Czułam, że jeśli czegoś nie zrobię, to ta rozmowa zanudzi mnie na
śmierć. Popatrzyłam na Jemita i na drzewo które obok niego stało. Nie
było ani za wysokie, ani za niskie aby na nie wejść. Jedna gałąź była
osadzona bardzo nisko, a kolejna była tak w dwóch trzecich wierzchołka.
Wskoczyłam na pierwszą gałąź i obejrzałam się do tyłu
- Co ty robisz? - wiedziałam, że prędzej, czy później on zada to pytanie. Co ja robię? Improwizuję. Ja zawsze improwizuję.
- Zobaczysz. - Myślami stworzyłam schody z gałęzi. Oplatały one pień
drzewa. Zwinnie i szybko weszłam prawie na sam koniec schodów i się
zatrzymałam. Odwróciłam głowę i spojrzałam w dół. To co zobaczyłam było
przekomiczne. Dobrze umięśniony, młody basior ze skrzydłami bił się z...
z roślinami?! Tak, Jemito walczył z gałęzią i inną roślinnością. Czasem
moje moce mogą dotyczyć tylko mnie i inne wilki z tym samym żywiołem, a
ponieważ mój towarzysz nie posiada żywiołu natury. Rośliny się broniły,
a więc nie mogły mu nic groźnego zrobić. Taki widok był dla mnie
przyjemny, dlatego jakiś czas się nim delektowałam. Było to do tego
czasu jak Jemito powiedział:
<Jemito? Może teraz jakieś natchnienie xp?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz