Spojrzałam w jego oczy. Głęboko. Wycharczał:
- Dziesięć sekund.
- To szaleństwo. - rozpłakałam się - Poison, przepraszam.- upadłam.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Z mojego ciała wychynął czarny duch.
Był wielkości Poisona. Rzucił się na niego. Odwróciłam się i pobiegłam w
stronę domu pozostawiając Poisona krzyczącego moje imię.
Wbiegłam do mojego szałasu i zakopałam się pod górą poduszek.
- Jestem tchórzem. Jestem strasznym tchórzem. - wyszeptałam - Uciekłam
zostawiając swoje własne szaleństwo. Muszę coś zrobić. - wyszłam z pod
poduszek i wybiegłam. Znam jedną osobę która może mi pomóc. Znaną już
drogą pobiegłam do Shaten. Mojej jedynej przyjaciółki. Jednak kiedy
wpadłam do jej szałasu, jej nie było. No tak. Wszystkie wilki są na
mikołajkowym zebraniu. Nie wierzę. To nie może się tak skończy. Nie mogę
zabić wilka!
Podjęłam natychmiastową decyzję. Wybiegłam na przeciw swojemu własnemu demonowi. Ranił Poisona bez najmniejszego poczucia winy.
- Szaleństwo!!! - krzyknęłam. Duch odwrócił się. - Tak, do ciebie mówię!
Zostaw go! - duch stracił mną zainteresowanie i powrócił do
rozszarpywania Poisona.
Skoczyłam na ducha i wgryzłam się w jego ogon. Porzucił krwawiącego basiora i wreszcie się mną zajął.
- Chodź tu! Zniszcz mnie! - krzyknęłam. Duch rzucił się na mnie. Nie
broniłam się. Siedziałam. Wiedziałam, że mojego ducha boli to równie jak
mnie. Zadał cios, który powinien być śmiertelny. Jednak go odbiłam. Duch
był zbyt osłabiony i dobiłam go. Rany Poisona zasklepiły się natychmiast,
a krew wylana na śnieg wróciła do jego ciała. Zdołałam się tylko
uśmiechnąć i zemdlałam. Obudziłam się widząc nad sobą Poisona. Wrócił
już do swojego normalnego kształtu. Obłożył mnie śniegiem.
- Uratowałaś mnie. A sama mogłaś zginąć. Jestem twoim dłużnikiem.
- Chciałam cię zabić. I zrobiłabym to. Nie jesteś moim dłużnikiem. Nie
mam dłużników. Raczej ja jestem czyimś dłużnikiem. - wstałam ostrożnie.
- Jesteśmy kwita? - podał mi łapę.
- Jesteśmy. - przytuliłam go. Delikatnie się wyrwał. Puściłam go i zarumieniłam się.
- Sorry. Nie wiem co mi odbiło. - powiedziałam
- W porządku. Lepiej już wracajmy do Królestwa.
- Ta... wracajmy.
<Poison? Czas już to zakończyć. Ale jeszcze ostatnia część, proszę?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz