Wigilijny czas chwycił nas... tak samo jak choroba. Argh!!! Kolejny
dzień siedzenia w łóżku. Pomyśleć, że przetrwałam ugryzienie pająka, a
teraz dopada mnie przeziębienie. Shaten nie mogłam znaleźć, więc leczę
się herbatą. Miałam w planach dekorować świątecznymi rzeczami mój
szałas. Dzięki Shaten i Anonimowi trochę się rozjaśnił, ale nadal nie
jest to ten ukochany świąteczny klimat. W końcu nie wytrzymałam i pomimo
nasilającego się ataku kaszlu i kichania wstałam z łóżka i ruszyłam w
stronę biurka, na którym stały przyniesione przez Skay ozdoby.
Wyciągnęłam jego zawartość. Dwa niebieskie i trzy białe łańcuchy, stroiki i
suszone pomarańcze. Zaczęłam je układać na parapecie, kiedy wpadła
Shaten.
- Słyszałam, że mnie wołałaś. Chora?
- Tak, przeziębiłam się.
- Już coś na to poradzimy. Przecież przygoda nas nie opuści.
Zaparzyła mi jakiś magiczny ziołowy napar. Jak tylko go wypiłam poczułam się jak nowo narodzona.
- To kto jest gotowy podbijać świat? - spytała
- My! - roześmiała się. Chyba pierwszy raz słyszałam jak się śmieje.
- Idziemy!
Wyszłyśmy z szałasu. Biegłyśmy na oślep ciesząc się śniegiem.
- Co to za polana? - mruknęłam nagle zauważając obcy teren
- Nazwijmy to polaną....
- Polaną Οι καλύτεροι φίλοι της.
- Co to znaczy?
- Polaną najlepszych przyjaciółek.
- Nie. To za długie.
- Masz racje. A co powiesz na.... Polanę ηλιοβασίλεμα. Polanę zachodzącego słońca.
- Pięknie tu. Łąka, góry. Musimy o tym powiedzieć reszcie.
- Ta, umieszczą to na nagłówkach. "Polana ηλιοβασίλεμα. Idealne miejsce
do spędzania czasu w niewielkiej grupie wilków. Najpiękniejsze są tu
zachody i wschody słońca."
- Nie... Wszystko się zgadza, ale... Idealne miejsce do spędzania czasu samotnie.
- Ok. Więc "Polana ηλιοβασίλεμα. Idealne miejsce do spędzania czasu w
samotności. Najpiękniejsze są tu zachody i wschody słońca."
- Świetnie. Mamy więc kolejne własne miejsce.
- Tak. W tej podróży czeka nas jeszcze dużo.
(Shaten? Czas na przygodę gdzie nie ważna pora roku :) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz