Siedziałam na najwyższej gałęzi jakiegoś drzewa. Nie było ono wysokie.
Może miało 20 metrów. Zaczęłam bawić się roślinami, które znajdowały się
na ziemi. Z zwykłego fiołka zrobiłam sporą rosiczkę. Nagle usłyszałam
kroki. Przestałam używać swoich mocy. Jedyną rzeczą dowodzącą, że ktoś
używał tu mocy, była rosiczka nie rosnąca w tym rejonie lasu. Z krzaków
wyskoczył zając, ale to nie była osoba, która wytworzyła tamte dźwięki.
Po chwili z krzaku obok wyskoczył Severus. Szybko załatwił sobie
jedzonko. Na widok świeżego mięska w brzuchu zaczęło mi burczeć. Wtedy
do głowy przyszedł mi pomysł. Kiedy mój znajomy chciał ugryźć swoją
zdobyć, obok niego wyrosło wielkie pnącze. Oczywiście ja je wytworzyłam.
Severus skierował swój wzrok na pokaźnego wzrostu roślinę, a ja
skorzystałam z okazji i za pomocą rośliny ukradłam jego zająca z przed
nosa. Chwilę bawiłam się z nim, aż w końcu skierowałam zdobycz w moim
kierunku. Całą sytuacją byłam rozbawiona, ale kiedy zobaczyłam jak on na mnie patrzył, zaczęłam się bać. Po chwili uśmiechnął się i krzyknął:
- Nieźle ci poszło.
- No nie powiem. Świetnie było.
- Ach, ta twoja skromność. - zrobił śmieszną pozę
- Pewnie i tak mnie nie puścisz ze swoim obiadem. - Na to on nie
odpowiedział, tylko uśmiechnął się podstępnie. Wtedy poczułam bardzo
gwałtowny podmuch wiatru. Nagle straciłam równowagę i już wisiałam
zaczepiona o gałąź tylko przednimi łapami. Wiatr na chwilę odpuścił,
lecz chwilę potem już spadałam na dół. Za pomocą mocy szybko wytworzyłam
na ziemi splot sprężystych pnączy. Spadłam dokładnie na nie i zaczęłam
się od nich odbijać.
- I jak?
<Severus?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz