- Skoro pada... Może chcesz przyjść do mnie? - powiedziałam. Krople
deszczu spływające po mojej twarzy skutecznie ukrywały łzy niedawno
jeszcze z nich ściekające - Zrobię nam herbaty, czy coś.
- Jeśli... Jeśli to nie kłopot dla ciebie, to chętnie.
- Więc chodź. - powiedziałam prowadząc ją do szałasu. Powoli weszła do środka.
- Usiądź, zaraz zaparzę ci herbaty.
- Okej! - usiadła szczęśliwa. Zmieniłam się w człowieka i zaczęłam parzyć
herbatę. Zalałam wodą herbaciane liście w korowym kubku.
- Przepraszam cię za moje zachowanie kiedy się z tobą żegnałam. Po
prostu... mam pewne problemy z moją przyjaciółką. To... - odetchnęłam -
To ona mieszka w tamtym szałasie.
- Rozumiem. Nie musisz o tym mówić jeśli nie chcesz. - powiedziała cicho,
czułam jednak podekscytowanie w jej głosie. Uśmiechnęłam się pod nosem i
zaniosłam herbatę do niej. Usiadłam na kanapie podając jej herbatę.
Niepewnie spojrzała na kubek.
- Nie umiesz się zmieniać w człowieka? - spytałam
- N... Tak. - powiedziała. W jej głosie słychać było nutkę niepewności,
jakby sama nie wiedziała co powiedzieć. Stwierdziłam że może ma jakiś
problem lub złe skojarzenia z bycia człowiekiem.
- Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się wracając do kuchni. Wzięłam miskę z kory i przelałam do niej herbatę. Podałam to Florence.
- Dzięki.
- Może opowiesz mi trochę o sobie?
- E... Tak, o... Więc pochodziłam z dość dużej watahy, moi rodzice byli Alfami.
- Musiałaś mieć łatwo.
- Nie do końca. Od młodych wymagano dużo. Mieliśmy się zachowywać
poważnie, jak na Alfy przystało. Widziałaś kiedyś szczeniaka który
uwielbia przesiadywać przy rodzicach, w oddaleniu od innych szczeniąt?
- Zdecydowanie nie. - zaśmiałam się - Szczeniaki są bardzo ruchliwe.
- Więc widzisz, nie było jak w raju. Zmęczyło mnie to. Inne wilki
twierdziły, że będę złą Alfą, po prostu byłam zbyt szczęśliwa, ruchliwa.
Nie podobało mi się takie życie - siedzenie cały czas w jednym miejscu i
dowodzenie wilkami. To nie dla mnie. Więc wyrwałam się. Miała dużo
wrogów, więc nikt za bardzo się nie przejął moim odejściem. I tak
trafiłam tu. Do Czarnego Królestwa. To może ty też powiesz coś o swojej
przeszłości?
Moim pierwszym odruchem było zdecydowane i solidne zaprzeczenie. Tyle
tylko, że ta wadera otworzyła się przede mną i liczyła na to samo z
drugiej strony.
- Nigdy wcześniej nie należałam do watahy. Moi rodzice byli wyrzutkami,
mieszkaliśmy samotnie w niewielkim lesie. Żyło nam się tam dobrze. Byłam
jedynym żywym szczeniakiem z pierwszego miotu dzieci mojej matki. Byłam
całkiem dobra w polowaniach na zające, używałam do tego kolejno moich
żywiołów - lodu, ciszy i... szaleństwa. Pewnego dnia jednak zesłałam na
moją rodzinę szaleństwo... Pozabijali się wzajemnie. Uciekłam, i
trafiłam do tutejszego lasu. Alfa mnie obroniła, byłam przemarznięta, to
były czasy srogiej zimy. Zaaklimatyzowałam się tu - poznałam Shaten i
Shammena... I... tak znalazłam się tutaj.
- Twoja historia... Jest dość przykra...- powiedziała Florence. Była
dobrym słuchaczem. Nie tak jak ja. - Jeśli mogę spytać kim jest
Shaten...?
- To... a z resztą, chodź. - powiedziałam podnosząc się i zamieniając w
wilka. Na zewnątrz wciąż padało, ale mało mnie to obeszło. Wybiegłam z
szałasu, a Florence pobiegła za mną. Zatrzymałam się u drzwi szałasu
Shaten.
- Shaten! Wyjdź proszę! Muszę cię zobaczyć! - znowu odpowiedziała mi
cisza - Shaten, proszę! P...proszę... - wyszeptałam do drzwi, a po moim
policzku spłynęła łza. Otarłam ją łapą.
- Przepraszam, że pytam, ale... Czy ona istnieje? - mruknęła cicho Florence
- Shaten istnieje, i jeśli nie chcesz w to wierzyć, to lepiej przestań
wierzyć że JA istnieję! - krzyknęłam oschle i poczułam... nawrot demona.
Nawrot szaleństwa...
Upadłam na ziemię, a obok mnie zjawił się mój demon. Przecież dawno go pokonałam...
- Nie! - wrzasnęłam na ogromny cień wilka. Czułam nad sobą kontrolę. Na
jego szyi pojawiły się łańcuchy... Zaczął zamieniać się w coś
wyglądającego jak Shaten.
- Więc taka z ciebie przyjaciółka? Beznadziejna. Dlaczego ty cokolwiek w
życiu osiągnęłaś? TO JA, JA powinnam być ta lepsza! Myślisz że mnie
wykorzystałaś? O nie, to JA wykorzystałam CIEBIE! - krzyknęła. Nie miała
siły z nią walczyć. Ona miała racje.
Łańcuchy opadły z cienia, a ten zaczął atakować Florence. Ta zaczęła
piszczeć, zmieniła się w człowieka i odbiegła. Nawet nie zwróciłam na to
uwagi. Poza słowami "Shaten" na tym świecie nie istniało już nic...
(Florence? Napisz o swojej ucieczce przed demonem Qui ^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz