W watasze panowało ogromne poruszenie. Pasowano jakiegoś rycerza. Mówię
jakiegoś, ponieważ nie dotarło do mnie jego imię, wszyscy których
zapytałam, czyli jedna wadera, do której odważyłam się odezwać,
żartowali sobie, że chodzi o "Galla Anonima".
Aktualnie byłam zajęta kopaniem gliny, cóż za dostojne zajęcie, ale
udałam się na miejsce ceremonii, ponieważ szło mi całkiem dobrze i
mogłam pozwolić sobie na chwilowe odstąpienie od pracy. Widać nie tylko
ja, ponieważ w wyznaczonym miejscu zebrał się tłum.
Wyglądało to mniej więcej tak, dowódca watahy klepał nudne formułki. Jak
już pewnie doskonale widać, nie lubię dostojnych uroczystości. Nie
mniej, było całkiem znośnie. Okazało się, że niedoszły rycerz
rzeczywiście ma na imię Gall Anonim. Powinnam chyba przeprosić waderę,
którą zapytałam, jak się nazywa, ponieważ wyraziłam skrzywioną miną, że
nie byłam zadowolona z udzielonej przez nią odpowiedzi, choć mówiła ona
prawdę. W każdym razie, sam mianowany zdawał się nie być przygotowany.
Pierwszą jego reakcją, było zrobienie wielkich oczu (czy raczej oka). Zamienił się w
człowieka, potem w wilka, potem znowu... po prostu zrobił to wiele razy,
pogubiłam się w rachubie. Nie do końca wiedział, jak ma się zachowywać.
Poczułam pewną, zapewne jednostronną, więź z basiorem. Prawdopodobnie
poproszono go, aby przyszedł, przedstawiono mu sytuację i kazano podjąć
decyzję. Potrafiłabym postawić się w takiej sytuacji... Z drugiej
strony, nie byłam pewna, o co dokładnie chodzi, więc słuchałam, chcąc
poukładać sobie wszystko w głowie.
- Oto oręż, z którego będziesz od dziś korzystać. Przyjmij ten dar i
wykorzystuj go w słusznym celu - powiedział, już po pasowaniu, Severus,
wręczając Anonimowi miecz.
Rycerz uśmiechnął się głupio. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie,
ponieważ wciąż był pod formą człowieka, która moim zdaniem, prezentowała
się dziwacznie. Chciał chyba rzucić kilka słów, ale głos zabrał władca
watahy:
- Od teraz nasz nowy rycerz, zwany Gallem Anonimem, poszukuje swego
ucznia, giermka. Czy ty, Onyxie, godzisz się przyjąć tę funkcję? - tu
spojrzał na stojącego obok szczeniaka, który zrobił wielkie oczy.
Nie wydawało się, że pasowany faktycznie zdawał sobie sprawę, że
poszukuje ucznia, więc cała sytuacja wyglądała ciut komicznie i
przypominała ustawioną ceremonię. Można nawet powiedzieć, że nią była,
ponieważ wpływ na jej przebieg miał jeden wilk, ale nie w klasycznym
tego słowa znaczeniu. Anonim patrzył na młodego zdezorientowany i...
krztynę zawiedziony. Nie dziwiłam mu się. Właśnie dosyć ważna decyzja
została podjęta bez jego wpływu. Szczeniak wyszczerzył zęby w uśmiechu i
powiedział:
- To dla mnie zaszczyt.
Podszedł do rycerza, a ten uśmiechnął się krzywo, jednak pozostało to
prawdopodobnie niezauważone przez większość zgromadzenia, ponieważ
czynność tę wykonał sekundę przed zamianą w wilka. Severus patrzył
uśmiechnięty na dwójkę, również przybrał czworonożną formę (a może bardziej trzynożną) i ogłosił
wszystkim, żeby rozeszli się do domu. Zwyczajnie powinnam się cieszyć,
że nie zaczął recytować kolejnej nudnej formułki. Poczułam jednak pewne
rozczarowanie, ponieważ wciągnęłam się w obserwowanie nieco zabawnej
ceremonii. Była ona dla mnie, jak kabaretowy skecz.
Wilki zaczęły rozchodzić się, ja też postawiłam kilka kroków w bok, ale
służyło to jedynie dostosowaniu się do reszty, dalej patrzyłam bowiem na
pasowanego. Ten wyglądał na niezadowolonego, spojrzał na szczeniaka,
starając się wyglądać uprzejmie, rzucił do niego kilka słów. Młody
pokiwał pyskiem i razem udali się w drogę. W tym momencie powinnam zająć
się swoim życiem i kontynuować dłubanie w ziemi, ale Anonim wywarł na
mnie wrażenie ciekawej osoby. Pomyślałam, że warto byłoby go kiedyś
odwiedzić. Problem polegał na tym, że znałam mało kogo w watasze i nie
miałam możliwości poznania jego miejsca zamieszkania. Postanowiłam, że
dyskretnie pośledzę wilki. Kiedy zatrzymają się gdzieś, zostawię je w
spokoju i wrócę do pracy. Poczekałam, aż "obserwowani" oddalą się na
około sto pięćdziesiąt metrów i udałam się za nimi, powoli, aby nie zwrócić ich
uwagi, ale również na tyle szybko, by mieć dwójkę ciągle w polu
widzenia.
<Anonimie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz