piątek, 27 lutego 2015

Od Severusa "Chciałabym się do ciebie przyłączyć..." cz. 2 (cd. Leana)

- Rozumiem... - mruknąłem. Wadera milczała.
- Czyli mam rozumieć, że chcesz, aby ktoś cię nauczył polować?
- Hm... Po części tak.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Mimo tego, że wywodzę się z rodu królewskiego potrafię polować, ale nauczyciel ze mnie raczej marny.
- No to się przekonamy. - zaśmiała się wadera. - Kiedy rozpoczynamy nasz "kurs"?
- Hm... - zamyśliłem się. - Jutro?
- W porządku!
- Wydaje mi się, że teraz warto byłoby cię oprowadzić po terenach, nie uważasz?
- To chyba dobry pomysł. - uśmiechnęła się. W duchu cieszyłem się, że jednak Królestwo ma jakąś popularność... No jednak w tej chwili bardziej przypomina zwyczajną watahę, ale już nic na to nie poradzę. Praca i uwaga na pewno zwiększy jej sławę. Na razie raczej nie warto się tym przejmować, co ma być to będzie.
- Gdzie życzysz sobie iść najpierw? Na teren budowy, do lasów, w góry czy obejrzeć szałasy?
- Oh. Widzę, że macie się czym pochwalić.
- Nie powiedziałbym. Zawsze znajdą się jakieś lepsze miejsca od tych. - uśmiechnąłem się pocieszająco.
- No w sumie prawda. Ja i tak uważam, że tutaj będzie najładniej.
- Dziękuję w imieniu całego królestwa.
- Ależ proszę bardzo.
Ruszyłem z miejsca, a wadera wciąż pogodnie się uśmiechając podążyła za mną. Najwidoczniej rzeczywiście się jej tutaj spodobało.

<Leana? Brak pomysłu. I uważaj, byś nie zrobiła z Sevcia radosnego dzieciaka, bo on jest raczej poważny, lecz nie sztywny. Wstydzi się śmiać, nie krzyczy (żadnych wykrzykników przy jego wypowiedziach... Ewentualność stanowią niektóre przypadki, ale zdarzają się one dość rzadko) ;p>

poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Jemito "Spotkanie" cz. 1 (cd. Lucy)

Biegłem wyczerpany przez pustkowia... Już drugi raz w życiu... Pamiętam, było tak pół roku temu, gdy po kłótni z mymi rodzicami biegłem uciekając przed śmiercią... Potem odszedłem z drugiej watahy w jakiej byłem... Teraz biegłem tak samo jak wtedy, w takich chwilach zawsze przesuwają mi się obrazy z mojego życia przed kilkoma tragediami, jakie przeżyłem... Biegłbym tak dalej, gdyby... Nie to, że nagle z poślizgiem zatrzymałem się o mało co nie przewracając jakiejś obcej wadery.
Zjeżyłem sierść... Kto wie, może ona chce mnie zabić? Hmm...? Spytałem:
- Kim jesteś?
- Mam na imię Lucy - powiedziała wadera - A ty?
- Jemito, ale mów mi Mit - odparłem

<Lucy?>

Jemito


Pierwszy basior (prócz Severusa)!

http://fc08.deviantart.net/fs17/i/2007/205/4/1/Io___Joint_by_Hobden.jpg

Godność: Jemito

wtorek, 17 lutego 2015

Od Lucy "Ta ruina?" cz. 2 (cd. Severus)

Mozolnie maszerowałam za Severusem. Jałowa ziemia, zero istot wokół, brak sklepów, a co najgorsze... Żadnej kawiarni!
- A nie możemy zamieszkać w mieście? Gdzieś, gdzie są ludzie? Albo chociaż jakaś trawa? - zamruczałam smętnie, szurając pazurami po piachu.
- Nie przesadzaj, to miejsce potrzebuje tylko trochę pracy. - odpowiedział potulnie, rozglądając się z uśmiechem po zakamarkach doliny.
- Ale przez praca... - tu wzdrygnęłam się teatralnie - rozumiesz budowanie tego wszystkiego od podstaw?
- Dokładnie tak. - zamachał ogonem przyglądając się z podziwem tutejszym drzewom, jakby oceniał ich jakość i szukał dogodnego miejsca na stworzenie prowizorycznego schronienia.
- W takim razie życzę powodzenia! - prychnęłam siadając naprzeciw niego. Basior stanął zaskoczony, jakby uraziły go moje słowa.
- Mogłaś pójść do Białego Królestwa. - burknął wymijając mnie, a ja natychmiast poczułam wyrzuty sumienia, ale przecież nie mogłam przeprosić, na pewno nie tak od razu.
- Jak sobie chcesz. - wzruszyłam ramionami i z gracją powędrowałam w głąb lasu. Nie chciałam gdziekolwiek iść. Lubiłam go. Może nawet bardzo. A już na pewno nie miałam serca zostawiać go tu samego, chociaż pewnie poszłoby mu szybciej, gdyby nie chodziła za nim natrętna, nienaturalnie bijąca brązem wadera. Chyba powinnam go przeprosić. Albo zrobię coś lepszego!
***
- Severus... - wyszeptałam przepraszająco pukając w drewniane drzwi prowadzące do małej, przytulnej chatki. Poszło mu naprawdę szybko. I nagle w mojej głowie pojawia się lekko nieprzyzwoita myśl o Sevciu układającym pale... W ludzkiej wersji... Bez koszulki... Dziewczyno, o czym ty do cholery myślisz?!
- Lucy? - chłopak pomachał mi dłonią przed oczami. Dopiero teraz zorientowałam się, że stoję z nieobecnym wzrokiem, otwartym pyskiem i odrobinę wyciągniętym na wierzch językiem. Natychmiast odchrząknęłam, wyprostowałam się i zmieniłam w człowieka.
- Mam niespodziankę. Chodź. - z uśmiechem chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam za sobą zupełnie tak, jakby wcześniejsza sprzeczka w ogóle nie miała miejsca. Gdy byliśmy już wystarczająco blisko mojego drobnego upominku stanęłam za nim i zasłoniłam mu rękoma oczy, prowadząc do zbudowanego przeze mnie szałasu, gdzie na zrobionym prędko stoliczku czekała parująca kawa w kamiennych kubkach.
- Jak ty to zrobiłaś? - spytał mile zaskoczony, wpatrując się w naczynie.
- Nigdy się nie dowiesz. - roześmiałam się cicho, siadając na służącym za krzesło głazie. Severus spoważniał, sprawdzając konstrukcję.
- Jednak przy mocniejszym wietrze się zawali. - westchnął. Ściągnęłam brwi. Pierwszy raz ruszyłam się bezinteresownie, żeby go czymś zaskoczyć, a on krytykuje. To, że jest władczy często mnie irytuje.
Moje zdenerwowane spojrzenie skierowane do tyłu jego głowy jednak szybko ustąpiło delikatnemu uśmiechowi, na widok kawowego wąsika przy ustach chłopaka. Wzięłam chusteczkę i zbliżyłam dłoń do jego twarzy, jednak ten odsunął się nieco.
- Co ty próbujesz zrobić? - zapytał niepewnie.
- Ja tylko... - przechyliłam się, żeby wytrzeć mu górną wargę. - chciałam pomóc. Przepraszam, jeśli... - tu przerwałam, przygryzając wewnętrzną część policzka. Spuściłam wzrok i oparłam brodę o dłoń, natomiast łokieć ułożyłam na brzegu stolika.

<Sevciu?>

Od Leany "Chciałabym do ciebie się przyłączyć..." cz. 1 (cd. Severus)

- Szwendam się tak już kilka lat, chyba wyglądam jak jakiś skunks - z osamotnienia zaczęłam gadać sama do siebie. Wiedziałam że muszę się tylko przespać, miałam tak często. Położyłam się w jakiejś jaskini i zasnęłam. Następnego dnia, pomaszerowałam w nieznanym mi kierunki (jak zawsze). Po kilku minutach zauważyłam jelenia. "Nie jadłam od miesiąca"~pomyślałam i rzuciłam się na stworzenie. Trzymałam je za gardło, aż jego ciało przestało drgać. Gdy się posiliłam, wstałam i poczułam zapach: zapach basiora. Nie zwlekając pobiegłam za jego wonią. Gdy byłam na miejscu, stałam się niewidzialna i przyjrzałam się mu uważnie. Gdy go pooglądałam ze wszystkich stron, stanęłam przed nim i stałam się widzialna.
- Kim jesteś? - przybrał pytający wyraz twarzy.
- Jestem Leach, a ty? - nikt na nikogo nie warczał, po prostu staliśmy i rozmawialiśmy.
- Severus, miło mi - uśmiechnął się.
- Mi też miło. Słuchaj, mam takie pytanko...
- Jakie?
- Otóż, chciałabym do ciebie się przyłączyć...
- Nie ma sprawy!
Podskoczyłam z radości.
- Ja też mam pytanie. Czemu jesteś taka chuda?
- Szwendam się po lesie kilka lat, nie bardzo umiem polować...

<Severus? Długa historia...>

Leana

Druga wadera!

http://fc02.deviantart.net/fs71/i/2012/273/0/6/red_lights_by_hioshiru-d5gcdtd.png

Godność: Leana (czytaj: Liana)

Od Severusa "Ta ruina?" cz. 1 (cd. Lucy)

Kilkanaście, może i już kilkadziesiąt dni temu, rozpadła się Wataha Szlachetnego Kamienia, do której jeszcze niedawno miałem przyjemność należeć. Niestety uległa ona zniszczeniu, ponieważ pozostałe wilki zaczęły rozchodzić się do innych, "lepszych" watah lub po prostu podjęły się życia w roli samotnika.
- Daleko jeszcze? - stęknęła Lucy.
- Nie wiem... Pytasz się już 497 raz o to samo. - odparłem cierpliwie. Rzeczywiście Lucy nie należała do wader cierpliwych.
- A co, liczyłeś?
- Tak.
Lucy westchnęła przeciągle, po czym mówiła dalej:
- Obiecałeś mi królestwo, a jak na razie żadnego nie widziałam. Czyżby było niewidzialne?
Zaśmiałem się, na co ona rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Naprawdę tym mnie rozbawiłaś.
- A co jest w tym takiego śmiesznego?
- To, że tak nagle przecież nie pojawi się pałac. Trzeba go najpierw wybudować, tak samo jak wszystkie pozostałe budynki.
- Zaraz... Co? - zdumiła się zwalniając o tyle, że prawie stanęła w miejscu. Ja również zmniejszyłem prędkość, aby wadera nie została sama w tyle.
- Ale przecież mówiłeś, że...
- Mówiłem, że założymy własne królestwo, a nie dołączymy do już gotowego, co oznaczało tyle, że sami wybierzemy odpowiadające nam tereny, stworzymy wspólnotę i postaramy się ją jak najlepiej rozwijać i chronić. Rozumiesz?
- Mówisz, jakbym ja też była królową. Czy ja o czymś nie wiem?
- Teraz już chyba wiesz o wszystkim. - popatrzyłem na nią ze skupieniem. - A ty chciałabyś władać nad stadem wilków?
- Chcieć, chciałabym, ale ty jesteś typowym przywódcą. Nie chcę ci tego odbierać.
Zwiesiłem głowę, żeby nie zauważyła rumieńca, jaki się pojawił na moim pysku. Co jak co, ale i tak nie przepadam za pochwałami. Wydają mi się one... Dziwne. Od szczeniaka mam wrażenie, że jestem inny, niedoskonały. Że nie zasługuję na pochwały i władzę.
- Wąchasz ziemię, czy co? - zapytała Lucy zaciekawiona moim nietypowym zachowaniem. Uniosłem łeb wyżej, żeby rzeczywiście tak to nie wyglądało.
- Nie. Ja tylko tylko... - urwałem, bo mój wzrok przykuła duża, otwarta przestrzeń, jaką miałem przed sobą. Stanąłem w miejscu. Wyglądała na niezamieszkałą, ponieważ była nie była dość zadbana.
- A może by tak tutaj zamieszkać? Wygląda idealnie.
Lucy gapiła się na przestrzeń z szeroko otwartymi oczami.
- W tej runie?
- Tak.
- Chyba śnisz!
- Mnie się tu podoba. - rzekłem przyspieszając kroku, by się trochę rozejrzeć po okolicy. Lucy westchnęła i z ociąganiem podążyła za mną.

<Lucy?>

Lucy

Doradczyni króla!

http://republika.pl/blog_sy_5106111/7930926/tr/aza.jpg

Godność: Każdemu przedstawia się jako Lucy i tylko taką formę przyjmuje, choć naprawdę nazywa się Lucille Valentine

poniedziałek, 16 lutego 2015

Nomida zaczarowane-szablony