wtorek, 19 lipca 2016

Od φίλος "Zmęczona tą podróżą" cz. 4 (cd. Florence)

- Skoro pada... Może chcesz przyjść do mnie? - powiedziałam. Krople deszczu spływające po mojej twarzy skutecznie ukrywały łzy niedawno jeszcze z nich ściekające - Zrobię nam herbaty, czy coś.
- Jeśli... Jeśli to nie kłopot dla ciebie, to chętnie.
- Więc chodź. - powiedziałam prowadząc ją do szałasu. Powoli weszła do środka.
- Usiądź, zaraz zaparzę ci herbaty.
- Okej! - usiadła szczęśliwa. Zmieniłam się w człowieka i zaczęłam parzyć herbatę. Zalałam wodą herbaciane liście w korowym kubku.
- Przepraszam cię za moje zachowanie kiedy się z tobą żegnałam. Po prostu... mam pewne problemy z moją przyjaciółką. To... - odetchnęłam - To ona mieszka w tamtym szałasie.
- Rozumiem. Nie musisz o tym mówić jeśli nie chcesz. - powiedziała cicho, czułam jednak podekscytowanie w jej głosie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaniosłam herbatę do niej. Usiadłam na kanapie podając jej herbatę. Niepewnie spojrzała na kubek.
- Nie umiesz się zmieniać w człowieka? - spytałam
- N... Tak. - powiedziała. W jej głosie słychać było nutkę niepewności, jakby sama nie wiedziała co powiedzieć. Stwierdziłam że może ma jakiś problem lub złe skojarzenia z bycia człowiekiem.
- Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się wracając do kuchni. Wzięłam miskę z kory i przelałam do niej herbatę. Podałam to Florence.
- Dzięki.
- Może opowiesz mi trochę o sobie?
- E... Tak, o... Więc pochodziłam z dość dużej watahy, moi rodzice byli Alfami.
- Musiałaś mieć łatwo.
- Nie do końca. Od młodych wymagano dużo. Mieliśmy się zachowywać poważnie, jak na Alfy przystało. Widziałaś kiedyś szczeniaka który uwielbia przesiadywać przy rodzicach, w oddaleniu od innych szczeniąt?
- Zdecydowanie nie. - zaśmiałam się - Szczeniaki są bardzo ruchliwe.
- Więc widzisz, nie było jak w raju. Zmęczyło mnie to. Inne wilki twierdziły, że będę złą Alfą, po prostu byłam zbyt szczęśliwa, ruchliwa. Nie podobało mi się takie życie - siedzenie cały czas w jednym miejscu i dowodzenie wilkami. To nie dla mnie. Więc wyrwałam się. Miała dużo wrogów, więc nikt za bardzo się nie przejął moim odejściem. I tak trafiłam tu. Do Czarnego Królestwa. To może ty też powiesz coś o swojej przeszłości?
Moim pierwszym odruchem było zdecydowane i solidne zaprzeczenie. Tyle tylko, że ta wadera otworzyła się przede mną i liczyła na to samo z drugiej strony.
- Nigdy wcześniej nie należałam do watahy. Moi rodzice byli wyrzutkami, mieszkaliśmy samotnie w niewielkim lesie. Żyło nam się tam dobrze. Byłam jedynym żywym szczeniakiem z pierwszego miotu dzieci mojej matki. Byłam całkiem dobra w polowaniach na zające, używałam do tego kolejno moich żywiołów - lodu, ciszy i... szaleństwa. Pewnego dnia jednak zesłałam na moją rodzinę szaleństwo... Pozabijali się wzajemnie. Uciekłam, i trafiłam do tutejszego lasu. Alfa mnie obroniła, byłam przemarznięta, to były czasy srogiej zimy. Zaaklimatyzowałam się tu - poznałam Shaten i Shammena... I... tak znalazłam się tutaj.
- Twoja historia... Jest dość przykra...- powiedziała Florence. Była dobrym słuchaczem. Nie tak jak ja. - Jeśli mogę spytać kim jest Shaten...?
- To... a z resztą, chodź. - powiedziałam podnosząc się i zamieniając w wilka. Na zewnątrz wciąż padało, ale mało mnie to obeszło. Wybiegłam z szałasu, a Florence pobiegła za mną. Zatrzymałam się u drzwi szałasu Shaten.
- Shaten! Wyjdź proszę! Muszę cię zobaczyć! - znowu odpowiedziała mi cisza - Shaten, proszę! P...proszę... - wyszeptałam do drzwi, a po moim policzku spłynęła łza. Otarłam ją łapą.
- Przepraszam, że pytam, ale... Czy ona istnieje? - mruknęła cicho Florence
- Shaten istnieje, i jeśli nie chcesz w to wierzyć, to lepiej przestań wierzyć że JA istnieję! - krzyknęłam oschle i poczułam... nawrot demona. Nawrot szaleństwa...
Upadłam na ziemię, a obok mnie zjawił się mój demon. Przecież dawno go pokonałam...
- Nie! - wrzasnęłam na ogromny cień wilka. Czułam nad sobą kontrolę. Na jego szyi pojawiły się łańcuchy... Zaczął zamieniać się w coś wyglądającego jak Shaten.
- Więc taka z ciebie przyjaciółka? Beznadziejna. Dlaczego ty cokolwiek w życiu osiągnęłaś? TO JA, JA powinnam być ta lepsza! Myślisz że mnie wykorzystałaś? O nie, to JA wykorzystałam CIEBIE! - krzyknęła. Nie miała siły z nią walczyć. Ona miała racje.
Łańcuchy opadły z cienia, a ten zaczął atakować Florence. Ta zaczęła piszczeć, zmieniła się w człowieka i odbiegła. Nawet nie zwróciłam na to uwagi. Poza słowami "Shaten" na tym świecie nie istniało już nic...

(Florence? Napisz o swojej ucieczce przed demonem Qui ^^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony