czwartek, 28 lipca 2016

Od Shammen’a „Pobawimy się w chowanego?” cz. 5 (do Filos)

Przez cały dzień, aż na niebie widać było pomarańczowo–fioletowe smugi, które oznajmiały o przybyciu zmroku, przenosiłem na swych barkach deski potrzebne do zrobienia szkieletu Czarnego Pałacu. Co chwila musiałem uważać, czy drewno na pewno się nie zsuwa i prosić inne wilki o pomoc w równym ułożeniu go na grzbiecie. Pod koniec dnia, skończyliśmy szkielet, co oznaczało kolejny etap pracy. Musiałem pilnować ludzkiego urządzenia, które mieszało szarą maź nazywaną cementem. Miałem choć chwilę wytchnienia. Podstawiałem wiadra, aby gęsta ciecz się do nich wlewała, a nie spływała powoli na ziemię. Gdy Severus odwołał wszystkich pozostałych, mogłem i ja w końcu zajrzeć do rodziny. Szedłem przez tak dobrze znajomy mi las, a pewien kruk natrętnie mi się przyglądał. Zignorowałem go. Wylądował na ziemi przede mną i zaskrzeczał głośno. Co on mógł ode mnie chcieć…? Wzbił się znów w powietrze i zajął niską pozycję. Równie dobrze mogłem spróbować, żeby znalazł się w moim pysku, ale o dziwo sam z siebie zacząłem za nim biec. Prowadził mnie w stronę… Kwiecistej Łąki? Przynajmniej tak mi się wydawało.
- „Gdzie mnie prowadzisz?” – Spytałem w mowie ptaków. Chociaż raz ta umiejętność do czegoś się przydała…
- „Ja? Ciebie? Skąd. Po prostu cię zaczepiłem” – Odpowiedział i uniósł się wyżej. Mogłem już usłyszeć tylko jego cichy śmiech. Mała wredota. Niezadowolony znów skierowałem się do szałasu Filos. Tym razem wokół mnie nie było żywej duszy. Tylko ja sam. Dotarłem do celu, gdy niebo było już całe pomarańczowe. Zajrzałem do szałasu. W środku moja partnerka opowiadała coś szczeniakom. Gdy wszedłem, zamilkła.
- Co dziś robiliście? – Zapytałem z wymuszonym uśmiechem. Próbowałem, by był jak najbardziej szczery. Byłem wykończony, a w dodatku przygoda z tym ptakiem… uh.

< Qui? Nie za bardzo wiem, jak rozwinąć opowiadania z budową, ale ćśś .-. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony