- Tata ma rację. Tym razem wam odpuszczam, bo podejrzewam, że Onyx’owi niezbyt się spodobał ten pomysł, ale lubi robić to, co ty. Chodźcie, to pójdziemy się pobawić na Łące Wysokich Wysepek. Shammen, idziesz z nami?
Skinąłem porozumiewawczo głową, ale po chwili namysłu dodałem:
- Tylko będę musiał trochę wcześniej skończyć, muszę iść na budowę Czarnego Pałacu.
Wadera nic nie odpowiedziała i razem dotarliśmy do celu. W międzyczasie Ria zdążyła zerwać jakoś pyskiem kilka kwiatków i wręczyła mi mały bukiecik.
- Oj, już dobrze, nie gniewam się – Uśmiechnąłem się ciepło do szczeniaka i zacząłem opowiadać mu śmieszne historie z mojego dzieciństwa. Aby nie było tak nudno, dodawałem parę szczegółów… Bo jednak w mojej wczesnej młodości nie było zbyt wiele ciekawych, jak i zabawnych, zdarzeń. Mimo wszystko zadowoliłem wymagającą słuchaczkę i bez żadnych kłopotów udało się przebyć całą drogę. Graliśmy w berka, jak i w chowanego. Minęła może godzinka, ale zdawałem sobie sprawę, że teraz jestem potrzebny w budowie Pałacu. Podszedłem do Filos i powiedziałem jej tylko, że do szałasu wrócę wieczorem, bo muszę odpracować kilkanaście poprzednich dni i że przez cały tydzień tak będzie. Uśmiechnęła się tylko smutno i wróciła do zabawy ze szczeniakami. Ja potruchtałem na budowę, gdzie czekał już Severus. Wyznaczył mi zadanie i poszedłem do mojego stanowiska.
~*~
Słońce powoli znikało z horyzontu i wszyscy pracownicy mogli już opuścić
plac budowy. Wyczerpany, powoli dotarłem do swojego szałasu. Gdy
przechodziłem obok szałasu Qui, usłyszałem tylko, jak śpiewa kołysankę,
więc zajrzałem, szczeniaki już spały. Powoli oddaliłem się i zdając się
na przeczucie, śpiący i wykończony, podszedłem, jak się zdawało w
ciemnościach nocy, mojego szałasu. W istocie tak było. Rozpoznałem
szafeczkę, albo coś, co miało być szafeczką z kilku gałęzi oraz moje
posłanie. Bez zastanowienia położyłem się tam i nim minęło parę chwil,
już spałem.
~*~
- Shammen! Shammen! Obudź się ty śpiochu! – Usłyszałem nawoływania
Filos. Wstałem jak oparzony i wyszedłem przed szałas. Wadera była
naprawdę zdenerwowana.- Co się stało? – Spytałem, nadal jeszcze zaspany.
< Qui? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz