wtorek, 17 lutego 2015

Od Lucy "Ta ruina?" cz. 2 (cd. Severus)

Mozolnie maszerowałam za Severusem. Jałowa ziemia, zero istot wokół, brak sklepów, a co najgorsze... Żadnej kawiarni!
- A nie możemy zamieszkać w mieście? Gdzieś, gdzie są ludzie? Albo chociaż jakaś trawa? - zamruczałam smętnie, szurając pazurami po piachu.
- Nie przesadzaj, to miejsce potrzebuje tylko trochę pracy. - odpowiedział potulnie, rozglądając się z uśmiechem po zakamarkach doliny.
- Ale przez praca... - tu wzdrygnęłam się teatralnie - rozumiesz budowanie tego wszystkiego od podstaw?
- Dokładnie tak. - zamachał ogonem przyglądając się z podziwem tutejszym drzewom, jakby oceniał ich jakość i szukał dogodnego miejsca na stworzenie prowizorycznego schronienia.
- W takim razie życzę powodzenia! - prychnęłam siadając naprzeciw niego. Basior stanął zaskoczony, jakby uraziły go moje słowa.
- Mogłaś pójść do Białego Królestwa. - burknął wymijając mnie, a ja natychmiast poczułam wyrzuty sumienia, ale przecież nie mogłam przeprosić, na pewno nie tak od razu.
- Jak sobie chcesz. - wzruszyłam ramionami i z gracją powędrowałam w głąb lasu. Nie chciałam gdziekolwiek iść. Lubiłam go. Może nawet bardzo. A już na pewno nie miałam serca zostawiać go tu samego, chociaż pewnie poszłoby mu szybciej, gdyby nie chodziła za nim natrętna, nienaturalnie bijąca brązem wadera. Chyba powinnam go przeprosić. Albo zrobię coś lepszego!
***
- Severus... - wyszeptałam przepraszająco pukając w drewniane drzwi prowadzące do małej, przytulnej chatki. Poszło mu naprawdę szybko. I nagle w mojej głowie pojawia się lekko nieprzyzwoita myśl o Sevciu układającym pale... W ludzkiej wersji... Bez koszulki... Dziewczyno, o czym ty do cholery myślisz?!
- Lucy? - chłopak pomachał mi dłonią przed oczami. Dopiero teraz zorientowałam się, że stoję z nieobecnym wzrokiem, otwartym pyskiem i odrobinę wyciągniętym na wierzch językiem. Natychmiast odchrząknęłam, wyprostowałam się i zmieniłam w człowieka.
- Mam niespodziankę. Chodź. - z uśmiechem chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam za sobą zupełnie tak, jakby wcześniejsza sprzeczka w ogóle nie miała miejsca. Gdy byliśmy już wystarczająco blisko mojego drobnego upominku stanęłam za nim i zasłoniłam mu rękoma oczy, prowadząc do zbudowanego przeze mnie szałasu, gdzie na zrobionym prędko stoliczku czekała parująca kawa w kamiennych kubkach.
- Jak ty to zrobiłaś? - spytał mile zaskoczony, wpatrując się w naczynie.
- Nigdy się nie dowiesz. - roześmiałam się cicho, siadając na służącym za krzesło głazie. Severus spoważniał, sprawdzając konstrukcję.
- Jednak przy mocniejszym wietrze się zawali. - westchnął. Ściągnęłam brwi. Pierwszy raz ruszyłam się bezinteresownie, żeby go czymś zaskoczyć, a on krytykuje. To, że jest władczy często mnie irytuje.
Moje zdenerwowane spojrzenie skierowane do tyłu jego głowy jednak szybko ustąpiło delikatnemu uśmiechowi, na widok kawowego wąsika przy ustach chłopaka. Wzięłam chusteczkę i zbliżyłam dłoń do jego twarzy, jednak ten odsunął się nieco.
- Co ty próbujesz zrobić? - zapytał niepewnie.
- Ja tylko... - przechyliłam się, żeby wytrzeć mu górną wargę. - chciałam pomóc. Przepraszam, jeśli... - tu przerwałam, przygryzając wewnętrzną część policzka. Spuściłam wzrok i oparłam brodę o dłoń, natomiast łokieć ułożyłam na brzegu stolika.

<Sevciu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony