- Oczywiście! - powiedzieliśmy z Shammem prawie jednocześnie.
- Więc co mamy zrobić?- spytałam
- To... dość ciężkie do wytłumaczenia. Po prostu weźmy te płatki. Wystarczy je zjeść - Shaten podała nam po płatku.
- Na trzy... - mruknął Shamm - Raz... Dwa...Trzy! - zjedliśmy równocześnie
tajemniczy kwiat. Poczułam zawirowania w głowie i potknęłam się.
Zamknęłam oczy. Z początku widziałam tylko ciemność. Po chwili
przerzedziła się. Stałam koło Shaten i Shammena tak jak wcześniej. Ale
coś się zmieniło.
- Ja... poznaję to miejsce... - zaczęłam - To musi być mój koszmar. Nie
mam ich dużo, miałam tylko dwa koszmary ale to na pewno jeden z nich. Tu
chodzi o dzień, kiedy zabiłam swoją rodzinę.
- Więc co musimy zrobić? - spytał basior
- Musimy zmienić bieg wydarzeń. Filos, co dokładnie się działo?
- To... Najpierw polowałam na zająca... Zobaczyłam tą wizję, pobiegłam do rodziny i rzuciłam czar.
- Więc nie możemy pozwolić byś wróciła do rodziny. - stwierdziła Shaten.
- Jak? - spytał Shamm
- Myślę, że wystarczy, że odciągniemy moją uwagę. Od tych zajęcy. Shaten,
możesz wyczarować szlak z kryształów od miejsca, które ci wskażę?
- Powinno się udać.
- Shamm, mógłbyś przekonać rośliny żeby wyrosły o... tutaj? - spytałam wskazując łapą miejsce na ziemi.
- Powinno się udać.
- Więc Shan, ty wyczaruj tą ścieżkę odtąd dotąd. - powiedziałam
pokazując szlak. Wszyscy zajęli się swoimi sprawami, a ja pobiegłam
przyprowadzić tu siebie.
Dostrzegłam Mnie z daleka. Biegałam pomiędzy zającami. Wystarczyło tylko,
że naprowadzę siebie do miejsca, w którym Shaten stworzyła kryształy.
Skryłam się za krzakiem i rzuciłam w Siebie śnieżką.
- Co to? - spytała Ja podchodząc bliżej. Straciłam zainteresowanie zającami.
Kiwnęłam ręką do Shamm i Shaten, żeby się schowali. Uczynili to. Skryłam
się głębiej za krzakami. Ja wybiegłam w stronę krzaków, ale je
wyminęłam. Zauważyłam szlak z pięknej urody kryształów. Doprowadziły
Mnie do niewielkiego źródełka naokoło którego rosły kwiaty. Zaczęłam
obchodzić źródełko, wąchając kwiatki. Kiedy obeszłam je całe, usiadłam z
przodu. Zamknęłam oczy i uspokoiłam się. Zasnęłam.
W tym samym momencie wybiegliśmy ze swoich kryjówek.
- Shaten, Shamm, udało się!!! - krzyknęłam zadowolona
- Teraz zmienimy tylko twój drugi koszmar i zajmiemy się snami Shammena. - powiedziała Shaten.
Cały obraz zaginął w bieli.
Kiedy znowu się wyostrzył, byliśmy niedaleko obozu, w którym mieszkali
kłusownicy. Z daleka dojrzałam Siebie i Shaten ze snu. Shan dawała mi
znaki łapą bym pobiegła i zamroziła namioty. Muszę ją odciągnąć od
namiotów.
- Jedyne co musimy zrobić to odciągnąć stamtąd Shaten ze snu i dać mi działać samej.
Moi towarzysze pokiwali głowami. Szybko się naradziliśmy. Kiedy ja ze
snu wbiegłam do namiotu, prawdziwa ja dobiegłam do Shaten ze snu i
odciągnęłam ją jak najdalej od namiotu.
- Qui, ty tutaj? O co... - Shaten stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła
prawdziwą Shaten. Shammen to wykorzystał i uśpił lekarstwem od Shan.
Teraz Shamm został pilnować naszej zdobyczy, a ja i Shaten poszliśmy
pomóc mi ze snu wykończyć kłusowników.
- Chętnie skopię im tyłki jeszcze raz.
- Taktyka taka sama? - spytałam
- Jasne.
Wbiegłyśmy z Shaten do obozowiska i rozwaliliśmy wszystkie namioty i
wszystkich kłusowników. Wszyscy pomarli w bólu. Senna Ja znalazła Shan
koło obozowiska. Ja skryłam się wtedy w jednym z namiotów.
- Wszyscy nie żyją? - spytałam Senna Ja
- Tak. Wszyscy co do joty. - odparła Shaten.
Po tych słowach znowu nastała biel. Teraz czas na sny Shammena.
(Shaten, Shammen? Kto z was chce)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz