Gdy dopadły mnie poranne promienie słońca i zbudziły ze snu, dobrą chwilę
poświęciłem na całkowite oprzytomnienie. Zamrugałem kilka razy dla
wyostrzenia wzroku, po czym leniwie przewróciłem się na drugi bok.
Okazało się to błędem, ponieważ wtedy spadłem z przyczepionego do ściany
"łóżka". A przynajmniej płaskiego (zarówno od góry jak i dołu),
pokrytego grubą warstwą mchu i kamienia pełniącego rolę mojego łoża.
Energicznie postawiłem się na cztery łapy, choć z początku lekko się
zachwiałem. Nieco bolał mnie łeb, ale zignorowałem to. Wytruchtałem na
zewnątrz i szybkim ruchem wskoczyłem na szczyt mojego szałasu. Jeszcze
nie zdążyłem się zbytnio przyzwyczaić do nowego mieszkania, ale powoli
się z nim oswajałem.
Zastanawiałem się nad tym, czemu wokoło było tak cicho.
- Haaalo-o...? – rozejrzałem się dookoła i ze znudzeniem stwierdziłem,
iż w pobliżu nie było żadnego wilka. Ten dzień źle się zapowiadał... A w
moim języku słowo "źle" oznacza "nudno".
Co prawda głód mnie nie dopadał, lecz mimo to udałem się na polowanie.
Choćby po to, aby przechować zdobyte pożywienie na później. Spojrzałem w
dół, a następnie ześlizgnąłem się gładko po dachu szałasu. Gdy
wylądowałem na ziemi zacząłem kierować się dalej w las, lecz po jakimś
czasie zrezygnowałem z polowania – i udałem się na budowę. Szczerze
mówiąc, to ja mam wiele przeciw ciężkim pracom, ale tak jakoś odezwała
się we mnie ta dobroduszna strona i z czystej nudy postanowiłem po
prostu trochę tam pomóc... Ale w głowie siedziały mi też inne plany.
Po jakimś czasie dotarłem tam, gdzie wilki pracowały przy budowie
Czarnego Królestwa. Zacząłem się z zakłopotaniem zastanawiać jak mógłbym
się udzielić, aż postanowiłem trochę poprzynosić surowców budującym.
Zacząłem krążyć w tę i z powrotem, taszcząc na plecach surowce potrzebne
do tej budowy. Wcześniej poukładane w stosach różne metalowe materiały
przenosiłem i odstawiałem przy wilkach zajmujących się budową. Kiedy po
drodze krawędź jednej metalowej blachy gwałtownie zsunęła mi się z
pleców i otarła mocno o kończynę jakiegoś wilka, ten warknął do mnie:
- Uważaj. – posłał mi mordercze spojrzenie. Skrzywiłem się i
przejechałem wzrokiem po świeżej ranie wilka, który zaczął ode mnie się
oddalać. Podniosłem blachę i ruszyłem dalej.
~*~
Nastał już późny wieczór i większość wilków kierowało się już do swoich
mieszkań. Tak jak i ja. Zakręciło mi się w głowie, kiedy po moim już
wolnym od ciężaru karku przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Spojrzałem za
siebie i moją uwagę przyciągnęła sylwetka jakiegoś wilka siedzącego przy
drzewie, w cieniu. Spojrzał na mnie, ale po chwili odwrócił swój wzrok w
inną stronę. Nie wiem czemu, ale ten wilk szczególnie przykuł moją
uwagę. Jako, że słońce już powoli chowało się za horyzontem, mogłem
dostrzec jedynie niewyraźne zarysy sylwetki nieznajomego. Zawróciłem i
zacząłem się zbliżać w jego stronę. Gdy znalazłem się na tyle blisko,
aby móc już prawie dostrzec wilka w całej swej okazałości, ten szybko
czmychnął w pobliskie krzaki, a po chwili mogłem już tylko usłyszeć
oddalające się odgłosy szelestów krzewów.
- Zaczekaj! – prychnąłem gniewnie i pędem ruszyłem za nieznajomym.
Szybko go dogoniłem, naskoczyłem na niego i przygwoździłem do ziemi.
<Ktoś, kto jest na tyle odważny, by pisać op. z tym osobnikiem? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz