Naprawdę powinnam nad sobą popracować. Jeśli będę ciągle mdleć to w
końcu umrę schwytana przez kłusowników. Następnym razem, kiedy się
obudziłam leżałam na łóżku otoczona wilkami i ludźmi. Moje oczy już
miały wywrócić się znowu, kiedy jakaś dziewczyna wylała na mnie kawę.
Teraz moja biała sierść była w połowie w kolorze spienionego latte.
- Lucy! - warknął chłopak stojący koło mnie.
- No co? Zaraz znowu by zemdlała. - odparła dziewczyna
- Gdzie ja jestem? - chyba musiałam wyglądać na nieźle przerażoną, bo obydwoje szybko zamienili się w wilki.
- Witaj, jestem Severus. - odparł basior. - I jesteś w mojej chacie.
Znaleźliśmy ciebie przemarzniętą na kość, i przyprowadziliśmy tutaj. A
ty, jak się nazywasz?
- Jestem φίλος. A czy wy... Jest was dużo... Jesteście watahą?
- Królestwem. - poprawiła mnie kawowa wadera, najwyraźniej o imieniu Lucy.
- Białym Królestwem? - oparłam przelękniona. Jak zwykle kiedy się boję, wszystkich pokrył szron.
- Czarnym. I chętnie cię przyjmiemy. - Basior ten musiał być dowódcą. A Lucy jego prawą łapą. Pozostałe wilki to poddani.
- Dobrze, rozejść się. Możecie odpocząć. Jutro z samego rana zwołuję
naradę nad Wodospadem Adrtmedrti. Musimy ustalić szczegóły budowy. A ty φίλος, chodź. Pokaże ci twoją nową chatę. Jutro po naradzie przyślę do ciebie Lucy. Oprowadzi cię po królestwie.
<chętny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz