Na
polanie było po prostu pięknie. Nie było zimno, ani mokro. Było ciepło
jak i ciepły zachód słońca. Własne miejsce. I tylko z moją przyjaciółką.
Czułam się... szczęśliwa.
- Pięknie tu... - odparłam oglądając wokół teren.
- Fakt. Tutaj nie ma zimy... jest ciepło... - odparła Filos.
- Zgadzam się... - rzekłam. Spacerowałyśmy tak po polanie przez długi czas. Gdy nasz marsz zatrzymał... ładowanie strzelby...
- Schowaj się... - rzekłam oglądając się wokół.
- Ale...
- JUŻ! - przerwałam jej i schowała się tak by nikt jej nie widział. Zza drzew wyszli... moi dość starzy znajomi...
- Witaj Shaten... - odparł jeden z... kłusowników.
-
Gerdon... wspominałam wam już, że z wami nie trzymam! Od jakiegoś roku
wam to wypominam! - krzyknęłam i zmieniłam się w człowieka.
- A
ja Ci przypomnę, że póki masz to... - odgarnął mi sztyletem włosy. Na
szyi miałam znak gwiazdy - nie możesz nas opuścić. Chyba, że nas
zabijesz... - odparł, a ja go popchnęłam wściekła.
- No... a teraz zdaj raport, już! - krzyknął drugi tuż za Gerdonem.
- Mówiłam wam już. Nic nie powiem! - powiedziałam i dałam jednemu z nich z liścia.
- A więc to tak... - rzekł Gerdon i zaczął chodzić wokół mnie. Czułam gniew, ból, strach i chęć skręcenia mu karku!
-
A może Ci przypomnimy, kim jesteś? - odparł nadal patrząc na mnie -
jesteś urodzonym człowiekiem... twoja matka była wilczycą, więc nie
jesteś wilkiem... - przybliżył swoje usta do mojego ucha - Jak to jest
sprzeciwić się własnej rasie? - wyszeptał mi do ucha i wyrwałam mu
sztylet z ręki i przyłożyłam do jego szyi.
- Macie dziesięć sekund by odejść... - odparłam i moje oczy zaczęły błyszczeć na czerwono.
-
Bo co?! Wybijesz nas jak kaczki?! - powiedział jeden z nich i zaczęli
się śmiać. Opuściłam głowę zasłaniając oczy i wszyscy zobaczyli mój
złowieszczy uśmieszek. Cały śmiech zniknął gdy Gerdonowi oddałam sztylet
prosto w serce.
- Dziesięć... - zaczęłam liczyć i moje oczy zaczęły błyszczeć na czerwono, a zęby robiły się ostre.
- Dziewięć... - zmieniłam się w wilka i moje niebieskie elementy znikały.
-
Osiem... - Zobaczyłam jak wszyscy kłusownicy tak z siebie przystawiali
pistolety do głów i niektórzy odstrzeliwali sobie głowy, a inni
uciekali. Zrobiłam się normalna i wzięłam głęboki wdech.
- Filos, możesz wyjść... - rzekłam i zza sobą zobaczyłam kłusownika zachodzącego Qui.
-
Uważaj! - krzyknęłam i biegłam w jej stronę. Wiedziałam, że nie zdążę,
czułam to, zatrzymałam się i tupnęłam o ziemię, nagle za Filos wyrosła
ściana z kryształów.
- Chodź tu szybko! - krzyknęłam, a Filos podbiegła koło mnie i stanęłyśmy koło siebie.
- Shaten, co tu się dzieje?! Kim jesteś?! Wytłumacz mi! - krzyczała wystraszona patrząc wokół.
-
Uspokój się - wzięłam głęboki wdech - Rok temu dołączyłam do
kłusowników... byłam tam przez parę dni, bo kiedy się dowiedziałam co
robią... odeszłam. Ale teraz nam już nie zagrożą... - odparłam.
- Ale... Oni są ludźmi! A ty... - drążyła temat Filos.
-
A ja jestem... pół wilkiem... - odparłam - Urodziłam się jako człowiek z
wilczego ciała... wychowywałam się przy mamie, a ojciec mnie
porzucił... Oni zabili moją matkę, wtedy o tym nie wiedziałam... -
rzekłam z łzami w oczach.
- Ale... Shaten... Kim ty jesteś?! Musisz mi powiedzieć! Przecież moc kryształów mają tylko...
-
Mają tylko ci z terenów watahy Krwawej łapy - przerwałam jej - ja
pochodzę z tamtych terenów. Przynajmniej tak sądzę... nie wiedziałam, że
mam moc kryształów... - rzekłam.
- Ale... skąd oni tutaj są? - spytała Qui.
- Mają tu pewnie bazę... zniszczymy ją, a odejdą i nie wrócą - powiedziałam patrząc wokół.
- Czyli... musimy zniszczyć to żebyśmy byli bezpieczni? - spytała.
- Tia... normalny dzień dla mnie... - rzekłam.
- Jak to? - Spytała zakłopotana.
-
Zanim tutaj dołączyłam już to robiłam, niszczyłam bazy wroga. Więc
nawet jeśli alfa się dowie kim była i by wiedziała całą historię, nie
wyrzuci mnie bo głównie dzięki temu, że niszczę bazy kłusowników -
rzekłam ponownie.
- Rozumiem. Z tym się z tobą zgodzę. To... idziemy? - spytała.
- Musimy... - rzekłam i poszłyśmy w obojętną stronę by znaleźć wroga i go zabić...
<Filos? Czas ocalić watahę ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz