- Ojejku, Skay! Co ci się stało?! - rozpoczęła swój monolog lekarza Shaten - Dalej, połóż się!
Wadera opatuliła mnie kocami, kazała zmienić się w człowieka i zmusiła mnie do otworzenia ust w celu zbadania mi gardła. Następnie, wlała we mnie napar ziołowy, po czym zaczęła zadawać pytania przeznaczone do typowych pacjentów. Nie miałam siły się z nią sprzeczać i opowiedziałam jej o tym, co się wydarzyło.
- I takim cudem jestem brudna, zmęczona, mokra i... zmęczona - Zakończyłam swoją historię.
- Masz tu herbatę z ziół leczniczych, połóż się i nie ruszaj się z domu przez najbliższy tydzień. Przyjdę zobaczyć co u ciebie jutro - wydała diagnozę dziewczyna.
- Ja?! Jakim cudem mam się nie ruszać przez tydzień, skoro rozpiera mnie energia?! - chciałam krzyczeć, jednak zamiast tego wydałam żałosny jęk i sturlałam się z łóżka.
***
Nie mam pojęcia, jakim cudem (chyba dzięki drzewom, o które miałam
zaszczyt się podtrzymywać) doszłam do szałasu, ale udało mi się.
Położyłam się do ciepłego, prowizorycznie zbudowanego wyrka i sięgnęłam
po starą książkę z bajkami. Tę lekturę zabrałam z mojej dawnej watahy,
ponieważ od zawsze był to mój ulubiony zbiór baśni. Czytając, patrzyłam
na piękne obrazki, kojarzące się z moim dzieciństwem, jednak dość szybko
zrezygnowałam z zbyt długiego przeglądania rysunków, ponieważ kończyło
się to bardziej zasmarkaną stroną. Wyjrzałam przez okno. Piękne widoki.
Ośnieżone drzewa sprawiały wrażenie otulonych białym puchem, a czasem
jakiś zając przebiegł w poszukiwaniu pożywienia. Było coś koło trzeciej, słońce
chyliło się ku zachodowi. Upadek i kąpiel miały miejsce coś koło jedenastej,
wizyta u Shaten: plus jedna godzina to będzie coś przy dwunastej, czyli czytam już
godzinę, a Anonim powinien przyjść potem, czyli powinien być teraz. Z
braku czegoś lepszego do roboty zaczęłam uporczywie wpatrywać się w
ręcznie zrobione drzwi wejściowe. Nic. Nikogo nie było, nikt nie wszedł.
Czyli nie przyjdzie. Jednak na ludziach można się zawieść, ale czemu
nie przyszedł? W tym momęcie dzrwi skrzypnęły, a ja posłałam godny
psychopaty uśmiech w stronę czarnego, jednookiego basiora.<cd. Anonim, mam nadzieję, że Skay jest do wytrzymania>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz