sobota, 5 września 2015

Od Alexandra "Jak najdalej stąd" #1 (cd. Kira)

 Oto pierwsza część op. od wilków spoza CK. Aby dowiedzieć się nieco więcej o nich oraz o powodzie ich ucieczki, możecie również przeczytać serię op. "Nowy dom?" z BK, w której to Alexander oraz Kira poznają się ze sobą i szybko zaprzyjaźniają się, choć nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Chciałabym zapytać o możliwość zamieszkania w Białym Królestwie.
Glory wedle swojego zwyczaju przyjrzał się jej uważnie od łap do głów, okrążył i zapytał:
- A jak cię zwą?
- Kira.
- Opowiedz mi nieco o sobie. Chciałbym wiedzieć, kogo przygarniam.
Oho, chyba jej nie ufa i wygląda mu na podejrzaną.
- Mam 2 lata, urodziłam się we watasze, której nazwy już nie pamiętam, ale po jakimś czasie zostałam wygnana. Później szlajałam się do świecie, aż nie dotarłam tutaj.
- Zostałaś wygnana z powodu...? - ciągnął Glory. Kira przygryzła wargę. Robi się interesująco. Wadera musiała coś ukrywać.
- Noszę w sobie demona...
No to już po Kirze - pomyślałem.
- Demona? - Basior uniósł brew, patrząc podejrzliwie na samicę.
- Tak... - Zwiesiła głowę. - Zaatakowałam własną siostrę...
- ...która jakimś cudem przeżyła, a ty chcąc powrócić do swojej rodzinnej watahy, zostałaś przez nią zaatakowana w ramach zemsty, po czym cię wygnali, czyż nie?
Kira popatrzyła na niego z przerażeniem, po czym pokiwała potakująco głową.
- W takim razie tutaj też nie ma dla ciebie miejsca - syknął. Wadera się skuliła.
- O-oczywiście... - wyjąkała. Ciężko było mi to przyznać, ale całkiem ją polubiłem, więc trudno byłoby mi się z nią rozstać. Była dość podobna do mnie. Drgnąłem niespokojnie. Niestety nie miałem żadnej siły przebicia w stosunku do ojca, dlatego też niewiele bym pomógł w tej sytuacji. Wadera pośpiesznie wyszła, a straż wyprowadziła ją za bramy Królestwa. Skąd u Glorego taka nienawiść do wilków noszących w sobie wszelkiego rodzaju demona? Jego obrzydzenie musiało mieć jakieś wytłumaczenie, lecz jeszcze go nie poznałem.
***
Wieczorem, gdy upewniłem się, że nie jestem przez nikogo obserwowany, wyszedłem ostrożnie ze swojej komnaty i bezszelestnie wyszedłem z Białego Pałacu. Nie zwróciłem przy tym niczyjej uwagi, ponieważ miałem na tyle szczęścia, że urodziłem się z czarną, zlewającą się z ciemnościami sierścią. Na grzbiecie taszczyłem wedle zwyczaju skórzaną torbę wypełnioną po brzegi wszelakimi księgami, jedzeniem, a także moimi wszystkimi oszczędnościami. Prędko podążyłem do muru Królestwa, przywarłem do niego, po czym teleportowałem się na drugą stronę. Tak jak myślałem, zaraz obok niego leżała przygnębiona, czarna sylwetka. Chwilę na nią patrzyłem nic nie mówiąc. Miałem nadzieję, że postępuję prawidłowo. Ostrożnie podszedłem, a następnie położyłem łapę na jej grzbiecie. Kira odwróciła pysk w moją stronę. Potrzebowała cudzego wsparcia, pomocy. Nie zamierzałem jej opuścić. Nie w takiej sytuacji.
- A-alexander? - zapytała. Wyglądało na to, że była w głębokim szoku. Nie spodziewała się chyba, że po nią wrócę. Cóż, widać, że mam raczej negatywną opinię u innych. Wzrok wadery powędrował ku Białemu Pałacu, który był wyraźnie widoczny nawet na tle nocy, przez śnieżnobiały odcień marmurowych wież. Ja rzuciłem tam tylko jedno, nic nie znaczące spojrzenie. Nie chciałem tam wracać, tym bardziej, że Kira w tym momencie wyglądała na załamaną. Wziąłem głęboki oddech. Miałem zamiar po raz pierwszy w swoim krótkim życiu kogoś pocieszyć.
- Kira ja...
Niestety, ale moja pierwsza próba pocieszenia drugiego wilka skończyła się na właśnie tych dwóch wyrazach, bo Kira przytuliła się do mnie i zaczęła szlochać. Właściwie, to nie sądziłem, abym zdołał powiedzieć chociaż o wyraz więcej. Najlepiej by było, jakbym nic nie mówił. Stałem tak i patrzyłem na delikatnie poruszającą się głowę Kiry. Nie wiedziałem, jak jej ulżyć w smutku, więc nie zrobiłem nic. Stałem po prostu jak kołek i czekałem, aż się wypłacze. Będę miał mokre futro. Mówi się trudno. Muszę się trochę poświęcić, bo wiem, że inaczej wadera by się ode mnie nie odkleiła.
- Alex? - zapytała po chwili. Popatrzyłem na nią pytająco. Wadera niepewnie podniosła łeb i na mnie popatrzyła. Oczy miała zaczerwienione i spuchnięte od płaczu.
- Co ja teraz zrobię? Przecież nie mogę wrócić do Białego Królestwa.
W milczeniu spojrzałem w kierunku przeciwnym do zabudowań. Rozciągały się tam okazałe tereny podmokłe, będące we większości po prostu wodą. Zaledwie kilka wąskich wysepek łączących się ze sobą umożliwiało zejście na dół, przechodząc obok Wodospadu Szklistej Łzy. Mogłem dystans ten oszacować na około czterech kilometrów. Kolejny kilometr dalej znajduje się Dolina Krainy Zachodniej. Mój wzrok powędrował nieco dalej. Nie jestem pewien, czy lepiej kierować się na wschód, zachód, czy też południe. Na północy rzekomo mogliśmy trafić na wiele nieprzyjaznych istot, na południowym zachodzie mieszkali ludzie, a na samym południu mogliśmy trafić na inne watahy, pozostałe części Zjednoczonego Królestwa Watah Magicznych Wilków, czyli Watahę Magicznych Wilków oraz Watahę Nuit Solitare. Jedynym niezbadanym kierunkiem był wschód. Obecnie znajdowaliśmy się w zachodniej części terytoriów Białego Królestwa.
- Chcesz mi przez to przekazać, że mam uciec? - zapytała. Najwyraźniej obserwowała to, w którym kierunku spoglądam. Pokręciłem przecząco głową. Wadera popatrzyła na mnie pytająco. Wyglądała na nieco zdezorientowaną. Odsunąłem się od niej, tak że już się nie przytulała do mnie. Właściwie to nie lubiłem być przytulany. W środku cieszyłem się, że to już to ustało. W ogóle nie lubiłem obecności innych wilków.
Bez słowa ruszyłem na zachód. Gdy zorientowałem się, że Kira wciąż stoi osłupiała w miejscu, odwróciłem się w jej stronę.
- Idziesz? - mruknąłem.
- E... Tak, tak. - powiedziała szybko, po czym podbiegła do mnie. Szliśmy w milczeniu.
Po upływie trzech minut żwawego kroku, Kira zapytała:
- Gdzie idziemy?
- Jak najdalej stąd.
I to było tyle. Wadera nie miała pojęcia, dlaczego to robię, ale z czasem powinna zrozumieć.
Kilkanaście minut później szliśmy już po grząskim zboczu, na którym z każdym krokiem wydawało się coraz bardziej, że toniemy w ciemnym błocie, a wyrwanie się z niego wymagało dużej ilości energii. Nie mogliśmy też zrobić tego nazbyt gwałtownie, gdyż wtedy mogliśmy się sturlać na dół. Niestety, nocą wszystko było wilgotniejsze i cięższe do przebycia. Z drugiej strony, za dnia mogli nas zobaczyć.
Gdy zeszliśmy ze zbocza, raptownie stanęliśmy na brzegu i wpatrywaliśmy się w głęboką wodę. Musieliśmy wymyślić coś, byleby przebyć ją bez problemu. Mogliśmy wypożyczyć łódź, ale wtedy ktoś mógłby nas zdradzić, w którą stronę się kierujemy.
- Alex... Chyba mam pomysł... - oznajmiła niepewnie Kira. Spojrzałem na nią pytająco.
- Mam żywioł wody... Możemy popłynąć. Jest jedno "ale". Musimy przeczekać do rana, bo teraz jestem bardzo zmęczona, a to wymaga dość dużej ilości energii.
Po chwili namysłu pokiwałem głową na znak, że się zgadzam. Rozejrzałem się. Gdzieś tutaj musiało być jakieś bezpieczne miejsce...
- Może w tym lesie? - Kira wskazała łapą na skromny, przybrzeżny lasek. Krótko mu się przyjrzałem i potwierdziłem, że możemy tak postąpić. Wyglądał dość obiecująco. Kira jako pierwsza tam poszła i chwilę później zniknęła za drzewami. Las, choć mały, miał gęsto usadzone drzewa oraz był zarośnięty wszelkiego rodzaju krzewami. Powoli poszedłem w ślad za nią. Zdążyła się już wygodnie ułożyć pod stertą liści i gałęzi. Gdy podszedłem, ta popatrzyła na mnie.
- Wiesz co... Tutaj już chyba nie ma więcej miejsca. Jedyne wyjście to to, żebyś się położył... - nie dałem jej dokończyć, bo już zrobiłem to, co miała mi zaproponować. Położyłem się zaraz obok niej, przyciśnięty swoim bokiem do jej boku i położyłem głowę na łapach. Kira szybko otrząsnęła się z zaskoczenia i przykryła mnie troskliwie garścią liści i gałęzią. Wadera szybko zasnęła, jednak ja czuwałem całą noc. Byliśmy zbyt blisko Białego Pałacu, bym mógł się czuć bezpiecznie.

***
Kira obudziła się wczesnym rankiem. W nocy na szczęście nie działo się nic, co by zepsuło nasze plany. Popatrzyłem na nią.
- Idziemy? - zapytałem cicho. Wadera jeszcze trochę zaspana pokiwała potakująco głową. Szybko wstałem, nie przejmując się zdrętwiałymi kończynami. Kira zrobiła to samo, ale wolniej, a następnie przeciągnęła się, ziewając. Popatrzyłem na torbę, którą przez cały czas miałem przerzuconą przez ramię. Dopiero teraz wpadłem na to, że przez naszą podwodną podróż mogła przemoknąć. Nie chciałbym się pozbyć wszystkich przydatnych ksiąg oraz prowiantu. Bez tego mogliśmy mieć problem z przetrwaniem.
- Nie martw się o to. Cokolwiek tam masz, nie przemoknie. Znam zaklęcie, które sprawia, że dana rzecz pozostanie sucha nawet po zanurzeniu.
Ulżyło mi, ale jednak pozostawała lekka niepewność, czy jednak to wszystko się powiedzie. Nie zostało mi nic, jak tylko jej uwierzyć. Jeśli jej się nie uda, to będzie jej wina. Nie chcąc już się dłużej nad tym zastanawiać i nie tracić bezsensownie czasu, szybko potruchtałem na skraj lasu, by upewnić się, że jest tam czysto i nie ma nikogo, kto by nas obserwował. Machnąłem łapą do Kiry, by podeszła bliżej. Zrobiła to, o co ją poprosiłem. Musieliśmy być bardziej uważni, bo teraz istniało dużo większe prawdopodobieństwo, że ktoś nas zobaczy.
- Idziemy? - szepnęła. Skinąłem głową. Pobiegliśmy do wody i w mgnieniu oka zanurzyliśmy się. Kira jako pierwsza, ja drugi. Chwyciła moją łapę swoją, a wtedy poczułem niezwykłą lekkość i swobodę ruchów, oraz że temperatura mojego ciała spada. Kira zwróciła mój wzrok na siebie. Dawała znaki, że mogę oddychać pod wodą. Niepewien swego, popatrzyłem na nią nieufnie. Mogłem się utopić. Wadera nadal do mnie machała wolną łapą. Zaczynało mi brakować powietrza. Wypuściłem tlen z płuc i wziąłem wdech... czystym powietrzem. Nieco chłodnym, bo temperatury wody, ale jednak powietrzem. Zjawisko to było tak zaskakujące, że zacząłem oddychać normalnie, by upewnić się, że aby na pewno  mi się to nie zdawało. Kira uśmiechnęła się do mnie. To chyba musiało wyglądać naprawdę zabawnie. Nagle przestałem się "wygłupiać" i znieruchomiałem.
- Musimy już płynąć. Nie możemy zbyt długo zwlekać. - pomyślałem do niej. Tym razem to ona wyglądała na zaskoczoną. Chyba nie spodziewała się, że usłyszy w swojej głowie głos basiora będącego obok. Cóż, nie każdy znał moje zdolności telepatyczne. Wpatrywałem się w nią, czekając na to, jaką decyzję podejmie. Po chwili namysłu dała znak, że możemy ruszać. Jak zadecydowała, tak zrobiliśmy.
Nie poruszaliśmy się zbyt szybko, bo trzymając się za łapy wbrew pozorom nie było to takie proste, więc minęło trochę czasu, aż naszym oczom ukazały się... Zatopione Mury Królestwa. Wyglądały naprawdę oszałamiająco.

<Kira?>

Alexander posiada:
Wyposażenie: Miecz 2, Kosa Śmierci
Punkty: 198
Monety: 234
Kira posiada:
Wyposażenie: -
Punkty: 90
Monety: 105
Ekwipunek: KSIĘGI: Eliksiry z Ziół Pospolitych, Wywary na wszelkie choroby, Historia Białego Królestwa, Zaklęcia i opanowywanie magii do perfekcji, PROWIANT: 10 kawałków wysuszonego mięsa, 3 kawałki zasolonego mięsa, 5 butelek z wodą, 500g jagód, INNE: pusty notes, gęsie pióro, zapas atramentu, scyzoryk, wszystkie monety, jakie posiadał Alexander oraz Kira

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony