Świat był już opatulony cienką warstwą delikatnego, puszystego śniegu.
Zdecydowanie bardziej wolałam pory roku, w których padał deszcz. Jednak
śnieg nie był zły, to w końcu woda w innym stanie skupienia. Kierowałam
się instynktem i szukałam watahy, w końcu wilk to zwierzę stadne. Byłam
wycieńczona, śpiąca i obolała. W końcu kto by nie był w takim stanie jak
ja, po pięćdziesięciu kilkometrach wędrówki w górach. Postanowiłam opuścić się trochę niżej,
na polankę. Zeszłam z góry ostrożnie, cały czas upewniałam się, czy mogę
w danym miejscu postawić łapę. Metoda się sprawdzała, gdyż kilka razy
kamień obsunął się przy delikatnym dotknięciu go za pomocą łapy,
oczywiście takie postępowanie zajęło mi więcej czasu, niż gdybym zrobiła
to szybciej i nie uważała. Lecz w końcu wolałam schodzić dłużej, niż
znaleźć się na tym drugim świecie, jeśli wiecie o co mi chodzi. Po
dłuższym "zwiedzaniu" polany, dostrzegłam, że nie byłam tu sama.
Niedaleko mnie (co oznacza sto metrów dla niewtajemniczonych) stały dwa
wilki, nie zdołałam ocenić, czy są to wadery, czy basiory, lub może
basior i wadera. Wiatr mi nie sprzyjał i zaniósł mój zapach w ich
stronę. Rzecz jasna poczuły mój zapach i zwróciły wzrok w moją stronę.
Na początku myślałam, że nie podejdą do mnie, lecz był to oczywiście
błąd. Zaciekawione wadery podeszły do mnie. Jedna z nich odezwała się.
<Wadero? :3 Nie chcę od razu nakreślać jak dołączyłam do watahy więc ten...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz