niedziela, 15 listopada 2015

Od Shaten "Rozwijanie Królestwa" cz.1

W końcu... spokój... cisza... siedzę właśnie w swoim szałasie... jako człowiek popijam kawę... ach... kawa... jak mi brakowało tego smaku... Nie sądzę by cokolwiek zepsuło mi dnia... 
- Siemka Shaten! - krzyknęła Skayres, wbijając mi do szałasu. Wywaliłam się i kawa wylądowała mi na głowie. Skay się tylko śmiała. Tak właśnie minął mój spokojny dzień...
- Czego chcesz? - spytałam podnosząc się i zdejmując z głowy kubek. Super... teraz resztki kawy mam na swoich włosach...
- Severus nas wzywa. Prosił, bym po Ciebie przyszła - powiedziała patrząc na mnie ekscytująco. Wspaniale... Severus, wisisz mi kąpiel... 
- Już idę, tylko się ogarnę... - powiedziałam, patrząc na Skay, a ta odeszła. Poszłam i ogarnęłam włosy, po czym zmieniłam się w wilka. Super... wzywa mnie, ale gdzie? Dobra... zgaduje, że gdzieś na głównym terenie. Pobiegłam w jego stronę.
****
Zobaczyłam, że nie tylko ja miałam przyjść na to całe zebranie.  Cała wataha przybyła. Jak siedziały wilki... Severus stał na czele razem z Lucy. W pierwszym rzędzie... Warror koło swojej dziewczyny Anays... a obok nich Noodle i Poison. Drugi rząd... Saphira, Anonim, Asori i Skayres. W ostatnim rzędzie siedział Fade i Filos... usiadłam koło niej. 
- Dziękuje wam, że wszyscy przybyliście - powiedział Severus, patrząc na wszystkich.
- Na początku krótkie ogłoszenia - rzekł, rozglądając się.
- Chciałem podziękować pewnej waderze, która poświęciła się nie raz, razem ze swoją dobrą znajomą by ratując mnie, Warrora i Qui - powiedział dumnie. Czy on mówił...
- Składam podziękowania do naszej lekarki, Shaten i jej koleżanki Filos! - powiedział i wszystkie wilki się rozsunęły robiąc mi przejście i patrzyły na mnie jak i na Filos, która siedziała koło mnie. Wilki zaczęły nam bić brawa uderzając łapami o ziemię. Severus podniósł łapę i wszyscy ucichli.
- Teraz, drogie wilki! Czas abyśmy zaczęli budować nasze królestwo! Z każdą chwilą nasz teren wygląda coraz lepiej! - Basior podniósłszy łapę, wilki zaczęły wyć na znak jedności.
- Słyszeliście króla! Do roboty! - krzyknęła Lucy. Wszyscy wstali i wzięli się za swoje rzeczy. Ja postanowiłam zająć się wyrównaniem terenu razem z Anays i Filos. Inni szukali odpowiednich materiałów na budowę zamku. 
- Więc... opowiedzcie mi coś o sobie - powiedziała Anays, patrząc na mnie i na Qui.
- Ech... nie mam ochoty o tym rozmawiać... - powiedziałam wyrównując teren. 
- A ty, Filos? - spytała nie odpuszczając.
- Tylko to, że urodziłam się w lesie... - odparła biała wadera po czym zapadła cisza... na krótko.
- A byłyście kiedyś zakochane? - spytała Anays. W tym momencie stanęłam jak wryta. Nigdy o tym nie myślałam... znaczy marzyłam... marzę o tym by znaleźć miłość... ale... Nie przypuszczałam, że taka jak ja znalazła kogokolwiek i kiedykolwiek...
- No i? - pytała Anays niecierpliwie.
- Nie... nigdy... - odpowiedziałam smutna. 
- Mam podobnie. Nie obchodzą mnie... tutejsi - powiedziała Filos.
- Jak chcecie mogę wam pomóc w sprawach miłosnych! Znam się na tym! - powiedziała czarno- niebieska wadera.
- Nie... nie trzeba... wracajmy do pracy... - odparłam i zaczęliśmy dalej szykować teren na budowę. Pracowałyśmy godzinę. Wilki nosiły spore kawałki kamieni i wielu różnych rzeczy... I co się stało? Oczywiście jeden musiał mi spaść na ogon!
- Ej! - krzyknęłam nie okazując po sobie bólu. Uwierzcie... boli jak cholera...
- Wybacz... - powiedział Poison i wziął ze mnie kamień. Ogon... zgnieciony... bandażuje ogon i lecim z robotą... 
- Wszystko gra? - spytała Filos.
- Tia... wszystko jest okey... - powiedziałam. Wszystko staraliśmy robić żwawo, lecz... w końcu zasłużyliśmy na odpoczynek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony