Pogwizdując wracałam właśnie z nad małej rzeczki przepływającej obok
watahy, dźwigając kosz pełen świeżo upranych ubrań, w tym większości
bielizny. Minęły ponad trzy miesiące odkąd ostatnio rozmawiałam z
Anonimem. Pewnie mnie już nie pamięta... Szkoda. Myślałam, że się
zaprzyjaźnimy...
- ŁUP!
Zaklęłam pod nosem.
- Kim ty jesteś, żeby sterczeć pod moim szałasem, a potem mnie bezkarnie
atako... - nie dokończyłam. Pod moimi drzwiami stał Gall we własnej
osobie - a, to ty.
Basior skierował na mnie chłodne spojrzenie:
- Tak, to ja.
Po czym zdezorientowany popatrzył na swój nos, a następnie strząsną z niego mój biustonosz.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam zmieniając się w człowieka i zdejmując
z niego pozostałe ubrania. Miał szczęście, że przynajmniej były czyste.
Basior przez chwilę nie był pewien co powiedzieć:
- Przyszedłem cię przeprosić
Kompletnie mnie zamurowało.
- Po trzech miesiącach?!
Dopiero teraz zauważyłam czarną opaskę na jego oku, a raczej na miejscu gdzie ono powinno się znajdować.
- O widzę, że już nie straszysz tym swoim "bezokiem"* - otworzyłam drzwi do szałasu - wejdź. Porozmawiamy.
Gall niepewnie postawił pierwszą łapę za progiem szałasu, a następnie równie powoli zaczął stawiać następne kroki.
- Śmiało, nie ugryzę - powiedziałam cicho.
Basior łypną na mnie jednym okiem i zmienił się w człowieka.
- No więc? - mówiąc to, starałam się podnieść jedną brew. Tak starałam się. Wyszło mi okropnie, a efektu lepiej nie opisywać.
- Ehh, przyszedłem żeby cię przeprosić - podrapał się jedną ręką po karku - za to, że byłem... Taki... Takim...
- Chcesz mnie przeprosić za to, że mnie oszukałeś, tak?
Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale szybko się zreflektował:
- Eee... Tak, o to mi chodziło
Klepnęłam go przyjacielsko w bark, chyba trochę za mocno, bo chłopak się zachwiał.
- To teraz jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
Basior wyglądał na kompletnie zmieszanego.
- Przyjaciółmi?
- No tak! Wiesz to takie osoby, które bardzo się lubią i...
- Znam definicję słowa przyjaciel - mruknął.
- O, to świetnie! A masz obiad?
Zabrzmiało to bezgranicznie głupio, więc postanowiłam to w jakimś stopniu odkręcić:
- Znaczy się... Czy jesteś już gdzieś zaproszony na obiad?
- Nie, ale ja nie...
- To świetnie! Chodź! Upolujemy coś na obiad!
<Cd. Anonim. Przepraszam, że tak długo czekałaś, i że jest tak krótko, ale nie mam weny :C>
*Bezoko- Skay się poplątała i zdenerwowała, więc nie wiedziała co mówi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz