Zaczęło mi się nudzić ciągłe siedzenie w szałasie. Może się przejdę i
zapoznam z terenami? A co innego mogę porobić? Nic. Wyszłam z szałas i
rozejrzałam się. Było tu nawet ładnie. Trochę mało kwiatów. Może to
kiedyś zmienię. Przechadzając się zobaczyłam kilka domów i szałasów. Po
dziesięciu minutach miałam ochotę na medytację. Znalazłam najbliższe
źródełko i tam usiadłam. Zaczęłam medytować. Kiedy powoli zaczęłam się
odpręża coś mi to przerwało. Otworzyłam szybko oczy i wstałam. Jakiś
wilk obok mnie stał. Miał czerwoną sierść. Na brzuchu, klatce piersiowej
i na nogach jej barwa była biała. Posiadał wielkie, kruczo-czarne
skrzydła. Był przystojny, ale nie do końca w moim typie.
- Kim jesteś? - spytał się. Nie mogłam w jego głosie rozszyfrować uczucia. Może lekka radość? Chyba nie.
- Jestem Noodle. - nie chciało mi się z nim droczyć - A ty?
- Jestem Jemito. Należę do Czarnego Królestwa.
- Ja również. - wyglądał na zdziwionego. Chyba się nie orientował z nowinkami. - Należę już tak około dwóch tygodni.
- OK. - powiedział wolno - Jakimi władasz żywiołami, jeśli mogę wiedzieć?
- Wodą, ciszą i naturą. A ty? - ta rozmowa była jakaś sucha.
- Mrokiem, śmiercią i życiem. - Szczerze myślałam, że będzie miał coś wspólnego z ogniem, a tu proszę.
<Jemito? Nie mam specjalnie pomysłów>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz