- Ja to tylko umiem panować nad wodą. Nic więcej.
Miałam zawsze wrażenie, że jestem inna. Wszyscy mają takie nadzwyczajne
umiejętności... W każdym razie, to chyba lepiej, niż gdybym miała być
zwyczajnym wilkiem.
- A w czym że tak powiem się specjalizujesz? Chodzi mi o Twoją rolę w stadzie.
- Opiekunka młodych. - Uśmiechnęłam się na myśl o małych kulkach futra, o tych łobuzach, których trzeba pilnować. - A Ty?
- Jestem szamanem i nauczycielem. Szczeniaków oczywiście.
Odpowiedź trochę mnie zdziwiła. Rzadko kiedy zdarza się, by basior
zechciał zostać kimś, kto ma cokolwiek związanego z wilczymi, puszystymi
kulkami o nazwie szczenięta. Rozumiem, gdyby wadera postanowiła przyjąć
takie stanowisko - ale basior? Jest to na swój sposób oryginalne,
wyróżnia się z tłumu. Ja osobiście wolę wtapiać się w tło, ale moje oczy
zbytnio zwracają uwagę ze względu na kolor. Lubię je, bo mają kolor
morza, wody, ale nie lubię, gdy wszyscy się w nie wpatrują. Po prostu
nie lubię.
- Znasz jakieś ciekawe miejsce tutaj? - Spytałam dla podtrzymania
rozmowy, a pytanie bezsensowne nie było, nawet nie wiedziałam, gdzie
zmierzamy.
- Jestem tu od niedawna, to znaczy się w watasze. Trochę się tu włóczyłem.
- Ja też, ale nigdy na tereny obcej watahy nie wchodziłam. - Trochę
mijało się to z prawdą, ale w końcu nigdy naumyślnie na czyjeś
posiadłości nie wchodziłam. To chyba nie przestępstwo?
Podążałam za basiorem, ufając, że rzeczywiście prowadzi mnie do jakiegoś
ciekawego miejsca. Byłam trochę przestraszona, nie byłam świadoma,
gdzie idę. Mogłam polegać tylko i wyłącznie na uczciwości Tadashiego.
Rozmowa się nie kleiła, do czego byłam przyzwyczajona. Nic dziwnego,
jeśli ma się za sobą nieśmiałą waderę - o imieniu Segra. Zaczęłam nucić
kołysankę, którą zawsze śpiewała mi Saga na dobranoc.
- Co Ty tam mruczysz? - Tadashi zwolnił, a w jego głosie słychać było zaciekawienie.
- To tylko taka kołysanka z dzieciństwa.
Była to zresztą moja ulubiona, która najbardziej chyba zapadła mi w
pamięci. Cały czas zastanawiam się, jaka wadera była moja matką...
miałam szczęście, że moja Opiekunka* mnie znalazła, a przynajmniej, tak
mówiła, póki śmierć mi jej nie odebrała. 'Wieczorna Piosenka'*
opowiadała o watasze wilków, watasze, która rozdzieliła się i każda
grupa wyruszyła w inną stronę świata. Po wielu latach, odnaleźli się, a
dalej... nie znam tłumaczenia, to łacińska kołysanka.
- Mówisz, że łacińska?
- Znów odczytujesz moje wspomnienia? - Basior coraz bardziej mnie zadziwiał.
- Tak. - Mogłam się tego spodziewać, mnie los takimi umiejętnościami nie obdarował.
Do moich uszu dobiegł dźwięk, szum wody. Od razu na moim pysku zjawił się szeroki uśmiech i stałam się pewniejsza.
- Coś się stało? - Spytał Tadashi, zapewne zdziwiony zmianą mojego zachowania.
- Moim żywiołem jest woda, po prostu ma ona na mnie wpływ. - Czułam się
lekko, tak, jakby moje ciało nic, a nic, nie ważyło. Przyspieszyłam do
biegu.
Czułam się wspaniale i od razu wpadłam 'na bombę' do wody. Tadashi za
to, powoli do niej wszedł, czego zupełnie nie rozumiałam. Teraz miałam
wątpliwości, czy przypadkiem nie za bardzo się otworzyłam. W końcu nie
zbyt dobrze go znam. Jednak mojego spokoju, który towarzyszył mi za
każdym razem, gdy byłam blisko wody, nie mogło zakłócić nic. NIKT, ani
NIC.
- Dobrze, że Ci się podoba. - Basior uśmiechnął się. - To jest Wodospad Adrtemetdri.
Czułam, że to będzie chyba moim ulubionym miejscem. Spokojnie wyszłam z
wody, czując się wspaniale. Moje futro było prawie że suche, co
zaprzeczało regułom tego świata. Było tylko i wyłącznie trochę wilgotne.
Jednak moje rozmyślania przerwał... zapach? Zapach wielu, wielu wilków.
Spięłam się i najeżyłam, obnażając kły.
- Spokojnie, chcę Cię tylko przedstawić. - Zza krzaków wyłonił się
czarny basior, przywódca watahy. Natychmiast schowałam pazury, kły, oraz
ukłoniłam się w geście uległości. Za nim wyszło dużo wilków, wpatrując
się we mnie. No cóż, raz kozie śmierć - chyba muszę tu w końcu kogoś
poznać. Było tu ich tak wiele! Lub po prostu mi się wydawało, z mojej
samotnej, trochę już wcześniej trwającej - wędrówki.
- To jest moi kochani Segra. - Severus przedstawił mnie watasze. Mojej nowej watasze, gdzie mam nadzieję, zostanę na dłużej.
- Miło mi Was poznać. - Cicho, prawie że wyszeptałam, słowa, pierwsze
słowa do mojej watahy. Jednak większość już sobie poszła, został tylko
Severus, Tadashi, dwie wadery i jeden basior. Obie wadery podeszły do
mnie.
<Wadero? Są dwie, więc chętna osoba musi wybrać, z kim została ;P >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz