- Cóż, Skay, czas ruszyć twoje szanowne cztery litery i rozruszać stare kości - mruknęłam do siebie.
Wiem! Dziś pójdę do lasu Conteilaxne i Condiamida! A potem nad Wodospad Adrtemetrdi i do Lasu Ninpasejtuna, a także do Fioletowej Groty! Ach, zapomniałam, nie lubię pływać. I na końcu pójdę... Właśnie, gdzie pójdę? - Rozmyślałam. Byłam już praktycznie wszędzie. Jednak mówi się trudno, żyje się dalej. Pójdę po Shaten i pójdziemy do gdziekolwiek! To się nazywa mieć plan. Dokończyłam czekoladowy napój, zmieniłam się w wilka i wyszłam na dwór. Rzejrzałam się uważnie i pomimo usilnych starań, nie mogłam dostrzec nic, prócz śniegu. Postawiłam kilka kroków w celu dojścia do szałasu czarnej wadery, która miała stanowczo lepsze ogrzewanie od mojego. Teraz w prawo i... No właśnie, nie było żadnego "prosto". Mój obolały pyszczek odbił się z głuchym "bum" od drzewa, którego być tu nie powinno. Niestety, nie widziałam nic prócz bieli, jaką powodował niby przyjazny puch. Zrozpaczona tym, że nie mogę dojść do domu i ogarnięta skrajną paniką, zaczełam odbijać się od różnych typów martwej natury, aż padłam zmęczona na ziemię.
***
- Awww... - ziewnęłam - ale miałam koszmar!Ruchem łapy odpędziłam motyla od mego nosa. Ej, co zrobiłam? Motyla?! Jakim cudem..? Ach, tak, jestem tylko ciekawa, ile leżałam w tym śniegu. Wysiłkiem graniczącym z cudem dźwignęłam swój ociężały zadek ~od dziś przechodzę na dietę~ i przeszłam kilka kroków, by rozprostować łapy. Teraz pozostaje pytanie, gdzie jestem? Rozejrzałam się wokoło i ujrzałam piękne fioletowo-niebieskie kwiaty, a właściwie polanę nimi pokrytą. Niebo nad nimi było ciemne, z plamkami imitującymi gwiazdy. Przeszukałam swoją pamięć, jednak takich kwiatów znaleźć w niej nie mogłam. W kolejnej chwili dotarł do mnie następny fakt, a mianowicie taki, że na tej polanie nie było śniegu!
- No, z tego powodu rozpaczać nie będę, lepiej zabiorę się do roboty! - wykrzyknęłam, i pełna entuzjazmu zebrałam kilka kwiatów. Kto wie, może okażą się lecznicze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz