sobota, 31 października 2015

Od φίλος "Śnieżna Zamieć"


Śnieżna zamieć panowała już od dawna. Normalnie by mi to nie przeszkadzało. Kocham zimę. Ale to było coś innego. Nie dało się nad nią panować. Ponadto ciągle gubiłam trop i szłam w jedno miejsce - do Lasu Ninpastejtuna. Ale i tam nic nie było w normie. Ta zima budziła się i próbowała nas pochłonąć.
Pewnego dnia wyjątkowo dawała się we znaki. Nie dało się wyjść z domu z powodu panującego zimna. Wiedziałam, że nadal cała wataha była w żałobie po śmierci wilków. Oglądałam te zimne ciała i... nie były zwyczajne. Wiem, jak wygląda śmierć przez odmrożenie. Nie raz tym sposobem doprowadzałam do śmierci króliki. Na tamtych wilkach były ślady magii. To podpowiadał mi żywioł Iluzji. Tak jakby coś zabiło owe wilki.
Naprawdę mi się nudziło. Nie mogłam wyjść, byłam uziemiona w domu. Okna oblepiał ciężki śnieg. Siedziałam w postaci wilka, bo grube futro było o wiele cieplejsze niż cienka ludzka skóra. Miałam dużo czasu do myślenia, więc zbierałam myśli. Porządkowałam je w równe rządki. Wspomnienia o rodzinie? Sio. Dłużej zamyśliłam się tylko o moim najnowszym temacie. Zimie. Martwe ciała. Dziwna magia. Nieustający śnieg. To mi coś... nie to niemożliwe. A jednak ... Wygrzebałam z moich myśli pewną opowieść. Opowiadała mi ją mama kiedy byłam malutka. Bardzo lubiłam tę opowieść. Było to tak: Kiedyś kiedy jeszcze bogowie chodzili po ziemi (tu miała na myśli nie wilczych, a Greckich, ale się sprawdza) Zeus (Shianuaroztanades) i Posejdon (tu Ninpastejtun) rywalizowali o pewien obszar. Wygrał silniejszy - Zeus (Shianuaroztanades). Posejdon (Ninpastejtun) jednak przeklął to miejsce. Zalał je wodą. Tysiąc lat później bogowie mieszkali już na niebie - ludzie i wilki nauczyli się wspinać na wysokie góry. Klimat robił się coraz chłodniejszy - znikła jesień, potem stopniowo wiosna i lato. Przez cały rok było zimno i padał śnieg. Zwierzęta umierały. Aż w końcu na świecie została tylko grupa wilków. Pamiętacie obszar, o który rywalizowali bogowie? Woda już dawno zamarzła tam na kość. Wilki te były rodzeństwem. Od swojej umierającej matki usłyszały przepowiednie - że aby zaprzestać zimnu, trzeba dokopać się do pradawnej ziemi i wyciągnąć ją na wierzch. Pradawną ziemią nazywano miejsca rywalizacji dwóch bogów. Najbliższe i najsilniejsze było właśnie tam gdzie woda rywalizowała z światem. Udali się tam i zaczęli kopać. Było ich siedem - σκάπτης*1 (czyli "Kopacz'' bo miał silne łapy i kopał), σήραγγα*2 (po Grecku "tunel'', bo kopał dużo tuneli), στήλη*3 (czyli kolumna, bo był dla wszystkich wsparciem) oraz ἄλφα (alpha), βῆτα (beta) i ὦ μέγα (omega). ἄλφα zaczęła kopać, lecz po chwili odeszła z tego świata. Następna kopała βῆτα. Wytrzymała dłużej ale też w końcu umarła. Nie chcąc pozwolić by rodzeństwo zginęło σκάπτης zaczął kopać. Kopał 14 dni, aż umarł z wycieńczenia. Następnie drążyć tunel zaczął σήραγγα. I on umarł po 7 dniach kopania. στήλη magią głosu podtrzymywała komorę od zawalenia a Ω zaczęła kopać. W końcu στήλη użyła całej swojej duszy do podtrzymania komory. Umarła. Ω kopała dalej, a gdy dokopała się do ziemi wyniosła ją na zewnątrz. Umarła z wycieńczenia na miejscu, ale z ziemi zaczęło powstawać nowe pokolenie. I tak żyjemy do dziś. Strasznie się rozgadałam, ale to moja ulubiona opowieść. Kiedy skończyłam rozmyślać zauważyłam, że już jasno. Wyszłam na dwór. Śnieg trochę ustąpił jakby zrozumiał o co chodzi w moich myślach. Wybiegłam do władcy. Kiedy się rozjaśniło w moim mózgu też zapanował ład. Wiedziałam dokładnie o co chodzi. Wbiegłam do jego chaty.
- Severusie!- wykrzyknęłam z trudem hamując przed nim.
- Tak? Nie mam zbyt dobrych wieści.- odchrząknął. - zbliża się do nas huragan i...
- Wiem! Ale wiem też jak go powstrzymać. Zbierz naradę gdziekolwiek. Po drodze o wszystkim ci opowiem. - wykrzyknęłam i wybiegłam z Severusem.
- Coś podobnego się już kiedyś wydarzyło. Lub wydarzy. Musimy to zrobić przed tym jak będzie za późno! - mówiłam
- Ale na co? - odmruknął Severus.
- Na wszystko. Ale nie ważne. To co musimy zrobić to zabrać się za kopanie. Jak najprędzej! I wiem już gdzie. Musimy przekopać się do piasku pod jaskinią w Lesie Ninpastejtuna.
- Ale to jakieś trzy tysiące metrów! I po co mamy to zrobić?
- Żeby zatrzymać huragan! - odparłam, jakby to było jasne.
***
Parę minut później byliśmy już na niewielkiej skale w owym mroźnym lesie. Severus przedstawił dokładnie cały plan działania. Zaczęliśmy kopać. Kopaliśmy - trzy osoby po dwie godziny. Pozostali usuwali śnieg, odpoczywali i przynosili kopaczom wodę. Tak w jedną przekopaliśmy pięćset metrów i małe schodki z boku by można było spokojnie iść. Kopaliśmy dalej. Pogoda się pogarszała, a huragan był coraz bliżej. Kolejna doba, i następna. Tysiąc pięćset metrów - połowa. Wilki zaczęły padać ze zmęczenia. Trzeba było robić zmiany co godziny. Wilki zaczęły się buntować, były już zmęczone pracą. Severus zarządził noc odpoczynku. Wszyscy chętnie odpoczęli. Mimo to wisiał nad nami termin. Trzeba było pracować szybciej. Po nocy odpoczynku zaczęliśmy pracować z nową energią. Tamtej doby przekopaliśmy siedemset metrów. W tym tempie wystarczyłby nam jeszcze jeden dzień i trochę. Niestety zmęczyliśmy się. Przekopaliśmy o sto metrów mniej. Wilkom znów nie chciało się tak pracować. Dlatego też ja, Severus i wadera Shaten kopaliśmy za nie. Zostało nam tylko dwieście metrów. W połowie Shaten wymiękła. Przeprosiła i poszła odpocząć. Potem Severus odszedł, bo wilki już się budziły. Zostało mi tylko pięćdziesiąt metrów. Dałam sobie spokój ze schodkami. Zaczęłam kopać zaraz w dół. Kopałam i kopałam - od dawna już nie śnieg, a ziemię. Straciłam poczucie czasu aż poczułam coś twardego na łapach. To był kamień. Dalej już nie byłam w stanie kopać. Spojrzałam w górę. Nade mną był tylko malutki prostokąt światła. Kopałam głębiej niż się spodziewałam. A piasku nadal nie było. Coś mi kazało kopać w bok. Dokopałam się do kamiennej groty. Była pięknie rzeźbiona w płaskorzeźby wilków, bogów i ludzi. Odnalazłam tam nawet coś w rodzaju komiksu: Wadera z czarnymi oczami szła grotą. Rozglądała się na boki. Spojrzała w lewo i widok sprawił że zaniemówiła. Były tam wyrzeźbione rzeźby siódemki. I następnie nie było nic. Rozejrzałam się po całej grocie w poszukiwaniu reszty opowieści. Odwróciłam się w lewo i spostrzegłam piękną płaskorzeźbę siódemki rodzeństwa z opowiadania matki. Krzyknęłam. Pojawił się następny kawałek komiksu - czarnooka krzycząca wadera.
Ta grota przepowiadała przyszłość. Szłam dalej, aż grota znowu się rozszerzyła. Na środku stał postument z wielką księgą na nim, a za tym kamienny tron. Tron zamigotał i pojawiła się na nim piękna zdumiewająca postać. Bogini Mortimenate. Zamiotła swoim pięknym ogonem zakurzoną księgę.
- Witaj, dzielna. Zasłużyłaś na pomoc. Bogowie chcieli zetrzeć was w proch, ale ja chcę was ocalić. Możesz sprawić, że wszyscy zapomną o tym, co się wydarzyło. Zasypiesz dziurę. Huragan nie nastąpi. Ale będzie to bardzo bolesne. Będziesz cierpieć męki siódemki, lecz ocalisz innych. Możesz też wybrać inną opowieść. Zabijesz wszystkie wilki oprócz wybranego przez ciebie basiora. Nie będzie cię to bolało. Basior cię pokocha i razem stworzycie nowe pokolenie wilków. Co wybierasz? - powiedziała. Księga na postumencie zniknęła. Zamiast tego pojawiły się tam dwie buteleczki. Z jednej biła szlachetność, odwaga i waleczność, ale też straszny ból. Z drugiej zaś wydobywało się tchórzostwo, morderstwo, miłość i brak bólu. Spojrzałam prosto w oczy bogini.
- Wybieram pierwszą butelkę. - powiedziałam. Wadera uśmiechnęła się. Druga buteleczka znikła, a pierwsza podleciała do mnie.
- Wypij to. - powiedziała. Odetkałam piękny korek w kształcie wilczej łapy. Wypiłam zawartość butelki. Była pyszna, ale zaczął mnie od niej boleć pysk. Zagryzłam wargi i wszystko się rozwiało. Cofałam się w czasie. Patrzyłam na rozkopywaną dziurę, tak, jakby była zasypywana. Cofnęłam wszystko to, co miało coś wspólnego z zamiecią. Obudziłam się w swojej chacie. Wybiegłam. Śnieg nadal był, ale o wiele spokojniejszy. Galopem puściłam się do chaty Severusa.
- Severusie! - ryknęłam.
- Co się stało? - zapytał basior, ziewając.
- Ja... Ty... Nic nie... och. - przypomniało mi się co powiedziała Mortimenate. Tylko, że brak tu bólu.
- Au!!! - skrzywiłam się z bólu, upadając. Prze trzy sekundy doświadczyłam bólu tak strasznego, że mnie wypalił. Wstałam i wróciłam do chaty.
- Nic się nie stało. - wyszeptałam

Słownik: *1 czyt. *2 czyt. síranga *3czyt. stíli 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony