niedziela, 5 czerwca 2016

Od Shaten "Przywitanie młodych i pożegnanie starych przyjaciół" cz. 3

Zamknęłam się na cztery spusty i usiadłam pod drzwiami z łzami. Straciłam wszystko... przyjaciółkę, rozum, siebie... Ledwo stojąc wyszłam z szałasu i przyłożyłam ucho do drzwi Filos.
- Mamo, opowiesz mi bajkę? - spytała mała waderka mojej przyjaciółki.
- Czemu nie, moja Bajeczko - odpowiedziała Filos i zaczęła opowiadać bajkę... realistyczną bajkę, bo była... o mnie? Zmieniłam się w cień i weszłam do jej domu. Popatrzyłam na nich.
- Ale jak to? Została sama? Dlaczego jej przyjaciółka nic nie zrobiła?
- Obawiam się, że nie mogła - odparła Filos smutna.
- Biedna musi być ta wadera - mruknął jej czarny szczeniak, patrząc w dal przez okno.
- Dobrze, że naprawdę nikt tak smutny nie istnieje - odparła waderka.
- Tak... dobrze, że nikt taki nie istnieje... - odparła Filos patrząc na mnie, jakby mnie widziała. Wyszłam z szałasu i pobiegłam do domu zmieniając się w wilka. Wyjęłam z szafek biały kwarc i uformowałam go w wilka, który wyglądał jak ja. Podeszłam do drzwi wadery i położyłam figurkę pod drzwiami. Zapukałam i schowałam się za drzewem. Drzwi otworzyła Filos.
- Halo? - spytała rozglądając się. Spojrzała w dół i popatrzyła na figurkę. Podniosła ją.
- Shaten? Jesteś tutaj? - spytała z nadzieją. Zrobiłam krok do przodu chcąc wyjść, ale w tym momencie podszedł do niej Shammen i pocałował, po czym zabrał do szałasu. Cofnęłam się i moje oczy zabłysły na czerwono. Uciekłam w głąb lasu jako mroczna, straszna, bojąca się wadera.
**************
Obudziłam się gdzieś w głębi lasu. Wokół mnie był krąg czarnych kryształów. Rozbiłam je i poszłam w stronę królestwa. Podeszłam do zimorodka, który stał na ziemi patrząc na mnie swoimi czarnymi, ale i pustymi oczami.
- Tylko wy mi zostaliście... - zimorodek wskoczył mi na plecy i wtulił się w moje szorstkie, ale i ciepłe futerko.
- Czemu nie lecisz? Rodzice pewnie na Ciebie czekają... - zimorodek pokazał mi swoje złamane skrzydło. Opuściłam głowę.
- Przepraszam... - zamknęłam oczy - pójdziesz ze mną - wyprostowałam się otwierając oczy i poszłam w stronę szałasu. Położyłam zimorodka na stole i wyjęłam zioła lecznicze jak i bandaż.
- Pokaż - powiedziałam do ptaka, a ten posłuchał mnie od razu. Delikatnie dałam jego skrzydło pod moją łapę i delikatnie przyłożyłam na ranę krem zielny. Sięgnęłam po bandaż i zabandażowałam mu skrzydło.
- Teraz je nastawić... - Wzięłam małą cząstkę kryształku i przyłożyłam do jego kości. Kryształ rozrósł się na jego kości nastawiając je.
- Jak skrzydło ci wyzdrowieje, kryształ pęknie - uśmiechnęłam się, ale od razu posmutniałam - szkoda, że Filos nie może tego zobaczyć... - położyłam się na ziemi i oklapłam uszy. Zimorodek wtulił się w moje futerko przy pysku.
- Jak skrzywdzę jej młode, nigdy sobie tego nie wybaczę... nie mam wyboru, Snow... - pomyślałam chwilę - Snow... takie imię będzie do Ciebie pasować - pozwoliłam mu dalej wtulać się w moje futro. Usłyszałam pukanie. Natychmiast zmieniłam się w cień.
- Shaten? - spytała moja dawna przyjaciółka otwierając drzwi. Najwyraźniej zamarła widząc, że zakreślam dni swojego życia na ścianach. Zobaczyła też Snow'a, który siedział na parapecie tak ustawiony, że nie widać było mojego dzieła.
- Shaten... - opuściła głowę wychodząc. Wyszłam z ściany zmieniając się w wilka i popatrzyłam przez okno widząc jak idzie za spacer z Shammenem i z młodymi.
- Filos... - opuściłam głowę i usiadłam, siadając odwrócona od drzwi. Zaczęłam się trząść, aż w końcu z moich oczu poleciały łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony