sobota, 20 lutego 2016

Od Shammen’a „Walentynki” cz.3 (C.D Filos)

Słowa Filos trochę mnie przejęły. Dreptałem w kółko. Zdążyłem pobiec aż do lasu. W sumie wypowiedź wadery nie miała w sobie nic strasznego. Gdyby nie futro, na moich policzkach znajdowały by się czerwone rumieńce. Nie zwykłem do takich słów, od rozstania z Adelin… znów potworna wizja śmiejącej się Filos i byłej partnerki przed oczami. Postanowiłem jednak wrócić. Zawstydzony ze spuszczoną głową zacząłem podążać do górskiego pasma znajdującego się nie dalej, niż dwadzieścia metrów. Zachowałem się wręcz głupio uciekając. Co takiego było w jej wypowiedzi, że wymsknęły mi się zupełnie niepotrzebne słowa? Ze złości, smutku i wstydu warknąłem na siedzącego na gałęzi ptaka. Było to do mnie niepodobne. Zachowałem się krótko mówiąc, bezczelnie, w stosunku do przyrody. Bez powodu przestraszyłem małego wróbla. Zwierzę oderwało się od gałęzi, rozprostowując małe skrzydełka. Odleciało w nieznaną mi stronę. Zaraz pożałowałem, że go przestraszyłem. Mój instynkt wilka budził się co pewien czas, sprawiając, że zachowywałem się inaczej niż zwykle w stosunku do swojego żywiołu. Chciałem wyszeptać „Przepraszam”, ale ptak już odleciał. To była moja wina. Tak samo zapewne skrzywdziłem Qui. Żałowałem wypowiedzianych wcześniej przeze mnie słów. Gdzieś w powietrzu unosił się zapach wadery. Zacząłem ją wołać.
- Filos! Nie chciałem, przepraszam… proszę, wyjdź gdziekolwiek jesteś. – Nawoływałem waderę. Zapach był słaby, być może jeszcze z czasu, gdy tu wędrowaliśmy.
- Tu jestem. – Zza krzaków wyłoniła się biała wadera i przemówiła melodyjnym, delikatnym głosem. Zauważyłem jej łzę. Nieśmiało wyciągnąłem łapę i otarłem kroplę słonej łzy spływającej po futrze Qui.
- Nie chciałem, przepraszam. – Popatrzyłem w pełne głębi, miodowe oczy wadery. Lekko się uśmiechnąłem po czym postawiłem łapę na ziemi. – To idziemy w te góry?
- Pewnie. – Filos spuściła wzrok. Nie chciałem, by tak wyszło. Tak nie miało być. Czy zaprzepaściłem wszystko? Czy to ‘wszystko’ odeszło? Nie umiałem odpowiedzieć na te pytania. Nadzieja, nadzieja, że nie – tylko to mogłem zrobić. Wszystko przez to, że chyba nadal zbytnio przeżywam rozstanie z Adelin, które nastąpiło już dość dawno. Chciałem zacząć żyć teraźniejszością, zapomnieć o przeszłości. Nie wyszło. Wspomnienia nadal siedziały w mojej głowie, nie chciały mi odpuścić. Czy istnieje coś takiego jak zapomnienie o przeszłości? Chciałbym. Bardzo. Brakowało mi drugiej osoby, po odejściu Adelin straciłem cząstkę siebie. Na zawsze. Ta ‘część mnie’ już nie powróci. Zostanie w ciemności i zapomnieniu. Nigdy już nie odzyskana, nie uratowana. W głowie na okrągło słychać było JEJ śmiech. Jej łkanie. Jej głos. Wiedziałem tylko tyle – nie poradzę sobie sam z zapomnieniem. Do tej pory niby tak prosta czynność, póki naprawdę musisz ją wykonać. Staje się ona trudna i niezrozumiała. Na pozór wyrzucenie z siebie wspomnień jest proste – czyżby? Czy mi się kiedyś to uda? W myślach zadawałem sobie mnóstwo pytań, ale nie na wszystkie zdołałem sobie odpowiedzieć. Cisza była krępująca. Uczucie wstydu i niezręczności rosło.
- Przepraszam jeszcze raz. Nie chciałem tego. Ja też Cię lubię, po prostu… później Ci opowiem. Tam na górze. – Na moim pysku pojawił się nieco melancholijny uśmieszek. Wadera popatrzyła mi prosto w oczy. Chyba wiedziała, że chodzi o PRZESZŁOŚĆ.

< Filos? Wylewy Shamma, he he xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony