Słowa Filos trochę mnie przejęły. Dreptałem w kółko. Zdążyłem pobiec aż
do lasu. W sumie wypowiedź wadery nie miała w sobie nic strasznego.
Gdyby nie futro, na moich policzkach znajdowały by się czerwone
rumieńce. Nie zwykłem do takich słów, od rozstania z Adelin… znów
potworna wizja śmiejącej się Filos i byłej partnerki przed oczami.
Postanowiłem jednak wrócić. Zawstydzony ze spuszczoną głową zacząłem
podążać do górskiego pasma znajdującego się nie dalej, niż dwadzieścia
metrów. Zachowałem się wręcz głupio uciekając. Co takiego było w jej
wypowiedzi, że wymsknęły mi się zupełnie niepotrzebne słowa? Ze złości,
smutku i wstydu warknąłem na siedzącego na gałęzi ptaka. Było to do mnie
niepodobne. Zachowałem się krótko mówiąc, bezczelnie, w stosunku do
przyrody. Bez powodu przestraszyłem małego wróbla. Zwierzę oderwało się
od gałęzi, rozprostowując małe skrzydełka. Odleciało w nieznaną mi
stronę. Zaraz pożałowałem, że go przestraszyłem. Mój instynkt wilka
budził się co pewien czas, sprawiając, że zachowywałem się inaczej niż
zwykle w stosunku do swojego żywiołu. Chciałem wyszeptać „Przepraszam”,
ale ptak już odleciał. To była moja wina. Tak samo zapewne skrzywdziłem
Qui. Żałowałem wypowiedzianych wcześniej przeze mnie słów. Gdzieś w
powietrzu unosił się zapach wadery. Zacząłem ją wołać.
- Filos! Nie chciałem, przepraszam… proszę, wyjdź gdziekolwiek jesteś. –
Nawoływałem waderę. Zapach był słaby, być może jeszcze z czasu, gdy tu
wędrowaliśmy.
- Tu jestem. – Zza krzaków wyłoniła się biała wadera i przemówiła
melodyjnym, delikatnym głosem. Zauważyłem jej łzę. Nieśmiało wyciągnąłem
łapę i otarłem kroplę słonej łzy spływającej po futrze Qui.
- Nie chciałem, przepraszam. – Popatrzyłem w pełne głębi, miodowe oczy
wadery. Lekko się uśmiechnąłem po czym postawiłem łapę na ziemi. – To
idziemy w te góry?
- Pewnie. – Filos spuściła wzrok. Nie chciałem, by tak wyszło. Tak nie
miało być. Czy zaprzepaściłem wszystko? Czy to ‘wszystko’ odeszło? Nie
umiałem odpowiedzieć na te pytania. Nadzieja, nadzieja, że nie – tylko
to mogłem zrobić. Wszystko przez to, że chyba nadal zbytnio przeżywam
rozstanie z Adelin, które nastąpiło już dość dawno. Chciałem zacząć żyć
teraźniejszością, zapomnieć o przeszłości. Nie wyszło. Wspomnienia nadal
siedziały w mojej głowie, nie chciały mi odpuścić. Czy istnieje coś
takiego jak zapomnienie o przeszłości? Chciałbym. Bardzo. Brakowało mi
drugiej osoby, po odejściu Adelin straciłem cząstkę siebie. Na zawsze.
Ta ‘część mnie’ już nie powróci. Zostanie w ciemności i zapomnieniu.
Nigdy już nie odzyskana, nie uratowana. W głowie na okrągło słychać było
JEJ śmiech. Jej łkanie. Jej głos. Wiedziałem tylko tyle – nie poradzę
sobie sam z zapomnieniem. Do tej pory niby tak prosta czynność, póki
naprawdę musisz ją wykonać. Staje się ona trudna i niezrozumiała. Na
pozór wyrzucenie z siebie wspomnień jest proste – czyżby? Czy mi się
kiedyś to uda? W myślach zadawałem sobie mnóstwo pytań, ale nie na
wszystkie zdołałem sobie odpowiedzieć. Cisza była krępująca. Uczucie
wstydu i niezręczności rosło.
- Przepraszam jeszcze raz. Nie chciałem tego. Ja też Cię lubię, po
prostu… później Ci opowiem. Tam na górze. – Na moim pysku pojawił się
nieco melancholijny uśmieszek. Wadera popatrzyła mi prosto w oczy. Chyba
wiedziała, że chodzi o PRZESZŁOŚĆ.
< Filos? Wylewy Shamma, he he xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz