wtorek, 24 marca 2015

Od Anastasi "Jak się tu znalazłam?" cz.1 (cd. chętna wadera)

Spojrzałam ostatni raz na Demetrię - moją opiekunkę, która była nimfą, i odeszłam. Mieszkałam z driadami i nimfami w samym środku puszczy. Dopatrzyć się tu jakiegoś wilka! Ja nie jem mięsa, więc jedynym moim hobby było tworzenie nowych zwierząt.
Zmieniłam się w driadę i wsiadłam na grzbiet czystego już konia. Klacz w niemal wszystkich kolorach tęczy zarżała przyjaźnie na powitanie.
http://www.tapetus.pl/obrazki/n/64820_kolorowy-kon-blask.jpg
Spojrzałam jej w oczy. Galia położyła się. Była mi posłuszna. Sama wychowałam ją od małego. Zrodziła się z życiodajnego kwiatu, który zresztą też sama pielęgnowałam. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszej nauczycielki od Demetrii.
- Nie pora na wspominki. Musicie biec. - Zaśmiała się Dem.
Wsiadłam na jaskrawy grzbiet klaczy i bez namysłu popędziłam ją do cwału. Moja pupilka zręcznie omijała każde drzewo. Biegała tu od małego i mogła wybiec z lasu mając zamknięte oczy. Trudno się więc dziwić, że biegła jak koń wyścigowy na otwartym polu. Zatrzymałam się przy krawędzi lasu. Zsiadłam z niej i złapałam postronek. Nie mogłam sobie wyobrazić założenia na biedaczkę siodła. Sznurek obwiązany wokół szyi konia był ostatecznością. I tak nigdy nie spadałam.
Raziło mnie słońce. Z mojej lewej strony wciąż było słychać śpiew ptaków i szumy zwierząt, które wyglądały do mnie tęsknie zza krawędzi drzew. Szłam tak rozmyślając o swoich sprawach. O tym, jak te potwory mnie porzuciły i jak znalazły mnie młode driady. Klacz zahamowała i zawisłam na chwilę w powietrzu. Jakby znikąd znalazłam się w kanionie.
- Kolejny i nie ostatni raz uratowałaś mi życie - Mówiłam patrząc na kamienie spadające po skałach w dół, i w dół, i w dół. - "Zawsze mi się to przytrafia"
- Dobra, bo ci się w głowie zakręci - Rzuciła po czym wciągnęła mnie. Nie lubiła mówić. Szłam skrajem tego kanionu jakiś czas, po czym bez namysłu wsiadłam na konia, zrobiłam okrążenie w galopie i dałam sygnał do skoku. Zrobiła to bez strat miękko lądując jakieś 5 metrów dalej. Z sześcioma byłby mały problem. Wędrowałyśmy teraz żwawym truchtem aż klacz się nie zmęczyła. Trzeba było zsiadać.
- Zatrzymajmy się tu na noc - Było to drugie i ostatnie zdanie wypowiedziane przez nią tego i następnego dnia. Nie miała ochoty, by ktoś nakrył ją na tym, że mówi. Rozgrzałyśmy się przy ognisku. Nuciłam pod nosem słowa znanej mi piosenki, którą przetłumaczyłam już dawno, ale wolę śpiewać ją w ten sposób:

Menya polnostʹyu net,
Absolyutno vserʹyez.
Situatsiya help.
Situatsiya SOS.

Ya sebya ne poymu
Ty otkuda vzyalasʹ?
Pochemu, pochemu?
Na tebya povelasʹ

Vyklyuchayetsya svet
YA kuda-to lechu
Bez tebya menya net
Nichego ne khochu

Eto medlennyy yad
Eto svodit s uma
A oni govoryat - vinovata sama


Ya soshla s uma, ya soshla s uma
Mne nuzhna ona, mne nuzhna ona, mne nuzhna ona!
Ya soshla s uma, ya soshla s uma
Mne nuzhna ona, mne nuzhna ona
YA SO-SHLA S U-MA


Bez tebya ya ne ya
Bez tebya menya net
A oni govoryat, Govoryat eto bred
Eto solnechnyy yad Zolotyye luchi
A oni govoryat Nado srochno lechitʹ

Ya khotela zabytʹ do upora i vniz
Ya schitala stolby i rasteryannykh ptits
Bez tebya menya net, otpusti. otpusti.
Do ugla po stene, mama-papa prosti..

Ya soshla s uma, ya soshla s uma
Mne nuzhna ona, mne nuzhna ona
Ya soshla s uma, ya soshla s uma
Mne nuzhna ona, mne nuzhna ona

YA SO-SHLA S U-MA
MNE NUZHNA ONA!

Raz, dva posle pyati
Ma-ma papa prosti
Ya so-shla s u-ma

Raz, dva posle pyati
Ma-ma papa prosti
Ya so-shla s u-ma

YA soshla s uma, ya soshla s uma
Mne nuzhna ona, mne nuzhna ona, mne nuzhna ona!
YA soshla s uma, ya soshla s uma
Mne nuzhna ona, mne nuzhna ona

YA SO-SHLA S U-MA!
MNE NUZHNA ONA!


Galia zarżała cicho.
- Wiem, skrzeczę jak kura.
Klacz kręciła łbem tak długo, aż zaczęłam znowu nucić refren tym razem po swojemu:
- Zwariowałam... Zwariowałam... Potrzebuję jeeej...
Temu krakaniu towarzyszyło moje głośne ziewnięcie i zanim się obejrzałam obie usnęłyśmy.
Po przebudzeniu się jedyne, co zdążyłam dojrzeć to dogorywanie płomyka. Potem spojrzałam na moją klacz, która wbrew pozorom nie spała. Uderzyła mnie ogonem na wznak i poruszyła uszami, ale ja nie ruszyłam się aż usłyszałam głos obcej wadery. W końcu wilk!
- Kim ona jest?
- Nie wiem, ale to może być wilk.
- Masz rację, nic nie jest wykluczone.
Usłyszałam kroki, zmieniłam się w wilka i podążyłam za obcymi. Galia poruszała się bezszelestnie z opuszczoną głową. Rozmyślałam o tym, kim oni są, kiedy jak zwykle potknęłam się o wystający korzeń i wpadłam prosto na waderę.
Wstałyśmy. Obca z którą się zderzyłam jeszcze się otrzepywała, gdy basior stojący obok się odezwał.
- Kim jesteś?
- Na imię mam Anastasia i pochodzę z dzikiej puszczy będącej daleko stąd, a to jest moja wierna klacz - Galia. Odeszłam z moich rodzinnych stron, by odnaleźć wilki zwane przez tamtejsze istoty "zachodnimi".
- Masz rodzinę?
- Wataha o żywiole ognia... - Spojrzałam na błękitne plamy zdobiące moją sierść.
- A więc dobrze, Anastasio. Ufam, że masz pokojowe zamiary. - Powiedział dostojnie basior. - Pozwól, że zaprowadzę cię na tereny mojej watahy.
- Moment. Teraz ja zadam wam parę pytań...

<Severus? Jakaś wadera?>

Anastasia

To już piąta wadera!

https://fc08.deviantart.net/fs70/f/2013/178/6/a/summer_falls_by_capukat-d6awjxk.png

Godność: Anastasia

Od Rae'i "Zagadka" cz. 1 (cd. chętna wadera)

Byłam niepewna swoich kroków w nowej watasze. Księżyc świecił tu inny, a niestety, słońce również było. Być może tutaj jest moje miejsce, lecz moje uczucia były rozwiane.
Wiatr lekko powiewał mą sierścią, lekki i dostojny jego szum działał na mnie kojąco. Mogłam więc choć na chwilę zapomnieć o przykrej rzeczywistości.
Zaczęłam odczuwać głód. Pomyślałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie jednak przeczekanie tej potrzeby. Spacerowałam spokojnie dalej. Czułam tysiące najróżniejszych zapachów, oraz setki odgłosów i rozmów innych wilków. Wiem, że może się to wydawać śmieszne, ale taka jest prawda. Mam bardzo dobry wzrok, słuch i węch.
Stawiałam kolejno łapy i myślałam. Myślałam, o tym, jaki to księżyc jest piękny. Jego światło odbijało się na moim futrze. Byłam w pełni uspokojona i odprężona. Stanęłam więc i zaczęłam wpatrywać się w księżyc. Myślałam, że nic mi tego nie przerwie. Myliłam się.
Zza siebie usłyszałam głos. Wilczy głos. Z tego, co usłyszałam, była to wilczyca.
- A ty to... Rae? Tak? - zapytała wesoło. Nie wiem, skąd ta energia i uśmiech na jego, bądź jej pysku. Nie miałam ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Milczałam więc udając, że tego nie słyszałam. Próbowałam ponownie się odprężyć, jednak znów usłyszałam ten sam głos.
- Hej, przecież wiem, że mnie słyszysz. Masz przecież taki "wspaniały słuch". - tym razem, wraz z wypowiadanymi słowami śmiała się. To mnie zirytowało, lecz nadal milczałam. Nie chciałam pogaduszek. Niech wreszcie pójdzie zająć się innym wilkiem.
- Czemu jesteś taka ponura? - wadera śmiała się.
Miałam jej dość, więc złowrogo odwróciłam w jej stronę moją głowę. Oczy świeciły mi się, na niebiesko. Światło księżyca nadawało grozy mojemu spojrzeniu. Zauważyłam, że jest to jedna z wader z tej watahy. Nie wiem która. Wyszczerzyłam kły, zaczęłam warczeć na znak, żeby się oddaliła. Obróciłam się całym ciałem w jej stronę. Warcząc, powiedziałam tylko:
- Zostaw mnie w spokoju.
- No dobra, dobra... Myślałam, że chociaż z Tobą da się pogadać...
- Nie da się. - odrzekłam i zaczęłam z wyszczerzonymi kłami biec w jej stronę. Przegoniłam ją, i wróciłam do wcześniejszego zajęcia. Zauważyłam, że ona nadal tutaj jest. Powiedziałam więc cichym głosem:
- Czego tutaj chcesz?
- Po prostu... Znalazłam coś, a skoro masz dobry wzrok, myślałam, że na to zerkniesz.
- Nie. - parsknęłam.
- No dobra... Ale może chociaż... No dobra... Ty sztywna i ponura, głupia idiotko, trzeba się cieszyć z życia. Ale skoro wolisz do końca życia być taką jak jesteś teraz, to marnie z Tobą.
Milczałam.

<Wadera?>

sobota, 21 marca 2015

Od Severusa "Ta ruina?" cz. 3 (cd. Lucy)

Uśmiechnąłem się lekko widząc jej zmieszanie. Najwyraźniej uznała, że jestem na nią zły.
- Nic się nie stało.
- Na pewno? - upewniła się podnosząc niepewna wzrok, próbując wyczytać z moich oczu, czy mówię prawdę, czy zamierzam ją zrobić w balona.
- Tak, oczywiście.
- To dobrze... - mruknęła wciąż zawstydzona patrząc do wnętrza kubeczka. Również popatrzyłem na kawę. Tak bardzo przypominała mi ona mój dawny dom oraz panujące tam zwyczaje...
- Wiesz, to bardzo miło z twojej strony, że pomyślałaś o tym, by przygotować kawę. Jest bardzo smaczna.
- Dziękuję.  To jest tak właściwie moją pasją. Bez tego nie potrafię żyć. Zapach świeżo mielonych ziaren kawy, skórek pomarańczy, cynamonu czy innych przypraw, spienionego mleka... - rozmarzyła się lekko przymrużając oczy. Pokiwałem w zamyśleniu głową.
- To widać gołym okiem... Po raz pierwszy od kilku lat mogę wypić filiżankę kawy. Niemalże zapomniałem jak smakuje, lecz od samego aromatu zdołałem sobie to przypomnieć... Niestety, ale we Watasze Szlachetnego Kamienia nie było tej prawdziwej kawy, tylko magiczna, o naturalnym, słodszym smaku, bardziej przypominającym watę cukrową. Może i mojemu bratu by ona zasmakowała, gdyż nie znosi kawy.
- Zaraz... Nie lubi kawy?
- No niezbyt. Od samego zapachu ma mdłości. To jego słaby punkt. - wywróciłem oczami.
- Jak można nie lubić kawy? - zbuntowała się dziewczyna. Wyglądała na zbulwersowaną.
- Wygląda na to, że jakoś można. I to właśnie on uważa mnie za dziwaka.
- Ciebie? On sam jest dziwny. Nie znoszę wilków, które nie mogą przełknąć tego niebiańskiego napoju! Toż to mieszanka nektaru, ambrozji i afrodyzjaku w jednym!
- Chyba masz rację. - zaśmiałem się cicho biorąc łyk kawy.
- A właśnie... Opowiesz mi trochę o nim? Jesteście do siebie tacy podobni? Mówiłeś chyba tylko tyle, że to twój starszy bliźniak, jest królem wilczej stolicy, czyli Białego Królestwa i tyle, że wyrządził ci okropną krzywdę wysyłając cię bez powodu do innego wymiaru. No i jest strasznym idiotą, bo nie lubi kawy. - rzekła stukając delikatnie paznokciami o ściankę kubka.
- Podobni chyba tylko z wyglądu... No więc jak już chyba wiesz na imię mu Glory. Rozróżniano nas chyba tylko i wyłącznie po odmiennych kolorach oczu. On miał błękitne, tak jak bezchmurne niebo w gorący, wakacyjny dzień, a ja krwistoczerwone, przez co często naśmiewano się, że jestem jakąś dziwną krzyżówką wilka i wampira, co było kompletną bzdurą. W każdym razie sprawialiśmy pozór zgodnego rodzeństwa, kryjąc rosnący z każdym dniem spór. Ojca nigdy nie widzieliśmy... No może i widzieliśmy, ale nawet go już nie pamiętamy. Matka zaginęła, gdy mieliśmy po 2 lata. Wtedy narodziła się nasza siostra, a Glory objął władzę. Wtedy kompletnie oszalał. Siostrą była jak się domyślasz Fire, którą już zdążyłaś poznać. Niestety, ale ja też nie wiem co się z nią stało. Zdaję sobie sprawę tylko z tego, że była ona szpiegiem Glorego, gdyż odeszła bez słowa z Watahy Szlachetnego Kamienia dzień przed oficjalnym rozpadem. Czuję, że to między innymi dzięki niej stało się to co stało. Wiem, że może się zdawać, że jestem potworem, ponieważ oskarżam o coś takiego własną siostrę, ale taka jest prawda.
- Zaraz... Czyli moja prawie-przyjaciółka zniszczyła nasze życie? I całą watahę? Celowo? - zdumiała się Lucy.
- Tak... Ale patrząc na to od innej strony, to gdyby nie to, to Czarne Królestwo nigdy by nie powstało, a Fire i Glory nie myśleliby, że wąchamy kwiatki od spodu.
Dziewczyna roześmiała się.
- Zaczynasz mówić zupełnie jak ja.
- Wygląda na to, że spędzam z tobą za dużo czasu.
- A to źle? - spoważniała.
- Nie. Wreszcie przestanę być sztywniakiem i trochę "znormalnieję".
- Nie musisz... Czasami odbieganie od normy jest wyjątkowe i za razem bardzo interesujące. Przykuwasz w ten sposób uwagę innych. Nie zmieniaj się.
Popatrzyłem na nią nic nie mówiąc. Ma trochę racji... Jak to by powiedziała moja rodzicielka: "inność jest fajna", co było jej życiowym mottem. Lucy dopiero po chwili zrozumiała, co powiedziała i zawstydzona po raz kolejny spuściła wzrok.
- Rozumiem... - odparłem przerywając kłopotliwe milczenie. Lucy jednak wciąż chyba nie wiedziała, jak ma się wytłumaczyć.

<Lucy? Brak weny>

wtorek, 17 marca 2015

Od Noodle "Jak dołączyłam?" cz. 1 (cd. Severus)

Nie wiem ile już idę. Od dawna nie widziałam innego wilka. Nie wymówiłam ani jednego słowa od czasu rozmowy z tamtym lekarzem. Nie miałam odwagi stawić czoła prawdziwemu problemowi. Niestety.
- Czemu znowu zawracam sobie tym głowę? Chyba muszę pomedytować. - pomyślałam - Teraz tylko znaleźć jakieś źródło. Postaram się je wyczuć. - Przystawiłam swój nos do ziemi. - To chyba niedaleko. Ponownie przybliżyłam nos do ziemi. Jakieś pięć minut drogi. A może dziesięć? Nie. To na pewno około pół godziny. Co się ze mną dzieje?! Coś chyba zakłóca sygnał. - Zaczęłam nasłuchiwać - To na pewno zwierzę, ale jakie? - Skradałam się do miejsca z którego dobiegły odgłosy. - Własnym oczom nie wierzę! To jest wilk! - Na polanie stał czarny basior. Był przystojny. - Może ma watahę? A może jest samotnikiem jak ja? Spytać się go? - Pokusa była silniejsza ode mnie. Podeszłam do niego od tyłu. Nagle on się odwraca.
- Kim jesteś? - warknął, ale w jego głosie było słychać zdziwienie. Po prostu mnie zatkało. Dawno nie słyszałam głosu innego wilka. Był taki... taki... niezwykły!
- Mów! - zeszłam na ziemię.
- Jestem wilkiem.Tak jak ty. - Nareszcie mogłam być taka jak na początku. Pyskata i wścibska. Na moim pysku pojawił się c chytry uśmiech.
- Nie wciskaj kitu. Kim jesteś?
- Ja już odpowiedziałam na twoje pytanie. Teraz twoja kolej. Czy jesteś do mnie negatywnie nastawiony?
- To już zależy od tego czy mi odpowiesz. - Jego stanowczość zaczęła wzbudzać moje zaufanie.
- Dobra. Jestem Noodle. Jestem wilkiem samotnikiem. A ty?
- Jestem Severus - w tym momencie jego głos przybrał spokojny ton - przywódca watahy Czarnego Królestwa. Może chciałabyś si do nas przyłączyć? - Odparł z uśmiechem. Nigdy nie myślałam o osiedleniu się gdzieś na stałe.
- A ile jest w niej wilków?
- Pięć. - Na szczęście. Jeżeli byłoby z dwadzieścia oszalała bym.
- Dobrze. Przyłącze się
- Choć za mną to pokażę Ci tereny i przedstawię inne wilki.- już polubiłam Severusa, a znamy się tylko kilka minut.

<Servus?>

Noodle

Wadery mają przewagę liczebną!

 http://fc01.deviantart.net/fs20/f/2007/228/f/7/__The_Sparklish_Blue_Husky___by_chaoslavawolf.jpg

Godność: Noodle (czytaj Nudel)

poniedziałek, 9 marca 2015

Od Rae'i "Jak dołączyłam?"

Szłam przez wiele nocy, w poszukiwaniu nowego, pięknego terenu otoczonego ciemnością i złowrogą ciszą. Spieszyło mi się, aby zdążyć przed świtem. Nienawidzę dnia.
Po kilku godzinach księżyc zaczął zanikać. Już czas schować się w cieniu... Zaczęłam szukać odpowiednio zacienionego miejsca, z którego nikt by mnie nie dostrzegł. Po kilkuminutowym szaleńczym poszukiwaniu znalazłam jaskinię, w której było bardzo ciemno.
- Coś dla mnie... - wyszeptałam, po czym ukryłam się w jamie.
Nie zwróciłam jednak uwagi na pewien szczegół... Tam był wilk. Był ciemnoszary, i wpatrywał się na mnie.
- Czego tu chcesz? - warknął.
Milczałam. Nie miałam pojęcia, co mam odpowiedzieć.
- Czego, tu, chcesz?! - powtórzył pytanie.
- Ja? Ja, jako czystej krwi nocny wilk przybyłam schować się tutaj, przed oczekującym właśnie dniem. - odpowiedziałam w końcu dominującym i lekko zniżonym głosem.
- A więc, chowasz się tutaj? - zapytał spokojnie.
- Tak. - odrzekłam.
- Niestety, to są tereny mojej watahy, co prawda małej, ale o silnym charakterze.
Rozmyśliłam się. Milczałam przez dłuższy czas myśląc, czy przypadkiem nie warto byłoby dołączyć. Potrzebowałam pilnie ochrony przed światłem, więc bez namysłu zapytałam:
- Mogłabym więc dołączyć?
- Tak... Miejsca w watasze jest sporo. - odrzekł spokojnie basior.
- Rozgość się, a ja powiadomię innych. - dodał.
Nie odpowiedziałam, lecz pobiegłam w głąb jaskini.

Rae

Piąty wilk!

http://fc00.deviantart.net/fs70/i/2014/150/d/6/miracle_in_the_sky_by_saiccu-d7kbkde.png

Godność: Rae
Nomida zaczarowane-szablony