Była noc. Biegłem przez jakieś zarośnięte, opuszczone pole. Za sobą
słyszałem powarkiwanie trzech wilków, gonili mnie chyba. Trochę
przesadziłem z tym żartem, ale żeby od razu się tak denerwować?
Nie zwalniałem. Musiałem ich jakoś zgubić. Przyśpieszyłem i dotarłem na
polanę. Poznawałem to miejsce, choć było ciemno i jedyne światło dawał
jasny księżyc.
Wbiegłem na ścieżkę, przeskoczyłem kilka zwalonych drzew oraz rów z wodą. Wilki były coraz dalej, ale to jeszcze nie fakt, że zgubiłem ich na dobre. Biegłem dalej skręcając w zarośla, lecz potknąłem się o wystający korzeń. Padając z hukiem, uniosłem głowę i ujrzałem zawieszone pnącza nad
jaskinią odchyliłem je łapą. Okazało się, że to przejście, chociaż
przechodziłem tą drogą dużo razy, a owego korytarzu nie zauważyłem. Od razu
wszedłem tam, zakryłem przejście i szybko
dotarłem na koniec tunelu. Kolejny raz byłem na łące, ale na ładniejszej niż tamta:
trawa była bardziej miękka i łaskotała w łapy. Zaciekawiony pobiegłem
dalej. Drzewa układały się w ścieżkę. Natychmiast wyczułem, że niedaleko mieszka jakaś
wataha. Postanowiłam się tam udać.
- Ciekawe czy mnie przyjmą - wyszeptałem sam do siebie i zbliżałem do nich coraz bardziej. Było jeszcze wcześnie i ciemno, dlatego usiadłem pod
drzewem, iż pomyślałem że w dzień będzie lepiej jak do nich pójdę. Ogarnął
mnie sen. Nie wiem ile spałem, ponieważ kiedy otworzyłem oczy świeciło
poranne słońce, a obok stał duży basior. Przyglądając mi się pewnie
próbował odgadnąć kim jestem i co tu robię, oraz jakie mam
zamiary. Wstałem i spojrzałem na niego zaciekawiony.
- Cześć - rzekłem spokojnie.
- Cześć co tutaj robisz? To zajęty teren.
- Tak, wiem... mógłbym dołączyć?
- Oczywiście, że możesz. Miejsca jest dużo. - powiedział spokojnie.
- Dzięki - odparłem lekko zdziwiony, ale zadowolony z odpowiedzi.
- Jak się nazywasz?
- Warror.
- Oprowadzić cię po terenie? - spojrzał w moją stronę.
- Nie trzeba, poradzę sobie - pobiegłem zwiedzić moją nową watahę i zawyłem radośnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz