poniedziałek, 9 maja 2016

Od Shaten "Chwila słabości czasami nie pokazuje czegoś dobrego" cz. 3 (c.d Filos)

Patrzyłam na Filos lekko zdezorientowana. Widziałam podwójnie, a moje ciało zaczęło się podnosić.
- Błagam, pomóżcie jej! - krzyczała Filos z łzami. Syknęłam. 
- Och, Shaten... - powiedziała Evets - naprawdę sądziłaś, że się mnie tak szybko pozbędziesz? - poczułam jak coś mnie paraliżuje od środka. Straciłam całkowicie przytomność. 

*****
Ponownie znalazłam się w pustce. Tyle, że zamiast luster były szyby wspomnień. Wszędzie były momenty, kiedy byłam z Filos. Było normalnie... jak to przyjaciółki. Gdy Shammen wszedł mi w moje wspomnienia wszystko się zmieniło. Filos była szczęśliwa i nie potrzebowała już mnie... ma Shammena....

******

Obudziłam się w jakimś nowym szałasie. Byłam opatrzona, a nade mną stał jakiś nowy wilk i Alfa.
- Jak się czujesz? - spytał, patrząc na mnie. Ledwo stanęłam na nogach.
- Już lepiej, dziękuje - lekko się ukłoniłam i poszłam w stronę wyjścia.
- Shaten! - krzyknęła Filos, biegnąc w moją stronę. Zrobiłam krok w lewo i wskoczyła do jaskini, a na jej głowę spadł garnek. Filos próbowała wyjąć głowę z garnka.
- EJ!!! - krzyknęła, siłując się z garnkiem na głowie. Jak mam być szczera, trochę mnie to bawiło.
- Filos! - Shamm podbiegł do niej i oparł tylne łapy o jej plecy i złapał garnek po czym zaczął go ciągnąć. 
- Pfff... AHAHAHAHHA!!! - wybuchłam śmiechem, ale przestałam, bo mnie bolał brzuch. Gdy Shamm wyciągnął mój biedny garnek z głowy biednej Filos poleciał do tyłu i dostał moją biedną patelnią. 
- HAAHAHA!!! - Filos zaczęła się śmiać. Spoważniałam patrząc na nią.
- Filos... musimy pogadać - podeszłam do niej lekko kulejąc.
- O co chodzi? - spytała podchodząc razem z Shammenem. 
- Ech... słuchaj... odbiorę twój poród... ale potem... musimy się pożegnać... - wzięłam głęboki wdech.
- Co? - spytała z łzami w oczach.
- Będziesz miała młode... nie będę ryzykować, że skrzywdzę albo ciebie albo... - przeszył mnie wielki ból.
- Nie! Shaten pro... - mówiła z łzami w oczach.
- Nie, Filos! - krzyknęłam tak, że prawie ją porwało znowu do mojego szałasu i by pewnie dostała moim biednym dzbankiem - przykro mi... - odwróciłam się.
- Shaten, proszę! - nalegała zatrzymując mnie  i odwracając w moją stronę - nie rób tego...
- Filos, nie rozumiesz?! Jestem niebezpieczna! Dla was, dla wszystkich! O mało przeze mnie nie poroniłaś! - warknęłam z łzami w oczach. 
- Ale...
- Żadnych ale! - odwróciłam się ponownie - Jak urodzisz, to się pożegnamy.
- Shaten, nie musisz - wtrącił się Shammen.
- Muszę - poszłam w stronę terenu budowlanego królestwa. Zobaczyłam, że próbują postawić kryształy. Użyłam swojej mocy i je ustawiłam. Do takich rzeczy nie potrzebuje sporo mocy, a przy okazji szybciej pójdzie robota.

******************

Po około godzinie poszłam w stronę swojego nowego domu. Muszę zmienić bandaże i sprawdzić, czy nadal wyglądam jak kryształowy wilk. Weszłam do domu i zaczęłam zdejmować bandaże. Rany wyglądały paskudnie. Gorzej niż w sytuacji, kiedy atakowałam łowców razem z Filos. Wszystko się zmieniło odkąd przyszedł... Grrrr... wiedział, że się tak to wszystko potoczy. Nienawidzę go jeszcze bardziej niż on moich garnków. 
Usłyszałam pukanie.
- Proszę - powiedziałam związując rany na łapach. Do szałasu wszedł nasz królewicz z bajki... 
- Możemy pogadać...? - spytał.
- Nie... - mruknęłam - jestem zajęta - bandażowałam drugą łapę.
- M... może - podszedł, by mi pomóc, ale odsunęłam się od niego kontynuując zakładanie opatrunków.
- Czego chcesz? - wymamrotałam.
- Nie mus...
- Skończ - przerwałam mu - to jedyne wyjście.
- Nie prawda! Na pewno sobie poradzisz, Filos...
- FILOS BĘDZIE LEPIEJ BEZE MNIE! - krzyknęłam tak głośno, że Shammen wleciał na ścianę tuż przy drzwiach - Wyjdź stąd!
- Ale...
- WYJDŹ! - Shammen na mój krzyk, aż wybiegł z mieszkania. Zaczęłam zakładać bandaż na brzuchu, ale zatrzymała mnie czyjaś łapa.
- Shaten... - powiedziała matka spokojnym głosem - nie musisz tego robić...
- Muszę! - krzyknęłam z łzami. Zaczęła zawiązywać na moim brzuchu opatrunki.
- Jak ty to...
- Mało o mnie wiesz - zamarłam. Czemu ona brzmiała jak facet?! Odskoczyłam warcząc.
- Kim jesteś? - warknęłam.
- Córciu, o co...
- Masz głos męski, nie kłam! - duch zniknął. 
- Dowiesz się w swoim czasie... - powiedział męski głos. Położyłam się na swoim łóżku i zasnęłam.

<Filos?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony