środa, 25 maja 2016

Od Shammen’a „Mam dość jej zachowania” cz.1 (C.D Filos, lub Shaten)

Patrzyłem, jak w Filos wyczerpaną po porodzie wtula się dwójka małych wilczych szczeniąt. Dokładniej mówiąc ssały mleko, którego miały pod dostatkiem, o ile ich matka miała co jeść. Shaten, jak się domyśliłem, wyszła i chyba nie miała ochoty na przyglądanie się potomstwu przyjaciółki. Nie akceptowała mnie przy boku Qui. Bardzo tego żałowałem. Nie chciałem opowiadać mojej partnerce, jak jej koleżanka wpadła w furię i mnie zaatakowała. Niepotrzebnie by się martwiła, a Shat na pewno była tylko podenerwowana ciążą wilczycy… tak za każdym razem próbowałem sobie to tłumaczyć, ale dobrze wiedziałem, że tak nie jest i okłamuję samego siebie. Shaten uważała mnie za wroga, kogoś, kto zabrał jej Filos. Z jednej strony jej współczułem, a z drugiej uważałem, że jest zbyt zaborcza i chce mieć ją tylko na wyłączność. Przypomniała mi się Adelin, ale od razu odepchnąłem ją na bok. Czemu? Sam zdziwiłem się tą reakcją. To był wilk, którego niegdyś obdarzałem uczuciem, ale teraz… trzeba było go odrzucić. Sam nie wiem, co się teraz z nią dzieje, czy Oberon rzeczywiście zmusił ją do małżeństwa. Było to całkiem prawdopodobne. Teraz mam rodzinę, przyjaciół, watahę i waderę, która znienawidziła mnie po tym, gdy to zawarłem związek z jej przyjaciółką. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk. To jedno ze szczeniąt poruszyło się i odwróciło się w moją stronę. Nie widziało, ani nie słyszało. Ale czuło. Ciepłym językiem wylizałem mu łebek, gdyż był to samczyk – Onyx. Nie da się zaprzeczyć, że był do mnie podobny. Istoria natomiast grzecznie korzystała z pokarmu dostarczanego jej przez mamę. Miałem rodzinę, watahę, przyjaciół, szczęście… wszystko toczy się tak powoli, a ile w tym czasie jest cierpienia, bólu i strachu? Dużo, ale z pewnością jest to godna cena tego, co czeka nas później. Mały basior znów próbował dotrzeć do matki i ssać mleko. Położyłem się obok Filos i zasnąłem, zmęczony tym nocnym zdarzeniem.
~*~
Obudziło mnie ciche skomlenie. To Onyx wtulał się we mnie szukając miejsca, skąd mógłby czerpać pokarm. Najwyraźniej pomylił mnie ze swoją rodzicielką. Delikatnie poprowadziłem malucha do niej, a sam wstałem i wyszedłem z szałasu. Była słoneczna pogoda, która aż wymuszała na mnie chęć pospacerowania po terenach watahy. Byłem pewien, że Filos poradzi sobie i nie weźmie mi tego za złe, więc obejrzałem się na nią. Uśmiechała się przez sen. Odwróciłem się i rozglądając pomyślałem, w którą stronę mam pójść, by dotrzeć do Cmentarza Pamiętliwej Duszy. Oczywiście w kierunku północno – wschodnim. Dziarskim krokiem podążałem w stronę nieco smętnego miejsca. Miałem zamiar pójść tam po raz pierwszy, a tak naprawdę po raz pierwszy przyjrzeć się temu miejscu i z czystej ciekawości poczytać, kto odszedł, a kto zmarł. Tak jak się spodziewałem – na lekko przechylonym kamieniu, który umieszczony został w ziemi na początku Cmentarza, widniała lista wilków, które odeszły, zostały wygnane. Anastasia… ona sama odeszła… Leana wygnana…
~*~
Przeczytałem całą listę. Wszystkie wilki zostały wykluczone z watahy oprócz Anastasii. Zero zgonów. Powolnym krokiem powróciłem znów do szałasu. Qui już się obudziła i przyglądała się szczeniakom. Gdy wszedłem, posłała mi uśmiech i gestem głowy pokazała na śpiące pociechy. Chyba chodziło jej o to, bym nie zachowywał się zbyt głośno, aby ich nie obudzić. Słusznie. Położyłem się koło mojej rodzinki i również jej się przyglądałem, tak jak ona mi.
- Severus już wie? – szepnąłem do partnerki.
- Tak, poprosiłam Skayres, by mu przekazała, sama nie mam siły, a ty gdzieś poszedłeś. – Spojrzała na mnie badawczo, skąd domyśliłem się, że mam jej to wyjaśnić.
- Ach tak, byłem na spacerze. Jest piękna pogoda, a nogi zdrętwiały mi od ciągłego leżenia. – Uśmiechnąłem się przepraszająco, a wadera tylko cicho się roześmiała. Po raz pierwszy nie przypomniała mi się od razu Adelin. Przezwyciężyłem tą myśl i teraz mogłem zacząć żyć teraźniejszością. W końcu. Nieświadomie westchnąłem.
- Coś się stało? – Spytała zaskoczona Filos.
- Po raz pierwszy nie przyszła mi od razu na myśl Adelin, gdy się śmiejesz. – Szeroko uśmiechnąłem się, zadowolony z własnego, małego sukcesu. Wilczyca przytuliła się do mnie, a ja czułem jej ciepło. Jeszcze nie tak dawno to uczucie było tylko marzeniem, lub wspomnieniem z poprzednich lat. Teraz stało się realnością, zamiast tylko wyobrażeniem. Mogłem kochać, lubić, nienawidzić. Miałem zresztą kogo, nie licząc tego ostatniego uczucia. Nie byłem zły na Shaten. Nie mogłem wiedzieć, jak się czuła, bo nie do końca byłem w takiej sytuacji. Oberon chciał mi zabrać Adelin, ale to nie ta sama sytuacja, która zaistniała w obecnym momencie. Miałem wrażenie, że nigdy nie zrozumiem uczucia, którego musiała zaznawać Shat. Tylko okrężnie słyszałem o Evets, jej odbiciu. Sam widziałem ją tylko raz i chyba nie miałem ochoty dokonać tego po raz drugi. Również przytuliłem Qui i… ponownie zasnąłem, choć było dopiero wczesne popołudnie.
~*~
Po raz kolejny obudziłem się. Moja partnerka czyściła dwie puchate kulki, którym najwyraźniej czynność ta przypadła do gustu. Ni stąd, ni zowąd, w szałasie znalazła się… Shaten! Z czerwonymi od wściekłości oczyma, nienawistnie świdrowała mnie wzrokiem.
- Teraz już przegięłaś. – Sam wpadłem w furię, miałem powoli dość zachowania przyjaciółki Filos.
- Shammen… ja to załatwię. – Powiedziała stanowczo wadera i podeszła do rozwścieczonej osoby o krwistych ślepiach.

< Filos, Shaten? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony