie rozmawiałam z nim już jakiś miesiąc, jedynie co jakiś czas, kątem oka widziałam czarną sierść w tłumie różnobarwnych wilków.
- Dziękuję ci, Skay - Lucy puściła już ramię Severusa. Zapewne zrobiła to wcześniej, tuż po mojej uwadze, ale ten drobny szczegół musiał mi umknąć. - czy wyrobiłabyś się z ozdobami na najbliższy wolny dzień? Oczywiście pomożemy, ale to ty najpewniej będziesz zajmowała się większością.
Sprawdziłam datę na krzywo powieszonym kalendarzu. Był dwudziesty pierwszy, do wyznaczonego terminu na imprezę zostały dwa dni.
- Jasne, że się wyrobię, dajcie mi jakieś dwie, trzy osoby i wszystko będzie zrobione - wyszczerzyłam zęby, szczerze wierząc w to, że uda mi się spełnić obietnicę
***
- Nie wyrobię się, nie ma opcji.
Od pięciu minut chodziłam po pokoju, mając nadzieję na to, że jakiś pomysł w końcu wpadnie mi do głowy. Niestety, nic takiego się nie stało, a pięćdziesięciu lampionów nadal nie było. Do pomocy dostałam tylko szczeniaki, co jakiś czas przychodziła także Lucy, choć ona raczej talentu plastycznego nie miała. Do przyjęcia zostało dwanaście godzin, a my byliśmy – jak to mówią ludzie – w lesie. Jeszcze nigdy w życiu nie żałowałam tak bardzo, że nie mam żywiołu iluzji. Mogłabym przygotować jakiś pokaz, lub zwyczajnie 'wyczarować' dekoracje. Wtedy nikt by nie zauważył, że jest sporo braków w organizacji. Niestety, musiałam zadowolić się żywiołem energii – a co za tym idzie – tworzeniem złocistych zwierzątek.
'A gdyby tak zrobić dekoracje z roślin?'
Pomysł był dobry, miałam rękę do roślin, wiedziałam skąd pozyskać najładniejsze okazy i jak przyspieszyć ich wzrost, niestety, ciężko będzie zrobić to wszystko w jedną osobę.
***
- Lucy! Lucy! Słuchaj, mam do ciebie prośbę, lubisz ziemię?
- Co?
- Czy lubisz ziemię, sadzić rośliny i pomagać wilkom w potrzebie?
- Załóżmy, że tak – Lucy patrzyła się na mnie z nieukrywaną podejrzliwością – mogę wiedzieć dlaczego pytasz?
- No przecież mówiłam, że potrzebuję pomocy, chodź, wytłumaczę ci – złapałam Lucy za rękę i poprowadziłam w kierunku mojego szałasu.
***
- Czy teraz rozumiesz, o co mi chodzi? - nie mogłam przestać się uśmiechać. Pomysł był genialny, a z pomocą Lucy na pewno wyrobimy się z ozdobami.
Zdecydowałam, że najlepszym miejsce na taką imprezę będzie duża polanka przy wodospadzie. Szum wody zapewni odprężenie, a wilka z żywiołem ognia można poprosić o ogrzewanie wody przy spadzie rzeki, tak, żeby woda była dostatecznie ciepła, by można w niej było spokojnie pływać.
- Wydaje mi się , że tak. To gdzie są nasiona które mam zasadzić?
- Szuflada, lewa strona biurka. Nasiona są w brązowym worku.
- Mam wziąć coś jeszcze?
- Nie, to wszystko. Zacznij je już sadzić. Za pięć minut dojdę, muszę tylko znaleźć środek przyspieszający rośnięcie. Minie godzinka i będziemy miały śliczne, rozłożyste kwiaty idealne na takie przyjęcie.
Lucy szybko wyszła z mojego szałasu, a ja chwilę później znalazłam środek przyspieszający rośnięcie. Mocą powietrza podniosłam dwadzieścia lampionów które zdążyłam zrobić, po czym wyszłam.

Niestety, jeszcze wtedy nie zauważyłam, że Lucy pomyliła szuflady.

<cd. Lucy?>
Nomida zaczarowane-szablony