poniedziałek, 25 stycznia 2016

Od Noodle "Zamieć" cz. 4 (cd. Shaten)

Leżałam okryta paroma kocami pijąc leczniczą herbatę. Dziwnie się czułam, bo nie mogła ruszać tylnymi kończynami. Mój głos się powoli kurował, ale ze wzrokiem poprawy nie było. Ból głowy również nie odpuszczał. Szybko dopiłam resztki napoju, a naczynie odłożyłam na podłogę. Zamknęłam oczy i pragnęłam zasnąć, lecz myśli o małej waderze na to nie pozwalały. Wszystkie sceny tym razem powoli przewijały się w moim umyśle. Od jej poznania, aż po jej śmierć.
- Bogowie nie istnieją, prawda? - powiedziałam bardzo cicho. Otworzyłam oczy, ale nie starałam się zobaczyć reakcji Shaten, tylko leżałam bezczynnie gapiąc się w sufit
- Co? - w jej głosie słychać było zaniepokojenie
- To wszystko jest bez sensu. - czułam jak łzy zaczęły spływać mi po futrze - Oni nie istnieją. Oni nie mogą istnieć! - ostatnie słowa wykrzyknęłam
- Noodle... - wadera coś do mnie mówiła, lecz to nie było w tamtej chwili ważne. W sobie przeżywałam cały ból zadany dzieciom. W tym córce boga, ale też mi. Wszystko się nasilało, aż w końcu przestało, gdy straciłam kontakt z rzeczywistością.

***************
- Czemu ona to robiła?
- Kiedy się obudzi?
- Nie da się tego określić - docierały do mnie zamazane strzępki rozmów, ale nie potrafiłam ich złożyć w całość. Wszystko wydawało się niekompletne. Ja gdyby w całej układance brakowało jednej części, która połączyłaby całą resztę. Potrafiłam jedynie określić, że była to rozmowa wadery i basiora. Ich głosy były zniekształcone i nie potrafiłam już nic usłyszeć. Myślałam, że znowu zasnę, gdy nagle poczułam ukłucie. Mój umysł zaczął pracować pomimo bólu. Nie potrafiłam otworzyć oczu, ani ust, ani nawet poruszyć palcem, lecz wszystko już rozumiałam. Leżałam w chacie Shaten. Stała nade mną razem z Severusem. Rozmawiali o mnie. Pragnęłam zrozumieć coś z ich rozmowy, ale musiałabym wtedy jeszcze ich posłuchać. No niestety. Jedynym odgłosem, który słyszałam był głos w mojej głowie: Poczekaj... Bądź cierpliwa... Na pewno za chwilę odzyskasz słuch... Więc czekałam. Czas rozciągał się jagdyby na złość. Sekundy stawały się minutami, a minuty godzinami. Po jakimś czasie straciłam rachubę. Nie wiem ile to trwało, lecz w końcu zaczęłam ponownie odzyskiwać zmysły.
- Martwię się.
- To trwa już zbyt długo. - fragmenty rozmów nareszcie do mnie dotarły. Z całej mojej siły woli starałam się poruszyć. Chociaż palcem. Chciałam im pokazać, że słyszę, że jest już lepiej. Udało się. Na początku nie byłam pewna czy ktoś to zauważył, ale po chwili poczułam lekkie potrząsanie i usłyszałam:
- Noodle. Halo, Noodle. Słyszysz mnie?

<Shaten?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony