czwartek, 12 listopada 2015

Od Skayres "Kim ja jestem?" cz.2 (cd. Gall Anonim)

Siedziałam na ziemi przed moim szałasem i z przejęciem grzebałam patykiem w ziemi, gdy moją uwagę przykuł gwar spowodowany najpewniej czyjąś obecnością. Zrezygnowałam z mojej jakże ciekawej czynności by przyjrzeć się powodowi owego zgromadzenia. Zobaczyłam czarnego basiora, który machał łapą w stronę grupki wilków - zapewne z grzeczności - których płci ani imion nie dane było mi poznać wcześniej. Zaciekawiona podeszłam bliżej by przyjrzeć się czynnikowi takiego zainteresowania. Basior powitany i wymęczony pytaniami - jak zdołałam usłyszeć - o swoją osobę poprzez członków Królestwa (którzy potem wrócili do swoich poprzednich czynności) ku mojemu zdziwieniu zaczął oddalać się w stronę Wodospadu Adrtemetdri. Jednakże moja wrodzona ciekawość nie pozwoliła odpuścić mi takiej okazji, (przecież każdy inny wilk prosi o pokazanie mu miejsc w watasze) więc zaczęłam przemykać od drzewa do drzewa w poszukiwaniu jakiejś ciekawszej informacji na temat nowego. Gdy wilk dotarł na miejsce, zatrzymał się i przysiadł na jednej ze skał blisko wody, a ja? Cóż, jak na razie walczyłam z utrzymaniem równowagi, by nie sturlać się z pagórka, dziwnie podobnego do wzgórza, z którego zaszczyt miałam spaść w czasie mojej wędrówki do Czarnego Królestwa. W tym czasie basior spojrzał w wodę i mogłam ujrzeć jego pysk w całej okazałości. Przez oko, a właściwie miejsce, w którym owy organ powinien się znajdować przechodziła głęboka blizna. Tak szczerze to wyglądał odrobinę (bardzo) przerażająco. Zmieniłam się w człowieka i korzystając z chwytnych kończyn, jakimi są ręce złapałam się drzewa, by mieć lepszy podgląd na obserwowanego. A przynajmniej tak sądziłam. Niestety, dzięki mojej wrodzonej niezdarności musiałam przeciąć powietrze, dosłownie milimetry poniżej gałęzi, której złapanie się miałam w planie. Z hałasem godnym trąby jerychońskiej miałam okazję poznać malutkie stworzątka żyjące na dnie wodospadu, czego, swoją drogą lepiej nie róbcie. Przyśnią wam się koszmary. Po wykonaniu niemal nadludzkiego wysiłku, jakim jest dla mnie machanie nogami, z ulgą nabrałam rześkiego powietrza w płuca. Niestety, tym samym zlekceważyłam mego nowego "przyjaciela" i nim zdołałam otrząsnąć się z szoku, już stałam - a raczej leżałam - twarzą w twarz z nieznajomym.
- Dusisz mnie - wycharczałam, ponieważ basior przygniótł całym swoim ciężarem moją klatkę piersiową.
Dopiero teraz jednooki osobnik ostrożnie zszedł ze mnie, wcześniej jednak orientując się, czy oby nie jestem zagrożeniem. Nie przejmując się wrażeniem, jakie zrobiłam na "nowym" energicznie potrząsnęłam ręką jego łapę i przedstawiłam się:
- Jestem Skay, a ty?

<cd. Anonim. Oto moje wypociny>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nomida zaczarowane-szablony