- Ta... jest problem - wzięłam głęboki wdech - bo musimy od nowa przechodzić nasze koszmary...
- Dlaczego?! - krzyknęli nawzajem.
-
Mówiłam! Jak się obudzimy będziemy musieli zacząć wszystko od nowa! -
wyjęłam z szafy fioletowe płatki i ponownie zrobiliśmy tą czynność co za
pierwszym razem. Tym razem koszmary Filos poszły jak powietrze. Shammen
tym razem nie zabił się, a zabrał się z Adelin tam, gdzie nic nie
będzie IM.
- Wszystko zrobione?
- Tak! - krzyknęła
Filos. Byłam zadowolona, że tym razem poszło tak szybko, ale niestety to
szczęście szybko nie trwało. Po chwili wszystko zaczęło się rozmazywać.
-
Shaten? - słyszałam ich głosy jak przez mgłę. Mrugnęłam oczami i
znalazłam się w innym miejscu. A ja dobrze znałam to miejsce... las
Drivewood... ostatnie spotkanie z moją matką...
- Mamo! -
krzyknęła jakaś waderka uciekając w moją stronę. Wnet czarna waderka
zatrzymała się przede mną i popatrzyła swoimi niebieskimi oczami ze
źrenicami. Potem rozległ się strzał.
- Mamo!!! - krzyknęłam
razem z waderką i pobiegliśmy w stronę strzału. Biegnąc zobaczyłam jak
obok mnie biegnie biała wadera i czarny basior.
- Shaten! -
krzyknęła Filos głosem jakby była duchem - coś jest nie tak! Możemy ci
pomagać, ale nie będziesz nas widzieć! - Filos zniknęła.
- Filos zrobiła strzał jako iluzje! Musisz radzić sobie sama jak na razie! - zniknęli.
- Mamo!
- Nightengale! - krzyknęła moja matka i przytuliła małą mnie. Popatrzyła na mnie jakby wiedziała, że tu jestem.
-
To nie twoja wina... - powiedziała patrząc na mnie. Zaczęłam się
rozglądać żeby sprawdzić, czy nikogo nie ma za mną, ale nie było. Czy
ona mówiła... do mnie? Wnet znowu rozległ się strzał. Wadera upadła
martwa na ziemię robiąc kałużę krwi.
- Mamo! Mamo obudź się! -
Nightengale próbowała obudzić wilczyce - Mamo!! - zaczęła płakać.
Polizała jej ranę, by spróbować ją obudzić, ale bezskutecznie. Wtedy
właśnie na jej sierści zrobiły się niebieskie spirale, a jej oczy
zrobiły się puste. Od razu zmieniła się w człowieka i ją przytuliła jako
człowiek. Wstała i uciekła w głąb lasu nadal jako czarnowłosa
dziewczynka. Zaczął padać deszcz. Pamiętałam ten koszmar... kiedy miałam
wyrzuty sumienia, że to prze ze mnie tego dnia zapomniałam kim
jestem... Scena zaczęła się zmieniać. Zobaczyłam Filos, która miała
wyraz pyska, jakby mi współczuła. Odwróciłam wzrok i znalazłam się w
królestwie.
- To twoja wina! - krzyknął Severus podchodząc do mnie.
- Przez Ciebie nasza praca poszła na marne! - krzyknął Warror blokując mi drogę.
- Ale o co... - spytałam w niezrozumieniu.
- Nie widzisz?! Zobacz co zrobiłaś! - rozglądałam się i zauważyłam, że były wielometrowe kryształy o kolorze czarnym.
- Ty to zrobiłaś! - Krzyknął Sham.
- Wy mieliście mi pomóc! - krzyknęłam z łzami.
-
Nie pomożemy takiemu komuś jak ty! Zabiłaś nas! - odwróciłam się, a za
mną były poszarpane wilki, niektóre nawet z kośćmi na wierzchu. Filos
podeszła do mnie z rozdartym pyskiem.
- Nie proszę... - oklapły mi uszy - T...to nie ja...
- A kto?! Kto panuje nad kryształami!? - krzyknęła Skay. Moment... to koszmar!
- Wyganiam Cię z królestwa - powiedział Severus - Zabić ją...
- Nie! - krzyknęła Filos od realistycznego świata i stanęła w mojej obronie jak i Shamn. Wilki zaczęły uciekać na ich widok.
- W samą porę... - poczułam ulgę.
-
Ciężko się przedostać przez pnącza - powiedziała Filos. Scena ponownie
się zmieniła. Tym razem znowu było królestwo, a ja szłam w stronę
Szałasu Shammena.
- O nie... o nie nie nie nie nie - popatrzyłam na towarzyszy - nie patrzcie! - zasłoniłam im ogonem oczy.
- Hej Filos już... - powiedziałam ja ze snu patrząc na Filos i Shammena jak się całują.
- O hej... - powiedziała niechętnie podchodząc do mnie - nie dostałaś listu? - mruknęła.
- Nie? - przekrzywiła głowę w niezrozumieniu.
-
Potrzebowałam Cię dopóki nie zdobędę kogoś, kogo pokocham - zaśmiała
się - nie będę się przyjaźnić z takim kimś jak ty. Prawda, skarbie? -
powiedziała stając przy Shammenie.
- To ta która nie umie nawet rozmawiać z innymi? - zaśmiał się - nie dziwie się, że wszyscy się Ciebie boją...
- A...ale...
-
Idź stąd! Nie chce Cię znać! Mam już kogoś na twoim miejscu - zaśmiała
się, ja ze snu uciekła, a ja posmutniałam opuszczając głowę. Dobrze
wiedziałam, że widzieli to...
- Shaten...
- Zamknij się... - wyobraziłam sobie, że mój ogon jest z ostrza - będzie teraz lepiej jak mnie zostawicie...
- Nie rób tego! Nie budź na... - nie dokończyła, bo pojawiliśmy się w pustce z lustrami.
- Ostatnie miejsce... - podeszłam w stronę luster. Stanęłam przed jednym, gdzie byłam biała niczym śnieg.
Biała ja wyszła jakby z lustra.
-
Zrozum w końcu... nigdy nie będziesz dobra... - zaczęła chodzić wokół
mnie - jesteś czarna niczym noc, masz czarne serce niczym najgorszy
koszmar... tylko ja jestem dobra. A ty...
- Gdyby twoja słowa
były prawdziwe... - przecięłam białą mnie ogonem - nie mówiłabyś tak -
moje oczy zrobiły się na chwilę czerwone. Podeszłam do luster na których
cały czas byłam ja biała.
- Jesteś oszukiwana... niekochana, niezrozumiała. Jesteś nikim - moje oczy zaczęły "płonąć" na czerwono.
- Zamknij się! - rozbiłam wszystkie lustra swoim tonem jakim wypowiedziałam to słowo. Rozległy się śmiechy.
- Nie uciekniesz przede mną - nadal się śmiała. Białe miejsce zmieniło się w ciemny las z pełnią księżyca.
-
Shaten. Nie uciekniesz przed nią - powiedział jakiś kobiecy głos. Przede mną stanęła moja matka, a w tle nadal był jej śmiech.
- Nie uciekniesz przed swoim cieniem - zaczęło wstawać słońce, a moim cieniem byłam ja, ale biała.
- Co...? - popatrzyłam na miejsce, gdzie była kobieta, ale zniknęła.
-
Serce czy umysł...? - to pytanie obiło mi się o uszy. Zamknęłam oczy i
od nowa widziałam wszystkie koszmary jakie przeżyłam. Zatrzymałam się na
tym z Filos i Shammenem. Wnet obudziliśmy się.
- Shaten...? - Filos chciała mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
- Zostaw mnie... - wymamrotałam.
- Ale Shaten...
-
Powiedziałam, ZOSTAW MNIE! - podniosłam głos tak, że fala dźwiękowa
odepchnęła ich do ściany, a mój wazon się stłukł. Dyszałam wściekła, a
ta popatrzyła na mnie z łzami w oczach. Odwróciłam się w stronę drzwi, a
kiedy popatrzyłam na nich kątem oka natychmiast moje oczy jak i futro
"zapłonęło" na czerwono. Moje futro znowu było czarno-niebieskie, ale
oczy nadal płonęły na czerwono, a moje jedno oko było czerwone. Wyszłam
wściekła, smutna. Zaakceptowałam już to...
Jestem zła, byłam i będę na zawsze... Nic tego nie zmieni nawet przemiana...
Filos?
Masz dwa wyjścia. Albo pozwolisz mi zniszczyć las i źródło życia
wszystkich lasów. Albo do jasnej ciasnej mnie opamiętasz!!!
Wgl sorki, ale miałam brak weny
Wgl sorki, ale miałam brak weny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz