środa, 5 kwietnia 2017

Od Selene "Dom, którego nigdy nie było" cz.1 (c.d. chętny)

Z wolna zbliżał się ranek. Nastały już te godziny, które zazwyczaj są jaśniejsze niż reszta nocy. Przynajmniej dla kogoś, kto wstał około pierwszej. Wędrowałam przez cały ten czas, bo z niewiadomych powodów wstałam dzisiaj niezwykle wcześnie. Należę do grona osób, które nie potrafią zasnąć, kiedy już wstaną. Czuję się wtedy fatalnie i muszę rozprostować kości. Jako, że dni nie są jeszcze takie długie, pomyślałam, co tam, pójdę spać wcześniej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Póki co, szło mi się nad wyraz dobrze. Okolica była... przyjemna. Chłodne powietrze nie pozwalało nadejść zmęczeniu czyhającemu na tułacza, takiego, jak ja. Las nie był gęsty, mogłam z łatwością przedzierać się miedzy drzewami. Podłoże zdawało się być miękkie, ale nie w ten nieprzyjemny dla chodzenia sposób, jak na przykład piasek. Ziemia porośnięta rozmaitą zieleniną nie pozwalała na zapadnięcie się choć na centymetr, a zarazem wciąż dało się wyczuć miękką glebę, która się pod nią skrywała. To zdrowe dla stawów, chodzenie po, na przykład skałach, powoduje ich zwyrodnienie.
I nagle poczułam dreszcz.
Przeszył mnie całą, chociaż był delikatny. Wiedziałam co to znaczy. Łagodny muśnięcie energii, gdzieś niedaleko muszą przebywać magiczne wilki. Trochę mnie to przestraszyło, ale przecież taki był mój plan. Przebyłam setki kilometrów, żeby znaleźć dla siebie dom. Dom, jakiego potrzebowałam, a którego zawsze mi brakowało. Chciałam w końcu spać spokojnie, na terenie ogarniętej watahy. Samotność ma swoje plusy, po pierwsze nikt ci nie przeszkadza. Możesz robić, co ci się żywnie podoba. Z drugiej strony nie da się ukryć, że nie masz nikogo do pomocy. Poza tym, ostatnimi czasy, zaczynam myśleć o uporządkowaniu sobie życia. Wiecie, znalezieniu jakiegoś partnera...
Podświadomie przyspieszyłam. Może to przez kontakt z energią. Próbowałam ułożyć sobie jakąś sensowną powitalną formułkę. Nie rozmawiałam z żadnym wilkiem od dawna. Będzie jakiś rok. Tereny, które dotąd spenetrowałam zdawały się do reszty odwilczone. Z góry zapewniam, że nie krążyłam w kółko. Szłam wzdłuż rzek. Taka taktyka ma swoje plusy. Pierwszy już przedstawiłam, drugim jest dostęp do ryb, które niezwykle lubię. Mam też sporo umiejętności w kwestii ich łowienia. Podpatrzyłam byłam dużo ludzkich technik, kiedy przebywałam niedaleko osady tych istot. Nie miałabym nic przeciwko objęciu posady rybaka, gdyby istniała taka możliwość.
Słońce zaczęło się wyłaniać zza horyzontu. Szłam dalej do przodu, ale ciągle nie spotkałam żywej duszy. Od kiedy zorientowałam, że zbliżam się swojego celu, czymkolwiek on był, zboczyłam z mojej dotychczasowej ścieżki - brzegu rzeki. Naszło mnie na zastanawianie się, dlaczego nie doszłam jeszcze do żadnego morza, kiedy poczułam zapach jakiegoś wilka. Zwolniłam, wolałam być czujna. Z drugiej strony, skradanie się, też nie powinno zrobić najlepszego wrażenia. Przemyślenia nie potrwały długo, ponieważ zobaczyłam w oddali sylwetkę. Nie była wyraźna, ale miałam przeczucia, że dotarłam do celu. Pobiegłam w jej stronę.

<Chętny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony