Chodząc po nowych terenach, podziwiałam jej piękno. Dzisiejszy dzień był
wyjątkowy, temperatura wręcz idealna, nie za gorąco nie za zimno wręcz w
sam ras. Chodząc, nieopodal miasta poczułam lekki wiatr, pochodzący
tylko z jednej strony. Zainteresował mnie on, więc
postanowiłam zbadać jego pochodzenie. Ruszyłam w stronę, z
której go poczułam. Już po chwili usłyszałam świst piór ze skrzydeł, a
chwile później ujrzałam błękitnego wilka o pięknych tęczowych
skrzydłach. Popisywał się przed małą gromadą wilków, ale w jego głębia
oczu pokazywał zupełnie coś innego, niż on przestawiał. Z boku
obserwowałam przez chwilę, póki owe wilki nie odeszły. Wtedy basior
posmutniał, ale gdy tylko mnie spostrzegł, od razu założył wesołą maskę.
- Cześć. Jesteś nowa tutaj?
Spytał basior.
- Tak. Mogę poznać twoje imię?
- Carlo.
- Na mnie wołają Nana.
- Skąd u ciebie tyle blizn?
- Eee.... Tam stare dzieje. Pamiątki po przeszłości, a ty co taki wesoły?
- Jakoś tak wyszło.
Zaśmiałam się na jego odpowiedź, a on spojrzał na mnie z zdziwieniem.
- Nie męczy cie ta gra?
- Jaka gra?
- To udawanie przed wszystkimi ze wszystko gra, a tak naprawdę jesteś smutny.
Basiora zaskoczył mój wywód.
- Ja taki jestem i już.
- Jasne
Podeszłam do niego i go dotknęłam, po czym dodałam.
- Latający wilk z lekiem wysokości to bardzo zadki przypadek.
( Carlo? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz