Pierwszy
raz od tygodnia wyszłam z szałasu. Czułam jak mam dreszcze na karku.
Tak dawno nie wychodziłam, że zaczęłam bać się świata. Poszłam parę
kroków dalej i zobaczyłam jak otwierają się drzwi od szałasu mojej
"przyjaciółki". Natychmiast zmieniłam się w cień i schowałam się za
ścianą.
- Mamo! Mamo! Możemy iść na spacer?! - spytała mała waderka.
-
Oczywiście Istorio, ale nie odchodźcie za daleko! - uśmiechnęła się
Filos i poszła z Shammenem na spacer w drugą stronę. Pierwsza zasada
wychowywania młodych: NIE pozwalać im iść SAMYM na spacer bez opieki.
Poszłam za szczeniakami w głąb lasu.
- Nie złapiesz mnie, Onyx! - krzyknęła Istoria uciekając w głąb lasu.
-
Założymy się? - zaczął biec szybciej w głąb lasu. Ta... i kto musi się
nimi opiekować? Ja. Wadera, która nie powinna się nawet do nich zbliżać,
a i tak ich pilnuje. Właśnie moją logikę trafił szlag... znowu.
Pobiegłam za nimi nadal będąc w formie cienia. Moje oczy świeciły niczym
czerwona lampka na niebie. Małe szczeniaki nie zatrzymywały się i były
dość daleko od królestwa. Pilnowałam młode szczeniaki, by te nie uciekły
ode mnie za daleko. Młode po jakimś czasie zrozumiały, że są daleko od
domu.
- Istoria... wiesz, którędy mamy wracać? - spytał Onyx.
- Nie. Myślałam, że ty pilnujesz drogi - powiedziała biała waderka i zaczęła piszczeć ze strachu. Przewróciłam oczami,
-
I to ja jestem nie odpowiedzialna... - mruknęłam w myślach - tylko jak
im pomóc tak, by nie myśleli, że to ja... W tym momencie wpadłam na
pomysł. Niewidocznie wchłonęłam się w cień Istorii.
- Istoria patrz! Twój cień! - krzyknął Onyx patrząc na mnie myśląc, że tym dużym cieniem (czyli ja) jest cień Istorii.
-
Moja moc! Uaktywniła się! - krzyknęła szczęśliwa Istoria. Odczepiłam
się od jej cienia i "przykleiłam" się na kamień wciąż będąc cieniem.
- Jesteś mną tyle, że dorosłą? - spytała Istoria, patrząc na mnie i na moje czerwone ślepia. Zamknęłam oczy przytakując.
- Wiesz jak stąd wyjść? Do domu? - Onyx spytał, a ja przytaknęłam ponownie.
-
A możesz mówić? - spytała Istoria. Zaczęłam biegać wokół nich i
zatrzymałam się przed nimi jako moja mroczna strona. Prawie kontrolują
swoją ciemną stronę, ale nie na tyle, bym mogła często jej używać.
-
Czyli? - spytały szczeniaki równocześnie. Zaprzeczyłam. Zaczęłam iść w
stronę królestwa, co chwilę znikając i pojawiając się dalej o parę
metrów. Gdy byłam od nich cztery metry dalej pokazałam im ruchem głowy, by
poszli za mną.
- Ona chce nas gdzieś zabrać... - odparł Onyx.
- A jeśli to pułapka? - zapytała Istoria.
- To przecież ty, tylko z przyszłości - odparł czarny szczeniak.
- To ja mam tak wyglądać?! - spytała wystraszona.
- Przypominam ci, że to twój cień - dodał. Mój ogon dymił niczym prawdziwy cień tak samo jak łapy i futro.
- Mamy inne wyjście? - spytał szczeniak.
-
No właśnie nie... - waderka wzięła głęboki oddech - chodźmy - zaczęli
iść w moją stronę, a ja tylko na nich patrzyłam, machając ogonem na boki.
Gdy byli blisko mnie, pojawiłam się od nich dalej.
- Ej, czekaj! - zaczęli biec w moją stronę, a ja za każdym razem, gdy byli
blisko, znikałam parę metrów dalej. Najwyraźniej ich to bawiło, bo
nie widziałam, by się bały. Wręcz przeciwnie. Biegli za mną z uśmiechem
na pyskach. Gdy byliśmy blisko królestwa, zniknęłam rozpływając się.
Schowałam się za drzewem.
- Ej, gdzie ona się podziała? - spytał Onyx.
- Nie wiem, ale zobacz! Jesteśmy w domu! Mamo! - krzyknęła Istoria, biegnąc w stronę Filos.
- Boże, jesteście! - krzyknęła zmartwiona wadera, przytulając młode.
- Mamo! Tato! Istoria nas uratowała! - krzyknął Onyx, wskakując na grzbiet Shammena.
- Jak to? - spytał zaciekawiony Shamm.
- Mój cień! Zmienił się we mnie z przyszłości i nas wyprowadził z lasu! - krzyknęła mała waderka.
- Mówiłam, byście uważali! - krzyknęła - Ale... cień? Jak on wyglądał? - spytała zaciekawiona.
- Czarna, czerwone oczy i z cienia! - spytała zamieszana Istoria.
- Jesteście pewni, że tak wyglądała? - spytała.
-
Widzieliśmy ją przez moment... była cieniem. Po jakimś czasie zmieniła
się w wilka. Nie mieliśmy szansy się jej przyglądnąć - odparł Onyx.
-
Filos, jesteś przewrażliwiona... zrozum. Jest tam, zamknięta - Shammen
wskazał łapą mój szałas - nie wyjdzie stamtąd nawet za koszt swojego
życia - Filos posmutniała.
- Miałam nadzieję...
-
Zapomnij o niej - uśmiechnął się Shammen i ją pocałował - teraz masz
nas. My jesteśmy twoją rodziną, a to był jej wybór - Shammen zabierając
młode poszedł do domu.
- Shaten... nie możesz się tak
ukrywać - podeszła do drzwi mojego mieszkania. Jako cień weszłam do domu
i zmieniłam formę w normalną siebie z niebieskimi paskami.
-
Wróć do mnie, do nas... bez Ciebie nie jest tak samo - po jej głosie
było słychać, że płacze. Podeszłam do drzwi, chcąc je otworzyć.
-
Filos, zapomnij o niej... nic nie zrobisz... - odsunęłam się od drzwi -
teraz masz inne rzeczy na głowie, niż martwienie się o nią - odparł
Shammen, przytulając ją.
- M... masz rację... chodźmy, bo
znowu się zgubią - para zakochanych odeszła od moich drzwi idąc do
młodych. Ponownie zmieniłam się w mroczną formę i wyszłam, nie otwierając
drzwi. Onyx popatrzył na mnie, odwracając się.
- Pssst. Ist, patrz - popatrzyła za siebie, by popatrzeć na mnie.
- Mamo, spójrz! - kiedy szczeniaki się odwróciły, zniknęłam za drzewem.
- Co? - spytała Filos odwracając się.
- Była tu! - krzyknęły młode równocześnie.
-
Dzieci... chodźcie musiało wam się przewidzieć - ruszyli dalej, a ja
patrzyłam na ich wolny krok. Patrząc na nich, wyobraziłam sobie jak ja
idę obok nich. Puściłam łzę na ziemię, która zmieniła się w kryształ i
schowałam się w domu zakreślając na ścianie kolejny dzień swojego życia.
Podeszłam do Snow'a i go przytuliłam.
- Jak tam skrzydło?
- spytałam z uśmiechem, ukrywając swój smutek. Położyłam się na kocu i
zasnęłam, a Snow, mój zimorodek, którego znalazłam w lesie zasnął
wtulając się w moje szorstkie futro na karku.
<Filos? Napisz swoją perspektywę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz