~*~
Obudziło mnie ciche skomlenie. To Onyx wtulał się we mnie szukając
miejsca, skąd mógłby czerpać pokarm. Najwyraźniej pomylił mnie ze swoją
rodzicielką. Delikatnie poprowadziłem malucha do niej, a sam wstałem i
wyszedłem z szałasu. Była słoneczna pogoda, która aż wymuszała na mnie
chęć pospacerowania po terenach watahy. Byłem pewien, że Filos poradzi
sobie i nie weźmie mi tego za złe, więc obejrzałem się na nią.
Uśmiechała się przez sen. Odwróciłem się i rozglądając pomyślałem, w
którą stronę mam pójść, by dotrzeć do Cmentarza Pamiętliwej Duszy.
Oczywiście w kierunku północno – wschodnim. Dziarskim krokiem podążałem w
stronę nieco smętnego miejsca. Miałem zamiar pójść tam po raz pierwszy,
a tak naprawdę po raz pierwszy przyjrzeć się temu miejscu i z czystej
ciekawości poczytać, kto odszedł, a kto zmarł. Tak jak się spodziewałem –
na lekko przechylonym kamieniu, który umieszczony został w ziemi na
początku Cmentarza, widniała lista wilków, które odeszły, zostały
wygnane. Anastasia… ona sama odeszła… Leana wygnana…
~*~
Przeczytałem całą listę. Wszystkie wilki zostały wykluczone z watahy
oprócz Anastasii. Zero zgonów. Powolnym krokiem powróciłem znów do
szałasu. Qui już się obudziła i przyglądała się szczeniakom. Gdy
wszedłem, posłała mi uśmiech i gestem głowy pokazała na śpiące pociechy.
Chyba chodziło jej o to, bym nie zachowywał się zbyt głośno, aby ich
nie obudzić. Słusznie. Położyłem się koło mojej rodzinki i również jej
się przyglądałem, tak jak ona mi. - Severus już wie? – szepnąłem do partnerki.
- Tak, poprosiłam Skayres, by mu przekazała, sama nie mam siły, a ty gdzieś poszedłeś. – Spojrzała na mnie badawczo, skąd domyśliłem się, że mam jej to wyjaśnić.
- Ach tak, byłem na spacerze. Jest piękna pogoda, a nogi zdrętwiały mi od ciągłego leżenia. – Uśmiechnąłem się przepraszająco, a wadera tylko cicho się roześmiała. Po raz pierwszy nie przypomniała mi się od razu Adelin. Przezwyciężyłem tą myśl i teraz mogłem zacząć żyć teraźniejszością. W końcu. Nieświadomie westchnąłem.
- Coś się stało? – Spytała zaskoczona Filos.
- Po raz pierwszy nie przyszła mi od razu na myśl Adelin, gdy się śmiejesz. – Szeroko uśmiechnąłem się, zadowolony z własnego, małego sukcesu. Wilczyca przytuliła się do mnie, a ja czułem jej ciepło. Jeszcze nie tak dawno to uczucie było tylko marzeniem, lub wspomnieniem z poprzednich lat. Teraz stało się realnością, zamiast tylko wyobrażeniem. Mogłem kochać, lubić, nienawidzić. Miałem zresztą kogo, nie licząc tego ostatniego uczucia. Nie byłem zły na Shaten. Nie mogłem wiedzieć, jak się czuła, bo nie do końca byłem w takiej sytuacji. Oberon chciał mi zabrać Adelin, ale to nie ta sama sytuacja, która zaistniała w obecnym momencie. Miałem wrażenie, że nigdy nie zrozumiem uczucia, którego musiała zaznawać Shat. Tylko okrężnie słyszałem o Evets, jej odbiciu. Sam widziałem ją tylko raz i chyba nie miałem ochoty dokonać tego po raz drugi. Również przytuliłem Qui i… ponownie zasnąłem, choć było dopiero wczesne popołudnie.
~*~
Po raz kolejny obudziłem się. Moja partnerka czyściła dwie puchate
kulki, którym najwyraźniej czynność ta przypadła do gustu. Ni stąd, ni zowąd, w szałasie znalazła się… Shaten! Z czerwonymi od wściekłości
oczyma, nienawistnie świdrowała mnie wzrokiem.- Teraz już przegięłaś. – Sam wpadłem w furię, miałem powoli dość zachowania przyjaciółki Filos.
- Shammen… ja to załatwię. – Powiedziała stanowczo wadera i podeszła do rozwścieczonej osoby o krwistych ślepiach.
< Filos, Shaten? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz