wtorek, 4 sierpnia 2015

Od Severusa "Zakurzone stronnice mojego życia" cz. 3 (cd. Saphira)


- Jestem Severus. Miło mi cię poznać - uśmiechnąłem się lekko.
- Nawzajem!
Zapadła chwilowa cisza. Bacznie obserwowałem waderę. Nigdy nie natknąłem się na taką waderę... była taka radosna z powodu spotkania drugiego wilka. Chyba dość długo nie miała z żadnym kontaktu, podobnie jak ja jeszcze jakiś czas temu... Znacząca różnica między mną, a nią polegała na tym, że ja nie okazywałem tego w podobnej sytuacji na zewnątrz. Czyżbym był zamkniętym w sobie, bezuczuciowym basiorem? Szybko pozbyłem się tej myśli. Za dużo rozmyślam nad sobą. Kiedyś to się źle skończy.
- Czyli mówisz, że mogę dołączyć?
- Owszem. - Lekko skinąłem głową na znak, że rzeczywiście udzieliłem na to pozwolenia.
- To super! To oznacza, że teraz musimy iść do Alfy i jej to powiedzieć, tak?
- Nie mamy Alfy.
Wadera na mnie popatrzyła, unosząc brwi.
- Ale jak to? W każdej watasze jest Alfa. A może macie taką samowolkę? Podejmujecie decyzje cały stadem?
- Zauważ, że to nie jest wataha, lecz Królestwo, więc Alfy posiadać nie możemy.
- Aaa... czyli, że macie króla?
- Dokładnie.
- Czy ten król jest wielki, straszny i przerażający, jak w opowieściach z Białego Królestwa? - Wadera zadrżała.
- To zależy jak kto go zrozumie. Nie da się zrobić tak, aby wszyscy jednakowo lubili lub nienawidzili danego wilka, czyż nie? Zawsze zdarzy się jakaś rozbieżność zdań.
- A gdzie on jest?
- Masz go przed sobą.
Wadera  wytrzeszczyła oczy. To była dla niej niespodziewana nowina. Zaczęła mi się dokładnie przyglądać.
- C-czy powinnam się ukłonić? - zapytała, najwyraźniej odrobinę strwożona myślą, że mogę ją ukarać za nieuprzejmość.
- Nie jestem jak mój brat. Nie wymagam bzdurnych pokłonów, a jedynie szacunku równego innym wilkom.
- Zaraz... masz brata?
- Zgadza się. Jest królem Czarnego Królestwa.
- Och.
Zapanowała cisza. Wadera wpatrywała się w zamyśleniu w grunt między łapami, ja patrzyłem na nią, próbując coś wyczytać z wyrazu jej pyska. Niestety, prócz lekkiego zakłopotania niczego tam nie ujrzałem.
- Mogę o coś zapytać? - rzekła, unosząc głowę.
- Oczywiście, że możesz. Jeśli pytanie będzie zbyt trudne, niestety, ale nie będę w stanie ci odpowiedzieć. Warto chociaż spróbować.
- A więc... Dlaczego tamto nazywa się Białym Królestwem, a to Czarnym? Ma to jakiś związek z mrokiem?
- Niekoniecznie. Raczej opiera się to na tym, żeby podkreślić kontrasty obu Królestw. Białe jest potężne, stare i dobrze zbudowane, w przypadku którego rozpad byłby czymś zaskakującym. Czarne, będące moja własnością, mniejsze, młodsze, słabsze i mniej liczne, ale za to wszyscy są sobie bliżsi.
- Nie uzyskujesz wsparcia od brata?
- Niestety nie. Zostałem przez niego wygnany. - Spuściłem łeb. Nie lubiłem do tego wracać. Nieprzyjemnie było żyć z myślą, że źle mówię o własnym bracie.
- Dlaczego? Zrobiłeś coś złego? - zdumiała się. Jeszcze tego brakowało, żebym ją wystraszył.
- Niekoniecznie. Co konkretniej się stało wolę zachować dla siebie. To bardzo... osobiste. Ty zostań przy wersji, że była to normalna rodzinna sprzeczka.
- Ok... - mruknęła, przyglądając mi się z błyskiem niepewności w oku. Nie wierzyła mi lub uważała, że jednak chodziło o coś poważniejszego. Kolejna porcja ciszy, którą ponownie przerwała nowa, bardzo gadatliwa członkini naszej skromnej grupy:
- A dlaczego akurat Królestwo? Nie lepiej wataha? Bo z tego, co słyszę jest was mało. Macie jakieś budowle, czy coś w tym guście? Jakoś nic mi się nie rzuciło w oczy.
- Nie mamy, lecz będziemy mieli. Taką przynajmniej mam nadzieję - westchnąłem - Może pokazać ci nasze tereny budowy? Ty, jako nowy wilk powinnaś zająć stanowisko budowniczego i dwa lub jedno dowolne inne.
- Możesz pokazać, jestem tego bardzo ciekawa co tam zobaczę. Liczę na to, że macie w planach jakąś kawiarnię czy coś. - Zaśmiała się. Ruszyłem przed siebie, ona za mną. Zamierzałem skierować nas w najważniejsze miejsca zajęte budową.
- Niestety, ale na razie nie. Musimy się skupić na miejscach najważniejszych. W planach jest pałac, główne miasto składające się z domów, świątynia, amfiteatr oraz cmentarz.
- Szkoda, że nie ma żadnych klubów, cukierni, ani niczego w tym guście.
- Im prędzej to wybudujemy, tym większa szansa na przyjęcie planów innych miejsc rozrywkowych. Rozumiesz?
- Tak, oczywiście - powiedziała, rozglądając się dookoła. - A dlaczego wybrałeś akurat taki teren? Wygląda dość... odstraszająco. Większość watah bierze na własność jak najbardziej obfite w zwierzynę i roślinność miejsca.
- Na pierwszy rzut oka tak właśnie jest, ale mnie to się jak najbardziej podoba. Gdy zagłębisz się w tereny, zobaczysz, że pokochasz to miejsce. Najgorsze miejsca zastąpią budynki.
- W sumie to nie takie głupie.
Nie odpowiedziałem, tylko szedłem dalej przed siebie. Już po chwili Saphira zobaczyła kupki materiałów ułożonych na nierównych stertach w okolicach bagna. Były nieruszone od dłuższego czasu i trudno było tego nie zauważyć.
- Mówiłeś, że się budujecie...  a ja tu niczego prócz przygotowanych surowców nie widzę.
- Brakuje nam łap do pracy. Im nas więcej, tym silniejsza jest motywacja do pracy - wyjaśniłem.

<Saphira? Chyba wena do mnie powraca :)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony