poniedziałek, 28 grudnia 2015

Od Shaten "Mikołajki!" cz. 3 (c.d Gall Anonim)

Kiedy na niego popatrzyłam miałam ochotę go udusić. Pan artysta się znalazł. Phi! A sam siedział przez połowę, a teraz mi się tu wymądrza! Ja przynajmniej coś robię, a nie siedzę i tylko mówię jak ma robić! 
- Fajnie, że jesteś zadowolony... - odparłam po czym odwróciłam wzrok, by przewrócić oczami tak, by nasz pan "beżowy nie pasuje do czerwonego" nie widział.
- Skończyliśmy już dekorować szałasy. Więc możemy już odejść w swoje strony - odparłam.
- Niech będzie... Do zobaczenia - rzekł i odszedł.
- W końcu... mam go już dość jak na razie... - powiedziałam do siebie i poszłam do lasu. Wróciłam do tego miejsca, gdzie był tylko jeden wilk ze mną. Tam gdzie drzewa żyły i chroniły czegoś bardzo ważnego.
http://gallery.yopriceville.com/var/resizes/Fantasy/Green_Magic_River_Wallpaper.jpg?m=1365890400
Drzewa tym razem przepuściły mnie bez pytań. Więc usiadłam koło wody gdzie leciała zielona wiązka i popatrzyłam w swoje odbicie. 
Wyobraźnia daje mi skrzydła, też to czujesz? A gdy pytam siebie kim jestem, nie rozumiem, kto mną kieruje, jaki cel mam w tym życiu, nie wiem co mam zrobić, czy pozostać w ukryciu, nie wiem naprawdę, czy ja jestem kimś innym, co we mnie takiego jest, że ciągle czuje się winna, jak mam iść przez świat, który jest taki trudny, staram się jak najlepiej, nie jestem samolubna, zawsze gdy mogę pomóc, to to zrobię, uwierz, choć czasem może inaczej to zrozumiesz, wiem, mogłabym lepiej zrobić kilka rzeczy... - znowu zaczęłam płakać. Naprawdę bym chciała wiedzieć skąd jestem... kim jestem... i żeby mnie w końcu zostawili... Nagle poczułam pod łapami wodę. Popatrzyłam, a rzeka zalewa miejsce. Chciałam uciec, ale drzewa zabarykadowały mi drogę. 
- Wypuście mnie! Proszę, nie chcę! - krzyczałam z łzami. Woda drastycznie się podniosła i mnie utopiła. Obudziłam się znowu w pustce wokół luster. 
- Czemu?! Co ja zrobiłam?! Proszę, wypuście mnie stąd! - krzyczałam biegnąc przed siebie, szukając wyjścia. Niestety bezskutecznie. 
- Shaten, weź się w garść... jesteś twarda, dasz radę... - powiedziałam do siebie i wzięłam głęboki wdech i uspokoiłam. Poszłam przed siebie i znalazłam się... w Królestwie? Ale jakim cudem? Zobaczyłam Filos i pobiegłam do niej.
- Shaten! Coś ty zrobiła?! - krzyknęła Filos, a ja natychmiast się zatrzymałam.
- Przez ciebie Królestwo jest w ruinach! Jak i my! - krzyknął Poison i nagle z ich nosów zaczęła lecieć krew. Całe królestwo zaczęło powoli wyglądać jak zombie.
- Przez Ciebie nie żyjemy! - krzyknęła Anays zmutowanym głosem.
- Ale... ja nic nie... - powiedziałam i popatrzyłam wokół. Wszystko stało w ciemnych kryształach zniszczone i... zbite na drobne drzazgi.
- Ty i twoja forma cieni to zrobiliście! Nie należysz do nas! Do nikogo! - krzyknęła Lucy bez jednego oka i bez trzech łap.
- Zostajesz wygnana. Nie wracaj już i nigdy się nie pokazuj - powiedział Severus.
- To nie ja, przysięgam! - krzyczałam, a cała wataha mnie blokowała w kręgu.
- Proszę, nie! - położyłam się i skuliłam.
- Ja chcę tylko dobrze wybrać swoją drogę... - powiedziałam i wszystko zniknęło jak za pstryknięciem palca. Wstałam i zobaczyłam przed sobą lustro. Podeszłam do niego.
- Serio sądzisz, że Cię zaakceptują, jak się ktoś dowie o twoich byłych zamiarach? - powiedziało do mnie moje odbicie...
- To przeszłość... do której nie chce wracać - powiedziałam jak zawsze nieczule i rozbiłam lustro. 
***

Obudziłam się koło jeziora z zieloną wiązką. Widziałam jak wokół wiązki latał napis: "Shaten".
- Czyli... to miejsce to nie jest zwykłe, magiczne jezioro - odparłam.
- To miejsce... jest po to by znaleźć tych którzy cierpią i są zagubieni... - powiedziałam patrząc wokół.
- Najlepsze określenie by było... "Miejsce, które może ci pokazać coś, czego bardzo chcesz nie widzieć. Miejsce, w którym możesz pobyć sam i porozmawiać z żywymi istotami. Lecz to miejsce nadal ma wiele zagadek, które się odkryją z czasem..." - powiedziałam, a napis poleciał do wody, która zmieniła kolor na ciemno-niebieski. Wzięłam wodę to fiolki, po czym odzyskała normalny kolor. Odeszłam do Królestwa. 

****
Po tym co widziałam niechętnie wracałam do domu. Nie chcę, by to się wydarzyło naprawdę... nie mogę się złamać. Muszę nadal nie okazywać po sobie uczuć... nie mogę... Weszłam do szałasu i wzięłam prezent dla całej watahy i położyłam pod ich szałasy. Tyle, że dwa chciałam wręczyć osobiście.
- Anonim! - krzyknęłam i podbiegłam do niego z prezentem.
- Co chcesz? - spytał.
- Dzisiaj są mikołajki więc... mam coś dla Ciebie... taki prezent... żeby ci podziękować za pomoc - powiedziałam nieczułym głosem. Anonim wziął prezent i go otworzył.

<Anonim? Prezent sobie wymyśl mam nadzieje, że ci się spodoba :)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony