Wadera zatrzymała się. - Nie teraz. - burknęła i zaczęła węszyć. - To tam. - wskazała łapą ledwo widoczne obozowisko.
- Shaten! - z moich oczu popłynęły łzy. Wadera odwróciła pysk w moją stronę. - Jak mam ci teraz zaufać? Skąd mam wiedzieć, że nie prowadzisz mnie w pułapkę?
- Nie musisz mi ufać. Możesz zostać tu, a ja pójdę zniszczyć bazę. Ale skąd wiesz czy to zrobię? Skąd masz wiedzieć kim jestem? Z intuicji.
Otarłam łapą łzy.
- Moja najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa w trakcie którejś z naszych wypraw na króliki została zabita przez kłusowników i oskórowana na miejscu. Parę dni później zobaczyłam jej oskórowane ciało gnijące w rzece. Już nigdy więcej nie polowałam. Nigdy.
- Nie powiem, że mi przykro, bo te słowa zawsze stają się nie szczere. Chodźmy już. Chyba, że wolisz zostać.
- Pójdę. - mruknęłam i podążyłam za nią ze spuszczoną głową.
***********************************************
- To obozowisko. Plan jest taki: Ja idę do pierwszego namiotu i niszczę
wszystko co w nim jest : bronie, ludzi, i tak dalej. Kiedy wchodzę, ty
z tego ukrycia zamrażasz wejście do namiotu. Następnie wracam do
ciebie, daję ci ewentualne rzeczy które mogą nam się przydać i idę do
następnych namiotów. Ty czekaj tu w formie człowieka. Gdyby ktoś cię
zauważył, zamróź go i uciekaj. OK?Kiwam głową. Shaten wychodzi i rozpoczyna się akcja...
(Shaten? Troszku je pokłóciłam ale mam nadzieje że się pogodzą :) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz