niedziela, 18 września 2016

Od Onyx'a "Nocna przygoda" cz. 1 (c.d Istoria)

- Onyx. - usłyszałem szept przy moim uchu. Uchyliłem lekko powieki. W ciemności dostrzegłem wyróżniające się, błyszczące oczy.
- Onyx. - szept się powtórzył, stając się bardziej ponaglający. Podniosłem się delikatnie dają mojemu rozmówcy do zrozumienia, że go słyszę.
- Onyx.
- CO?! - warknąłem zdenerwowany.
- Mama już śpi. Chodźmy.
Spojrzałem zdziwiony na Istorię.
- Gdzie?
- Na zewnątrz. Dzisiaj tak pięknie świecą gwiazdy, proszę, musimy je zobaczyć! - Istoria trzęsła się z podekscytowania. Zganiłem ją wzrokiem.
- Nie możemy wychodzić sami.
- Daj spokój! Masz zamiar spędzić taką piękną noc w szałasie?!
- Miałem zamiar spędzić tą 'piękną noc' na spaniu. - mruknąłem z powrotem się kładąc.
- Wiedziałam że nie można na ciebie liczyć! - prychnęła Istoria, kierując się w stronę wyjścia. - Nie wiem jak ty, ale ja idę! - powiedziała stanowczo, opuszczając szałas.
Jeszcze raz spojrzałem na śpiące oblicze mamy i w ciszy wyszedłem z szałasu.
***
- Onyx! Jednak jesteś!- usłyszałem rozradowany głos Istorii. Stała parę metrów od szałasu, a jej sierść lśniła w blasku księżyca. Oczy błyszczały jej z podekscytowania.
- Umiesz wyć? - spytała wręcz skacząc z radości.
- Wyć? Nie... - mruknąłem, podchodząc do niej.
- Ja też nie! Ale dzisiaj będę wyć! - powiedziała pewna siebie, po czym odwróciła się ode mnie. Zaczęła biec. Jej łapy co chwilę odbijały się od ziemi. Wbiegła na niską, łysą górkę. Zatrzymała się nagle, i przysiadła. Wzniosła pysk ku niebu i zawyła.
Dźwięk który z siebie wydała zupełnie nie przypominał wilczych wyć. Był cienki i piskliwy, tak jakby zawył kanarek. Zaśmiałem się.
Dołączyłem do siostry. Biegłem powoli ze względu na plączące mi się łapy. Próbowałem skupić się na widoku przede mną, co poskutkowało podwinięciem się mojej łapy, i wywróceniem się na brzuch. Rozpłaszczyłem się o górkę i zacząłem powoli się zsuwać. Próbowałem podnieść się, ale każda moja próba kończyła się niepowodzeniem. W końcu zjechałem na sam dół górki. Istoria zaczęła się śmiać ze mnie. Tarzała się ze śmiechu, a ja patrzyłem na nią zażenowany. Ponowiłem próbę wejścia pod górkę, tym razem z pozytywnym skutkiem. Przysiadłem koło siostry i spojrzałem w księżyc.
Był piękny. Wypełniło mnie dotychczas nieznane uczucie. Ogromna radość. Radość wypełniała mnie całego. W końcu czułem, że zaraz wybuchnę od tej radości. I wtedy zawyłem.
Również brzmiało to nienaturalnie, bardzo piskliwie. Istoria zaśmiała się, a ja do niej dołączyłem. Istoria zaczęła się tarzać. Uśmiechnąłem się.
Następne zdarzenia nastąpiły bardzo szybko. Istoria odwróciła się, z zamiarem wstania. Straciła równowagę, i upadła na bok. Zaczęła się zsuwać z drugiego boku góry, wpadającego łagodnie do wody. Próbowała zaprzeć się łapkami, ale nie dawała rady. Zapiszczała żałośnie i wpadła prosto do jeziorka.

(Istoria?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony