poniedziałek, 18 stycznia 2016

Od Severusa "Znowu zacni goście" cz. 4 (cd. chętny)

Tak jak spodziewałem, chwilę później z cienia wychyliła się szara wadera, która nieufnie przesuwała wzorkiem między mną a Lucy. Gdy tylko Aria spostrzegła, że rzeczywiście miałem rację, natychmiast rzuciła się na nowo przybyłą, przez co ta upadła na ziemię.
- Ray! - pisnęła.
- Na chwilę cię spuścić z oka, Ay - mówiąc to, poczochrała jej grzywkę - A ty już się gdzieś zapodziewasz.
- Głodna byłam! - mruknęła, poprawiając swoją fryzurę. - Dziękuję. To właśnie jest Ravyn, moja siostra.
- Jestem Severus... - zacząłem, ale tak jak przypuszczałem, moja przyjaciółka również miała wiele do powiedzenia w tym temacie:
- A ja Lucy! Skoro wasza wataha nie żyje, to może szukacie jakiejś by dołączyć? Bo wiecie, jakby co to możecie być z nami, my z chęcią was przyjmiemy, bo...
- Lucy, spokojnie - westchnąłem, jednak w duchu lekko się uśmiechałem. Wadera zawsze była dość energiczna i choć zdążyłem już do tego przywyknąć, to i tak bywały chwile, kiedy to miałem ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem, jednak moja pozycja oraz wrodzona powaga nie zezwalała mi na taki ruch.
- Ray, możemy?! Ray, proszę, Ray! - wykrzyknęła Aria, na co jej siostra odpowiedziała uśmiechem.
- Jeśli chcesz, mała... No, i oczywiście jeśli Władca pozwoli - przeniosła swój wzrok na moją osobę. Skinąłem głową, rozumiejąc, o co jej chodzi.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, abyście mogły dołączyć.
- Słyszysz Ray?! Jesteśmy we watasze! Takiej prawdziwej! - piszczała mała, radośnie podskakując na wciąż rozłożonej na całej szerokości ścieżki siostrze.
- Tak dokładniej w Czarnym Królestwie - poprawiłem. Ta jednak zdawała się mnie już nie słyszeć. Przesadne podniecenie nowym środowiskiem nie pozwalało jej spokojnie stanąć w miejscu.
- Królestwie? - zapytała starsza z nich, strącając z siebie siostrzyczkę, następnie wstała i otrzepała z błota.
- Owszem - odpowiedziałem spokojnie. Lucy wciąż szeroko się uśmiechała, nie spuszczając z oczu młodszej z nich. Miałem niejasne wrażenie, jakby właśnie zastanawiała się nad tym, kiedy będzie miała własne szczeniaki. Oczywiście mogło mi się to jedynie zdawać.
- To znaczy... macie tu jakieś miasto? Pałac? Lub coś w ten gust?
- Tak jakby. Obecnie się budujemy, a kiedy skończymy, z całą pewnością będzie widać efekty. Oczywiście nie jest powiedziane, kiedy dokładnie wszystko będzie takie, jakie być powinno... na razie zostańmy przy tym, że obecnie znajdujemy się na najmniej cywilizowanych terenach Perallii.
- Peralla? Pierwsze słyszę o czymś takim - zaintrygowała się Lucy. Nie dziwiłem się jej. Byłem uczony jako książę, dlatego też o okolicy wiedziałem niemalże wszystko, a to, żeby ona pozostała w niewiedzy było wymuszone na mnie. Niektóre rzeczy mogłyby ją nieco zaskoczyć... ale właściwie nie ma czego tutaj ukrywać.
- Jeśli chcecie, mogę wam nieco przybliżyć ten temat.
Wyższa brązowa wadera entuzjastycznie pokiwała głową, a nowicjuszki widząc to, postąpiły tak samo... Pomijając szarą samicę, która zrobiła to jakby od niechcenia.
- W takim razie będę o tym mówił po drodze... nie ma sensu, abyśmy bezcelowo stali w miejscu - po tych słowach, aby podkreślić ich znaczenie, ruszyłem w stronę, gdzie wybudowaliśmy szałasy.
- W takim razie czym jest ta Peralla? - zapytała Ray, która choć początkowo wyrażała niechęć. Jednak być może chciała wymusić ode mnie jakieś informacje.
- Otóż Peralla to teren, dość obszerny, na którym się znajdujemy. Obejmuje on Czarne Królestwo, Białe Królestwo, Watahę Nuit Solitarie, Watahę Zorzy Polarnej, Watahę Tajemniczej Nocy, Watahę Ciemnej Nocy, Watahę Asai, Watahę Purpurowej Róży, Watahę Wilków Północy, Watahę Szlachetnego Kamienia oraz pomniejsze, nie zarejestrowane watahy, które mogły się utworzyć pod moją "nieobecność". Inne tereny, na które dzielimy Ziemię to Obbry, Lovdras, Ognist, Haomia oraz Nevramlan. Dla każdej z krain zamieszkiwanych za równo przez ludzi, jak i wilki oraz inne magiczne stworzenia, można wyróżnić inną faunę. Peralla jest dość zrównoważona klimatyczne, w Haomii przeważają równiny i tereny górzyste, a zimy bywają ostrzejsze. Tegoroczna jesień w Czarnym Królestwie mogła przybyć właśnie z Haomii.
- Matko... - westchnęła przerażona Lucy - Współczuję jej mieszkańcom. Muszą się z tym użerać co roku.
- Obbry jest najgorętsza i to właśnie tam mieszka najwięcej stad lwów i tygrysów. Lovdras z kolei to kompletne przeciwieństwo Obbry, gdyż tam panuje bezkresna zima, a wszystko skuwa lód. W Ognist oraz Nevramlanie przeważają zdecydowanie ludzie, choć w tym drugim tak samo często spotykane są różne odnogi i kombinacje istot ludzkich z nadnaturalnymi.
- Czyli to coś trochę jak kontynenty - podsumowała Lucy. Popatrzyłem na nią pytająco, zastanawiając się, cóż takiego wygaduje. Ona zauważywszy to, szybko pokręciła głową.
- Wybacz. Za dużo czasu spędziłam z ludźmi.
- Dużo wiesz o świecie - podsumowała Ray.
- Niekoniecznie... może jakąś wiedzę posiadam, aczkolwiek nie jestem typem podróżnika. Prawdę mówiąc nigdy nie postawiłem łapy poza Perallę i teoretycznie miałem okazję przebywać tylko w Białym Królestwie oraz Watasze Szlachetnego Kamienia. Nie mam pojęcia, jak wygląda ludzkie miasto, gdyż szczerze powiedziawszy mam co do niego pewne obawy. Zdaje się, że porównując się do Lucy, nie jestem "na czasie", a tam zwyczajnie uznano by mnie za dziwaka.
- Czyli musimy tam iść - roześmiała się Lucy. Popatrzyłem na nią, zastanawiając się, czy to był kolejny żart.
- Jakoś mnie tam nie ciągnie... - oznajmiłem po chwili, a następnie spostrzegłem, że już wkroczyliśmy na żwirową ścieżkę, wzdłuż której zbudowane były skromne szałasy - Jesteśmy już na miejscu.
- Sevo, ale gdybyś tylko to zobaczył, te wszystkie budynki... no zabrakłoby ci słów! - nie ulegała.
I właśnie tego boję się najbardziej - pomyślałem, ale nie powiedziałem tego na głos, a co jednynie dalej szedłem w kierunku, gdzie znajdował się największy z szałasów. To właśnie tam powinny zamieszkać siostry, bo zdawało się logiczne, że nie chciały się rozstawać. W moim przypadku, Glory tylko i wyłącznie by prosił o to, abyśmy zostali rozdzieleni. Gdy w końcu doszedłem tam, gdzie chciałem, zatrzymałem się i obróciłem do nowych:
- Od teraz będziecie tutaj mieszkać.
Drobniejsza z nich zaciekawiona zajrzała do środka i pochłaniała wzrokiem każdy ujrzany tam szczegół.
- Uroczo - oceniła starsza z nich. Nie odpowiedziałem, na to, tylko obserwowałem, jak te wchodzą do środka i się rozglądają, a ich oczy świecą z zachwytu. Lucy również nie powiedziała już nic więcej, bo najwyraźniej nie wiedziała, co dokładnie miałaby mówić. Nie trzeba było pytać, czy im się podoba, bo od samego początku było jasne, że tak. Takie drobne rzeczy, a mimo to zachwycają. Wiedziałem jednak, że jedna z nich nie ma do mnie zaufania. Najwyraźniej musiałem je zyskać... ale nie na siłę. Z czasem to przyjdzie samo.
- Mieszkam w pierwszej chacie od południa. W razie pytań możecie się tam wybrać, a jeśli mnie nie znajdziecie, powinnyście przeszukać tereny budowy. Jeżeli chcecie, Lucy może was po nich oprowadzić. W każdym razie jutro o świcie mamy tam zbiórkę.
- A... co będziemy budować? - zapytała Aria, wychylając się z szałasu.
- Świątynię wilczych bogów - tym razem odpowiedzi udzieliła Lucy. Chyba chciała się jak najlepiej zapoznać z nowymi. Aria tym razem nie odpowiedziała, tylko na znak, że rozumie, pokiwała głową.
- Przed nami jeszcze wiele pracy - oznajmiłem. Nagle przypomniałem sobie, po co tak właściwie odszedłem z terenu budowy - Wybaczcie, ale muszę już iść. Ty, Lucy możesz zostać i odpowiedzieć na pytania nowych mieszkańców.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się. Ja na to odwróciłem się w przeciwną stronę i żwawo ruszyłem w kierunku, z którego przybyłem. Uświadomiłem sobie, że choć była zima, to na szczęście mrozy już minęły na rzecz jesieni, a teraz już zaczyna się robić cieplej. Można było pomylić obecną porę roku z wczesną wiosną... W pewnej chwili ktoś wprost na mnie naskoczył. Zaskoczony odsunąłem się, a zwierzę tracąc równowagę, poślizgnęło się i upadło po drugiej stronie mojego grzbietu. Kiedy zorientowałem się, kto mnie zaatakował, uniosłem brew. Naomi. Mogłem się tego spodziewać. Może i nie zrobiła tego całkiem na poważnie, lecz to nie zmieniało faktu, że nie miałem zielonego pojęcia, o co może jej chodzić.
- Co ty robisz? - zapytałem, obserwując, jak ta podnosi się z grubej warstwy lodu. Jej drobne łapki ślizgały się przy każdym ruchu.
- A czy to ważne? - burknęła niezadowolona, już stając tak, jak powinna.
- Powinnaś wrócić na budowę. To obowiązek każdego z członków.
- Doprawdy? - zakpiła - A te dwie to co? Wyjątek? Burżuazja?
- Pragnę podkreślić, iż one dołączyły dopiero kilka minut temu, a ty dużo wcześniej, przez co one na zbiórkę przybędą jutro, a ty już dzisiaj. Ponadto już jest południe, więc mniej czasu spędzisz na budowie od pozostałych.
Przewróciła oczami. Nie wyglądała na zadowoloną, głównie z tego powodu, że musi zrobić to, co jej nakazałem.
- Niech ci będzie. Ale jeśli one nie pojawią się jutro na zbiórce, będziesz miał przechlapane.
- Wybacz, ale co ja mam do tego? - zapytałem, ponownie ruszając w drogę. Ona podążyła za mną, starając się iść po rozmokłym śniegu, by jak najbardziej ograniczyć szansę ponownej wywrotki.
- Dużo. Czyli mówisz, że kiedy zacznie się ściemniać, puścisz mnie do domu?
- Owszem. Nie mam zamiaru zmuszać cię do czegokolwiek więcej, bo nie na tym rzecz polega.
Naszym oczom ukazała się otwarta przestrzeń, będąca już niemalże ukończonym amfiteatrem. Do wieczora powinien ukazać się już w pełnej odsłonie, a niedługo potem będzie można wystawiać pierwsze wieczorne przedstawienia i koncerty. Od jutra bierzemy się za świątynię, bo niemalże byłem całkowicie pewien, że wilkom brakuje odrobiny religii, wytchnienia i modlitwy. Kto zostanie kapłanem, jeszcze zobaczymy, co czas pokaże, ale początkowo zapewne ja będę musiał objąć tą funkcję. Wiedziałem od samego początku, że bycie królem to odpowiedzialność, od której nie ma wakacji. Teraz już mam pewność, że odrobina rozrywki to właśnie to, czego mi jest brak. Miejmy nadzieję, że jakieś kreatywne historyjki przedstawione na deskach amfiteatru będą wystarczające... a może po prostu brak mi snu? Wskoczyłem na scenę i odwróciłem się w stronę Noodle, która starała się dyrygować pracą.
- Widzę, że wygląda to bardzo dobrze - oznajmiłem szczerze. Na to ona się uśmiechnęła zadowolona i odpowiedziała:
- No ba!

<chętny? Jak bardzo widać, że nie mam weny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony