Obudziło mnie dopiero wpadające przez szyb słońce. Ospale otworzyłam oczy. Shamm spał niedaleko mnie. Trąciłam go łapą.
- Wstawaj. Nastał kolejny dzień - wyszeptałam. Shamm przewrócił się na drugi bok.
- Co z tego Adelin? Mogę sobie pospać. - wymamrotał nieprzytomny. Szturchnęłam go jeszcze raz.
- Odczep się. Chce spać.
- Shammen! - wrzasnęłam. Obudził się rozespany.
- To... to ty Filos?
- Tak to ja. - zaśmiałam się - Chociaż możesz mnie nazywać Adelin.
Shammen zarumienił się.
- Byłem praktycznie nieprzytomny.
- No dobrze, nieprzytomku. Zwijajmy się lepiej stąd.
- Czasami naprawdę brzmisz jak Adelin. I jesteś taka biała.
- Dobra, nieważne. Chodźmy. Wypadałoby coś zjeść.
Shammen wybiegł za mną. Robiło się naprawdę coraz cieplej. Gruba warstwa
śniegu stopniała i została tylko półtora metrowa warstwa puchu. W
miejscach gdzie było go mniej, widać już było krokusy i przebiśniegi.
Zima odchodziła tak nagle , jak przyszła.
W chwile mojej nieuwagi Shammena już nie było. Skoczył za jakąś
zdobyczą. Po chwili przybiegł z zającem w pysku. Odskoczyłam
przestraszona.
- Nie jesz mięsa? - spytał
- Jem bardzo rzadko, ale już nie poluje.
Pokiwał głową i podsunął mięso. Podziękowałam i zabrałam się za
jedzenie. Smak mięsa był dla mnie czymś nowym, tak dawno nie miałam go w
pysku.
Po zjedzonym posiłku poszliśmy na budowę. Zastaliśmy tam tylko Severusa.
- Dajcie spokój, chcecie dzisiaj pracować? I tak nikogo tu nie będzie.
Zróbcie sobie wolne. - powiedział lekceważąco. Zawróciliśmy.
- To co robimy? - spytał Shamm
- Nie wiem, możemy gdzieś pójść. Może w Góry... po prostu góry.
- Góry powiadasz? Niech będzie. - uśmiechnął się. Podreptaliśmy ścieżką
pomiędzy małymi lasami. Nie przestawaliśmy rozmawiać. Każdy miał jakiś
temat do rozmów. Aż doszliśmy na szczyt. Słońce dopiero wschodziło.
Gdzieniegdzie widać już było pierwiosnki i krokusy. Ze szczytu jak na
dłoni widzieliśmy całe królestwo. Las Conteilaxne i Condiamida, Wodospad
Adrtemetdri, Las Ninpasejtuna. Amfiteatr, Cmentarz i kawałek Świątyni.
Po prostu ślicznie. Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać widoki.
Moje słowa przerwały niezręczną ciszę.
- Słuchaj Shammen, wiem że
praktycznie się nie znamy. I nie wiem jak te sprawy potoczą się dalej.
Boję się, boje się że mnie wyśmiejesz. Ale niezależnie od twojej
odpowiedzi... Ja... - odwróciłam głowę - naprawdę cię polubiłam.
- Co...o.... Ja, ja muszę to sobie przemyśleć. - krzyknął i zaczął zbiegać po zboczu. Łzy stanęły mi w oczach.
To koniec. Nie zostanie nawet jako przyjaciel.
(Shammen? Okrutna ma osoba, okrutna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz