- Mm... Mamo...?! - zawołałam przerażona tym, że jestem sama - Gdzie jesteś?!
Nic jednak mi nie odpowiedziało, oprócz cichych szelestów roślin.
Wystraszona położyłam się na ziemi i zaczęłam cichutko płakać. "Czemu to
zawsze zdarza się mnie?" pomyślałam. To nie był pierwszy raz gdy
zgubiłam kogoś z rodziny, częściej jednak to była moja starsza siostra -
Lotti, a nie mama i tata. No, ale z Lotti to najczęściej było kiedy
bawiłyśmy się w chowanego lub biegałyśmy. Moja siostra była ode mnie
starsza o jakiś rok, a ja mam dopiero 3 miesiące. Nie było więc to
jakieś dziwne, że była ode mnie o wiele szybsza. "Kiedyś będę od niej o
wiele szybsza." mówiłam zawsze lekko urażona po wyścigu z siostrą.
Kochałam ją jednak, tak samo jak mamę i tatę. No, ale nie ważne. Teraz
ich nie ma i mnie nie słyszą... Wstałam powoli i ruszyłam w
poszukiwania. Nie doszłam jednak daleko. Zrobiłam dzisiaj kawał drogi na
spacerze z Lotti, a potem kolejny spacer z rodzicami, na koniec bieg.
Zmęczona położyłam się pod duuużym drzewem. Szybko zasnęłam. Jakiś czas
później obudziło mnie lekkie szturchanie w bok nosem. Powoli otworzyłam
oczy.
- Kim jesteś? - ziewnęłam na widok basiora.
- Mam na imię Dan, a ty jak masz na imię?
- Nie pamiętam. - mruknęłam. Byłam lekko zdziwiona swoją odpowiedzią,
jednak to była prawda. Jedna wielka, czarna dziura przysłaniała mi takie
informacje jak imię, zapach, a nawet wygląd własnych rodziców.
Wiedziałam, że byli, jednak nie wiedziałam kim...
- Chodź tutaj... - powiedział na to Dan i złapał mnie za kark. Moje łapy oderwały się od ziemi.
- Co robisz? - spytałam już trzeźwiej.
- Niosę do domu... - wymruczał basior - Twojego nowego domu...
Dan zaniósł mnie do obszernej rodziny, gdzie obskoczyła mnie gromada
szczeniaków w różnym wieku. Niezainteresowane wydawały się być tylko te
wilki, które miały ponad roku. Basior postawił mnie wreszcie na ziemi.
Przyjrzałam mu się uważnie. Był bardzo duży. Miał błekitno-czarno-białą
sierść. Zza uszu wychodziły mu małe żółte piórka. Spojrzałam na resztę.
Każdy miał piórka za uszami. Jedyna bez piórek byłam ja...
- Dan, jak myślisz czy fakt o "nowej" spodoba się Alfie? - spytała jakaś ruda wadera. Na oko miała dwa lata.
- April, ile mam ci jeszcze przypominać, że teraz JA jestem Alfą? -
zapytał ze śmiechem Dan. Wadera nazwana April zmieszała się. Następnie
ostrożnie podeszła do mnie.
- Nie bój się, nie jestem straszna. - uśmiechnęłam się do niej. Jak tylko to powiedziałam wszyscy zachichotali.
- Ja się nie boję. - zaprzeczyła szybko ruda.
- Jak masz na imię? - spytałam oglądając ją uważnie.
- April, a ty...? - przedstawiła się
- Nie wiem, nie pamiętam. - przyznałam ze wstydem. Wtedy do jaskini
wkroczyła siwa wadera także z piórkami, jej miały białą barwę. Spojrzała
na mnie, po czym na Dana.
- Znowu...? - westchnęła. Basior odpowiedział jej uśmiechem. Po czym dziwnie zwróciła się do mnie. - Wiek i imię?
- 3 miesiące. Imienia nie znam. - mruknęłam w odpowiedzi.
- To trzeba ci je wymyślić! - zawołała szara. April zapytała się czy ona może to zrobić. Wadera z białymi piórami zgodziła się.
- Niech ma na imię... - zaczęła April. Przerwało jej jednak moje głośne
kichnięcie. Machnęłam podczas tego czynu ogonem tak, że dotknął drewna
ustawionego w prowizorycznym ognisku. A z nich buchnął ogień. Ogon nadal
nie wyciągnięty spoczywał w ogniu. Mi się jednak nic nie stało. Wszyscy
gapili się na mnie osłupieni. Potem znowu kichnęłam. Tym razem jednak z
tułowia wyrosły mi skrzydła. Nadal ten wzrok zatrzymany na mnie.
- Niech ma na imię... Saphira. - dokończyła April, kiedy odzyskała głos - Jak ten smok z powieści napisanej przez Rebeckę.
- Ej, dzieci patrzcie! - zawołał Dan - Mamy w watasze pierwszego
wilka-mieszańca! Jest to Saphira będąca mieszanką ognia i powietrza!
- A ja tak właściwie jestem Daria. - przedstawiła się parę godzin szara
wilczyca. Nie wiem co było dalej, bo oddałam się w Objęcia Morfeusza.
<C.D.N. W następnej części będzie czas gdy Saphi ma rok 10 miesięcy...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz