środa, 3 maja 2017

Od Selene "Dom, którego nigdy nie było" cz. 3 (cd. Iro)

- Nie... Jeszcze nie dołączyłam do żadnej watahy... - odpowiedziała mu ciut niepewnie.
Był szczeniakiem, ale chyba już trochę większym, a ja jestem jeszcze na domiar złego nieśmiała. Z drugiej strony sprawiał wrażenie sympatycznego. Raczej nie zamierzał rzucić się na mnie z pazurami.
- A weszłam na teren jakiejś? - zapytałam.
Popatrzył na mnie zamyślony.
- Tak, ale nie wiesz, czy wolno ci coś mówić? - odpowiedziałam sama sobie.
- Kurczę, w sumie tak. No ale skoro już zgadłaś, to nie będę nic ukrywał, to by było głupie.
- Tak. Zatem, gdzie jesteśmy?
- Czarne Królestwo.
- Nie słyszałam dotąd o takim zgromadzeniu.
- Nie popisujemy się zbytnio.
- To wiele tłumaczy. Myślisz, że mogłabym się tutaj zatrzymać?
- Pewnie tak, gdybym ja był dowódcą - tu zrobił nieco smutną minę, zapewne bardzo chciał być - to raczej bym zezwolił. Ale chyba trzeba zapytać prawdziwego władcę.
- Tak, rozumiem. Zechciałbyś mnie do niego zaprowadzić?
Szczeniak znowu się zamyślił, po czym powiedział:
- Wiesz, nie znam cię zupełnie...
- Możesz czasowo wziąć moją wyprawę na przechowanie.
- Masz na myśli zrobić rewizję twojego ekwipunku, w celu sprawdzenia, czy posiadasz coś niebezpiecznego i na jakiś czas zabrać ci bardziej podejrzane przedmioty?
- Tak. Dobrze to ująłeś.
Basior najwyraźniej lubił takie rzeczy. O matko, basior lubił przeszukiwać nieznajome wadery... Źle to zabrzmiało. W każdym razie, otwarcie mojej torby, sprawiło Irowi (od właścicielki: tak to się odmienia? daj znać, jeśli nie) niezły ubaw. Nie było tego zbyt wiele. Szczeniak wyciągnął kawałek materiału, linkę, pustą fiolkę i puszkę z tłustą substancją. Od razu przepytał mnie, co oznacza obecność tego ostatniego. Wyraźnie zrzedła mu mina, kiedy dowiedział się, że to maść na rany, która przestała już działać tak dobrze, jak powinna. Niepocieszony zapytał jeszcze o magiczne właściwości mojego naszyjnika. I tym razem musiałam go zawieść ponieważ wisiorek nie był zaklęty. Przynajmniej tyle mi było wiadomo. Chcąc uniknąć ujmy na honorze, wilk wziął w zęby przynajmniej puszkę i zaczął mnie prowadzić.

<Iro? Przepraszam, że jestem upierdliwa, ale nazywam się Selene albo Selena, nie Serena, tak na przyszłość.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony