niedziela, 31 stycznia 2016

Od Shammena "Zaczekaj!" cz. 1 (cd. chętny)

Jak zwykle obudziłem się rano z silnym uczuciem pragnienia. Towarzyszyło mi każdego poranka. Obejrzałem się wokół siebie. Dopiero teraz, zdałem sobie sprawę, gdzie byłem. W lesie, ukryty w krzakach. Przewróciłem oczami - znów jak wstaje, jest dopiero wschód słońca. Przynajmniej mam szansę nikogo nie spotkać przy wodopoju. Nie, że nie lubię poznawać nowych wilków... po prostu boję się, że wkroczyłem na ich teren. Moją uwagę zwrócił pewien szaro ubarwiony ptak, którego poranny, donośny śpiew niosło echo po lesie. Uśmiechnąłem się lekko. Nie przeszkadzało mi to, że tak naprawdę mógłbym tego małego ptaszka zjeść. Na szczęście głodu nie odczuwałem i ptak mógł swobodnie śpiewać sobie na tej swojej gałęzi. Ja zaś przeciskałem się przez gąszcz drzew i krzewów. No dobrze, może przesadziłem. Nie przeciskałem, przedzierałem się przez las. W myślach ukazała mi się mapa znanych mi terenów. Jestem w Lesie Conteilaxne. Niedaleko, powinien znajdować się wodospad. Jeśli nie będę kierował się na północ, a na zachód, powinienem usłyszeć szum wody i zmierzać w tą stronę. Plan wydawał się być skuteczny, więc z chęcią skręciłem w stronę zachodnią. Pod moimi łapami szeleściły liście zeszłorocznej jesieni, które najwyraźniej jeszcze nie "wymieszały" się z glebą. Były dość... um... zgniłe. Po prostu zgniłe. Nic dziwnego, w końcu raz pada deszcz, raz śnieg, a innym razem nie ma niczego z tych dwóch zjawisk. No i może jeszcze czasami, lecz rzadko, padał grad. Pogoda tej zimy wariowała, gdybym tylko znał jakiegoś Wilka Pogody... No ale nie widziałem żadnego, ŻADNEGO, wilka przez okrągłe sześć miesięcy, gdy to miesiąc po moich urodzinach zostałem wygnany przez mojego nieznośnego, nieuprzejmego, złośliwego brata. Być może miał kilka zalet, lecz zdecydowanie górowały u niego wady. Nie miałem co do tego wątpliwości. Do moich uszu dotarł dźwięk, a raczej szum wody. Pochodził on z wschodnio-północnego kierunku (patrząc z mojego punktu widzenia), do którego rzecz jasna się udałem. Od razy przyspieszyłem kroku, idąc radośnie i raźnie. Uwielbiałem przechadzki po lesie, często któraś z roślin mówiła coś do mnie, a ja jej w spokoju odpowiadałem. Wiał lekki wietrzyk, a moje czarne futro lekko się poruszało, za pomocą ruchu powietrza. Wyróżniałem się tylko i wyłącznie... tatuażem sopli pod okiem? Dostałem to znamię jako maluch, a nadal nie wiem, co to znamię oznacza. Podejrzewam, że może być to rodowe, ale moje rodzeństwo tego nie dostało. Co dziwne, moja była partnerka, Adelin, również ma znamię - znamię fali. Ciekawe, gdzie ona teraz jest... zresztą, nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze ją zobaczę. Szczerze powiem, że tęsknię. No ale cóż, chyba muszę iść dalej. Szum stawał się coraz głośniejszy. Przyspieszyłem jeszcze bardziej, przeszedłem do biegu. Moim oczom ukazał się widok... po prostu wodospadu. Schyliłem głowę i zacząłem pić wodę małymi łykami. Czemu? Ponieważ była niesamowicie lodowata! Miałem wrażenie, jakbym wkładał sobie kostkę lodu do pyska. Jednak, woda była bardziej płynna, więc było to trochę inne odczucie. Rozejrzałem się. Z boku, za krzakami stał wilk, zapewne przyglądał mi się od pewnego czasu, a byłem tu nie wiele, musiał mnie śledzić. Wilk zerwał się z miejsca i zaczął uciekać w las. Ruszyłem za nim.
- Zaczekaj! - Były to moje słowa, skierowane oczywiście pod adres uciekającego wilka. Zatrzymał się i obrócił.

<Wilku? Wadera, basior, obojętnie, jak zwykle przy moim pierwszym opowiadaniu x3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony