poniedziałek, 23 maja 2016

Od Skayres "Kim ja jestem?" cz. 7 (cd. Anonim)

- W takim razie o co chodzi?
- M-m-artwię się o przy - zaczęłam szczękając zębami. Ale zaraz, czemu tak go to dziwi? Przyjaciele muszą sobie pomagać, lecz jeśli on nie jest moim przyjacielem? Z nieba zleciała mała gwiazdka, i gdyby basior nie uskoczył, z pewnością trafiłaby go w głowę. Jeżeli on mnie oszukuje? Kolejny niebiański pocisk zleciał podobną trajektorią.
- Chcę spróbować ci pomóc - powiedziałam trzęsącym się głosem, wymuszając resztki uśmiechu.
- Nie musisz. - Gall powiedział to takim tonem (uważnie obserwując niebo), że zachciało mi się uciekać w popłochu, i tak zrobiłam. Najpierw powoli zaczęłam się wycofywać do tyłu, by w końcu rzucić się w pęd panicznej ucieczki do szałasu. Odwróciłam się i to co zobaczyłam, było warte wywrócenia się o korzeń, który zaraz potem znikąd pojawił się na mojej drodze. Anonim miał na pysku wyraz zdziwienia zmieszanego z zdezorientowaniem! Uśmiechając się jak idiotka, (zaraz zapomniałam o swoim zdenerwowaniu) pognałam w stronę mojego schronienia, chowając głowę pod ciepłą kołderkę. W sumie rozumiem go. Gdybym miała być swoim przyjacielem, nie lubiłabym się. Niemalże czułam jak moja samoocena obniża się, kawałek po kawałeczku.
- Chyba zapadasz w depresję, Skay - mruknęłam sama do siebie.
Nagle, usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi, a następnie skrzypnięcie zawiasów. Spodziewałam się, że to będzie Anonim, ale przeczucie mnie myliło.
- Skay?
- Czego chcesz?
- Co robisz? - spytała Shaten.
- Śpię. Nie widzisz? - burknęłam w stronę Shaten. Nie było to do mnie podobne, ponieważ nie przywykłam wyżywać się na ludziach.
- Przyniosłam leki - w jednej chwili poczułam się okropnie, że tak ją potraktowałam i przeze mnie może być smutna. Miło by było, gdyby chociaż ona się do mnie nie zraziła.
- Och, ja... dziękuję? - szybko odpowiedziałam speszona.
- Pewnie musisz się okropnie czuć. Zaparzyć ci herbatki?
- Nie! No wiesz... Chcę iść spać i tia...
- Okej... - Shaten powoli zaczęła wychodzić - szybkiego powrotu do zdrowia, Skay!
- Dięki - odburknęłam zakrywając głowę kołdrą.
Może i Shat nie jest moją przyjaciółką, ale mnie znosi! To już jest coś! Jednak zaraz posmutniałam. Szkoda tylko, że  Anonim mnie nie znosi. Zaraz po tej myśli zapadłam w sen.

                                                            ******

-Ale się późno zrobiło...- mruknęłam do siebie ziewając.
Mam plan! Kiedyś siostra pokazała mi jak szyć kiedy rozdarłam jej kurtkę! Pamiętam jak później bolały mnie palce, ale może Anonim nie będzie mnie nie znosił! Niczym petarda wystrzeliłam spod ciepłej pościeli i sięgnęłam po czarny, gruby materiał, nożyczki oraz igłę z nitką. No Skay, masz zajęcie na całą noc.

                                                                ******

Moje rękodzieło nie wyszło najgorzej, mogę spokojnie powiedzieć, że jestem z niego zadowolona. Matowa opaska na oko prezentowała się bardzo zgrabnie. Przymierzyłam ją na sobie i stwierdziłam, że jest bardzo wygodna.
http://d.allegroimg.pl/s400/01/60/33/09/15/6033091533
Teraz tylko muszę napisać jakiś liścik:

                                                           Anonimie!
Wiem, że mnie nie znosisz i nie chcesz na oczy widzieć, ale proszę, przynajmniej nie opowiadaj o mnie pzdór innym członkom watahy. Naprawdę, miałam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi. Wiem, że mnie nienawidzisz (ja sama siebie też nie lubię) ale nie musisz okazywać tego w taki wredny sposób. Ja tylko chciałam Ci pomóc. Ale teraz, życzę Ci dużo dobrego, a także żegnam. Dołączam ten oto prezęt. Mam nadzieję, że będzie Ci w nim wygodnie, i ta dziura nie będzie tak ziała czarną pustką.
Szanuję twoją prośbę, nie będę pokazywać Ci się na oczy. Mam nadzieję, że spełnisz także moją wolę i plotkować nie będziesz. A teraz żegnam.
                                                                                                       Skay.

Tak napisany list razem z opaską na oko umieściłam w koszyku i stałam się przeźroczysta. Co z tego, że tylko JA stałam się przeźroczysta. Mijane wilki musiały się nieźle nadziwić, że to koszyk lewitujący w powietrzu ich przeprasza i popycha. W końcu doszłam pod szałas Galla, zostawiłam koszyk pod drzwiami, zapukałam i uciekłam w stronę mojego schronienia. Tam zwinęłam się w kłębek pod kołderką i zaczęłam cichutko płakać nad swoim bezwartościowym życiem.

<cd. Anonim. To, że Skay na ogół jest wesoła, to nie znaczy, że nie ma mieszanych uczuć. Właśnie teraz ubzdurała sobie, że najpierw nabierałeś ją, że jesteś jej przyjacielem, później pokazałeś, że jej nie lubisz, a na koniec nie chcesz jej na oczy widzieć. To czy chcesz pomóc Skay w depresji, czy nie zależy od Ciebie. Skay i tak się wygrzebie. Ale z jakim efektem? Przepraszam, że tak długo, ale nie mam weny. Opo i tak jest takie sobie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony