- Nie... Jeszcze nie dołączyłam do żadnej watahy... - odpowiedziała mu ciut niepewnie.
Był szczeniakiem, ale chyba już trochę większym, a ja jestem jeszcze na
domiar złego nieśmiała. Z drugiej strony sprawiał wrażenie
sympatycznego. Raczej nie zamierzał rzucić się na mnie z pazurami.
- A weszłam na teren jakiejś? - zapytałam.
Popatrzył na mnie zamyślony.
- Tak, ale nie wiesz, czy wolno ci coś mówić? - odpowiedziałam sama sobie.
- Kurczę, w sumie tak. No ale skoro już zgadłaś, to nie będę nic ukrywał, to by było głupie.
- Tak. Zatem, gdzie jesteśmy?
- Czarne Królestwo.
- Nie słyszałam dotąd o takim zgromadzeniu.
- Nie popisujemy się zbytnio.
- To wiele tłumaczy. Myślisz, że mogłabym się tutaj zatrzymać?
- Pewnie tak, gdybym ja był dowódcą - tu zrobił nieco smutną minę, zapewne
bardzo chciał być - to raczej bym zezwolił. Ale chyba trzeba zapytać
prawdziwego władcę.
- Tak, rozumiem. Zechciałbyś mnie do niego zaprowadzić?
Szczeniak znowu się zamyślił, po czym powiedział:
- Wiesz, nie znam cię zupełnie...
- Możesz czasowo wziąć moją wyprawę na przechowanie.
- Masz na myśli zrobić rewizję twojego ekwipunku, w celu sprawdzenia, czy
posiadasz coś niebezpiecznego i na jakiś czas zabrać ci bardziej
podejrzane przedmioty?
- Tak. Dobrze to ująłeś.
Basior najwyraźniej lubił takie rzeczy. O matko, basior lubił
przeszukiwać nieznajome wadery... Źle to zabrzmiało. W każdym razie,
otwarcie mojej torby, sprawiło Irowi (od właścicielki: tak to się odmienia? daj znać,
jeśli nie) niezły ubaw. Nie było tego zbyt wiele. Szczeniak wyciągnął
kawałek materiału, linkę, pustą fiolkę i puszkę z tłustą substancją. Od
razu przepytał mnie, co oznacza obecność tego ostatniego. Wyraźnie
zrzedła mu mina, kiedy dowiedział się, że to maść na rany, która
przestała już działać tak dobrze, jak powinna. Niepocieszony zapytał
jeszcze o magiczne właściwości mojego naszyjnika. I tym razem musiałam
go zawieść ponieważ wisiorek nie był zaklęty. Przynajmniej tyle mi było
wiadomo. Chcąc uniknąć ujmy na honorze, wilk wziął w zęby przynajmniej
puszkę i zaczął mnie prowadzić.
<Iro? Przepraszam, że jestem upierdliwa, ale nazywam się Selene albo Selena, nie Serena, tak na przyszłość.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz