czwartek, 12 listopada 2015

Od Alexandra "Jak najdalej stąd" #3 (cd. Kira)


 Oto trzecia część op. od wilków spoza CK. Aby dowiedzieć się nieco więcej o nich oraz o powodzie ich ucieczki, możecie również przeczytać serię op. "Nowy dom?" z BK, w której to Alexander oraz Kira poznają się ze sobą i szybko zaprzyjaźniają się, choć nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Patrzyłem, jak Kira stawia pierwszy, ostrożny krok na wodnej półce. Przez jej blady, migotliwy blask można było dostrzec przepaść znajdującą się niżej. Gdy poczuła, że rzeczywiście może na tym stanąć i nie upada na dół, napierając tą pierwszą łapą, postawiła na półce drugą, a później już niemalże całkowicie pewnie trzecią i czwartą. W chwili, gdy się odwróciła w moją stronę i otworzyła usta, by zapewnić, iż platforma trzyma się jak należy, stało się coś nieoczekiwanego. Woda bryznęła we wszystkie strony, tak, że przez ułamek sekundy ujrzałem, że w milionach kropelek odbiła się tęcza. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Wyraz pyska Kiry natychmiast zmienił się w bezradny, do bólu przerażony, a jej grzywka uniosła się w górę, w przeciwną stronę od tej, w którą zaczęła spadać. Dopiero, gdy głośno wrzasnęła rozbudziłem się z tej przerażająco pięknej sceny, wszystko na nowo zaczęło dziać się w zawrotnym tempie. Prędko podszedłem bliżej, by upewnić się, że Kira jednak nie wylądowała na samym dole i nie rozbiła się o ostre kamienie, tylko zahaczyła łapę o krawędź skały. Równie szybko zmieniłem się w postać ludzką, by mój chwyt był pewniejszy, po czym wciągnąłem waderę na górę.
- Nic ci nie jest? - zapytałem, lustrując ją zaniepokojonym spojrzeniem. Zmieniłem się w wilka.
- C-chyba nie...
Mój wzrok zatrzymał się na jej prawym udzie. Czarne, krótkie futro przeorane było w jednym miejscu tak głęboko, że widoczne było mięso. Po łapie spływała stróżka krwi, do której szybko dołączały kolejne. Kira krzywiła się, starając się stawać na wszystkich innych łapach, tylko nie na tej zranionej.
- A twoje udo?
- Nic mi nie będzie... - odparła, siląc się na krzywy uśmiech, który nawet w najmniejszym stopniu mnie nie przekonał, iż moja towarzyszka czuje się dobrze. Gdy nie spuszczając wzroku z rany zdałem sobie sprawę, że krwi zbiera się coraz więcej, a Kira miała minę, jakby zaraz miała upaść przekląłem pod nosem.
- Cholera. Że też nie wziąłem bandaży. Nawet nie znam się na medycynie.
Samica podniosła na mnie wzrok.
- Naprawdę, nie przejmuj się tym - próbowała mnie uspokoić. Ja jednak wpadłem w taką złość wobec samego siebie, że nie mogę nic na to poradzić, że nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi.
- Idiota... Jeden wielki idiota... Biorę zawsze tylko to, co się kompletnie na nic nie zdaje... Mogłem to przewidzieć... - mruczałem robiąc kółka wokół wadery, jednocześnie bezmyślnie patrząc w ziemię.
- Alex...
- Teraz trzeba jakoś zatamować krwawienie, ale nie wiem nawet jak... Nie ma tu nic, co by się przydało...
- Alex.
- Bezmyślny, głupi... Tylko to mogę o sobie powiedzieć... Skupiam się tylko na tym, co mnie może się przydać...
- Alex! - dopiero, gdy zniecierpliwiona Kira zwróciła na siebie moją uwagę, podniosłem głowę, jednocześnie zatrzymując się w pół kroku.
- Nie możemy stać w miejscu. Przecież wiesz, że niedaleko byli strażnicy... Lada moment mogą nas pojmać... Uważaj! - krzyknęła niespodziewanie, jednocześnie o mało nie osuwając się w dół z tego samego kamienia. Ona jednak nie zwróciła na to większej uwagi, bo zbyt przejęta była patrzeniem na coś, co najpewniej znajdowało się za mną. Gwałtownie odwróciłem się przez ramię, by dojrzeć strażnika, który już rzucił się na mnie z szeroko otwartą paszczą. O dziwo zareagowałem tak szybko, że zakleszczyłem jego kark swoimi zębami, następnie się zamachnąłem i wrzuciłem go do wody. Nieszczęśnik popłynął wraz z prądem, po czym spadł zanosząc się donośnym wrzaskiem w dół wodospadu. Za nim biegło jeszcze dwóch, ale jeden zatrwożony tym, co przed chwilą uczyniłem zmienił swój kierunek i zaczął uciekać gdzie pieprz rośnie. Ten pierwszy jednak nie zaniechał swego czynu. Jak się domyślałem - rozkazem Glorego było przyprowadzić mnie w nienaruszonym stanie. Ani myślałem obyć się bez walki. Gdy przeciwnik był już na odległości mniej niż jednego metra ode mnie, teleportowałem się tuż za nim, po czym kopnąłem go tylnymi łapami tak mocno, że zdezorientowany strażnik zachwiał się i wpadł do wody. Kira przyglądała mi się w osłupieniu, więc gdy posłałem jej pytające spojrzenie, ta rzekła:
- Z-zabiłeś ich... Dlaczego?
- Nie miałem innego wyjścia - odburknąłem.
- Nie mogłeś ich tylko nastraszyć...?
- I tak starczy, że jeden uciekł. Zapewne powie Gloremu o tym gdzie się kierujemy. Trzeba zmienić kurs.
Gdy tylko o tym pomyślałem ogarnęły mnie kolejne pokłady wściekłości z własnej nierozwagi. Kira miała rację - niepotrzebnie ich zabijałem, ale z drugiej strony ten trzeci nakabluje o naszych zamiarach.
- Gdzie teraz pójdziemy? - zapytała drżącym głosem Kira. Nie odpowiedziałem, tylko podszedłem bliżej krawędzi i popatrzyłem w dół Wodospadu Szklistej Łzy, gdzie zbierały się gęsto odbijające się od tafli wody kropelki, a następnie spadały z powrotem do potężnego Jeziora Szklistej Łzy, przez niektórych mylnie nazywane morzem.
- Mogę spróbować jeszcze raz stworzyć te wodne platformy i...
- Nie - przerwałem jej - Nie możemy po raz kolejny tak ryzykować. - Popatrzyłem na jej ranę. Nadal krwawiła, a Kira krzywiła się przy każdym kolejnym ukłuciu bólu. - Dasz radę przenieść nas na dół?
- W jaki sposób?
- Mogłabyś mi wymienić wszystkie żywioły, jakie posiadasz?
- No wodę, mrok i... powietrze - Po tonie jej głosu rozpoznałem, że zorientowała się, co mam na myśli. - Nie wiem, nigdy nie próbowałam nikogo prócz mnie przenosić...
Zapanowała cisza, nie licząc huku wodospadu. Kira już chciała coś powiedzieć, kiedy odwróciłem się w jej stronę.
- Najwyżej spróbuję się sam tam teleportować, choć obawiam się, że odległość jest zbyt duża, a mój żywioł nie jest nazbyt silny.
- A co jeśli się nie uda?
Nie odpowiedziałem.Wiedziałem, że jeśli nie spróbuję, to nigdy się nie dowiem. Zamknąłem ślepia, zdobywając się na maksymalne skupienie, na jakie tylko jest mnie stać. Poczułem znajome, choć jednocześnie obce mrowienie, uczucie narastającego ciepła, a później aż piekącego gorąca. Nie mogłem jednak ulec. Przed moimi oczami wciąż migotał obraz krainy znajdującej się u stóp Wodospadu Szklistej Łzy. Oddech zaczął się urywać, miałem wrażenie, że moje żebra zaraz ulegną zmiażdżeniu. Mimowolnie z moich oczu popłynęły łzy, których tak bardzo się wstydziłem. Bo jak to mówią - prawdziwy mężczyzna nie powinien płakać. Niestety to było silniejsze. Odruchowa reakcja mojego organizmu na fale gorąca. Gdy zaczęło się robić chłodniej rozchyliłem powieki. Ujrzałem pojedyncze drzewa, drobne strumyczki nawadniające glebę... Udało się. Naprawdę się udało! Niestety nie do końca do mnie to dotarło, bo gdy tylko posłałem sam do siebie blady uśmiech upadłem z wycieńczenia. Miałem rację. Moje moce były od zawsze wyjątkowo słabe, zupełnie niepodobne do tych Glorego.
***
Gdy się ocknąłem, zorientowałem się, iż moja głowa spoczywa na czymś miękkim. Nie otworzyłem oczu, wciąż były z lekka zaspane po nagłej utracie przytomności. Jednak pewien dźwięk zwrócił moją uwagę. To był... szloch? Cichy, żałosny szloch? Zmarszczyłem brwi. Rzeczywiście, nie przesłyszałem się. Ktoś płakał i wcale nie był aż tak daleko ode mnie. Powoli otworzyłem oczy, nie do końca wiedząc, czego mam się spodziewać. Ku własnemu zaskoczeniu nade mną wisiała głowa Kiry. Jej łza popłynęła po jej policzku i spadła na mój nos. Mój łeb trzymała na własnych łapach. Czyżby sądziła, że... nie żyję? Nie, to aż po prostu śmieszne. Skoro oddycham, to chyba logiczne, że nie umarłem.
- Kira... - zacząłem, lecz nie wiedziałem, co jeszcze powiedzieć. Ona szybko otworzyła ślepia i popatrzyła w moje. Nasze spojrzenia się spotkały - jedno złote, nieco zaskoczone, drugie z kolei przerażone, niebieskie. Razem kontrastowaliśmy ze sobą - i ja i ona mieliśmy futro ciemniej barwy, a oczy koloru ciepłego i zimnego.
- A-alex...?
- Coś się stało?
Ona tylko przytuliła mnie do swojej piersi. Wszystko stawało się coraz zagmatwane. Ile mogło mnie ominąć?
- Myślałam, że... rozpadłeś się na kawałki podczas... teleportacji... Szukałam cię... dobre kilka godzin. Znalazłam cię kilka minut temu... i... i... - jąkała się, próbując wykrztusić kolejne słowa przez łzy.
- I co?
- Masz oberwane ucho... Sądziłam, że... że... straciłeś przykładowo... oczy... Albo wzrok...
Zamrugałem. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że rzeczywiście czuję pulsujący ból na lewym uchu. Z drugiej strony przecież to było nic w porównaniu do rozszarpanego uda Kiry. Powoli, cicho stękając podniosłem się, gdyż niewygodnie było tak leżeć, czując wpajające się w plecy pasy toreb i popatrzyłem w miejsce, gdzie wadera była ranna. Teraz nawet ślad po skaleczeniu nie pozostał. Zdezorientowany patrzyłem w tamtym kierunku. Użyła jakiegoś zaklęcia? Niemożliwe, bym to wszystko sobie ubzdurał.
- Um... To, że mnie tak nastraszyłeś ma też swoją dobrą stronę - rzekła, ocierając łapą oczy. Jej futro w tym miejscu teraz nie było tylko zmierzwione od długotrwałego znoszenia ciężaru, jakim była moja głowa, ale i także mokre od łez. Posłałem jej pytające spojrzenie.
- Moje łzy mają uzdrawiające właściwości... Niestety na twoje ucho nie podziałały. - Wadera wstała - Powiedz mi, czy to przez tą teleportację?
Zawahałem się, a następnie po chwili namysłu niepewnie pokiwałem głową na znak, że najprawdopodobniej ma rację.
- Rozumiem... - mruknęła, spuszczając wzrok.
- Musimy iść dalej - zarządziłem - I to jak najszybciej. Pamiętaj, że zmieniamy kurs.
- Co masz przez to na myśli?
- Idziemy w drugą stronę.
- "W drugą" czyli którą? Nie wiem już nawet, skąd przyszliśmy.
Popatrzyłem na nią z lekka znudzony. Staliśmy na lekkim wzniesieniu, jakich było w tym lesie wiele, więc bez problemu skierowałem swój wzrok na doskonale wyeksponowany Wodospad Szklistej Łzy. Bacząc na nasze obecne położenie nie zaszliśmy daleko. Wadera orientując się, gdzie spoglądam odwróciła się za siebie i zobaczyła dokładnie to samo, co ja.
- No raczej nie wrócimy do wodospadu... - powiedziała. Pokręciłem przecząco głową, a następnie odwróciłem się w prawo. Noc już dobiegła końca, słońce już wstało i zbliżało się południe. Promienie raziły mnie w oczy, więc zorientowałem się, że patrzę w kierunku południowym. Ruszyłem przed siebie, tym samym dając znak Kirze, by poszła za mną.

<Kira?>

Alexander posiada:
Wyposażenie: Miecz 2, Kosa Śmierci
Punkty: 278
Monety: 274
Kira posiada:
Wyposażenie: -
Punkty: 130
Monety: 135
Ekwipunek: KSIĘGI: Eliksiry z Ziół Pospolitych, Wywary na wszelkie choroby, Historia Białego Królestwa, Zaklęcia i opanowywanie magii do perfekcji, PROWIANT: 10 kawałków wysuszonego mięsa, 3 kawałki zasolonego mięsa, 5 butelek z wodą, 500g jagód, INNE: pusty notes, gęsie pióro, zapas atramentu, scyzoryk, wszystkie monety, jakie posiadał Alexander oraz Kira

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony